Jak się ksiądz czuje w roli „młota na gender", „przywódcy krucjaty antygejowskiej", „pierwszego inkwizytora Polski"?
ks. Dariusz Oko:
Aktualizacja: 24.01.2014 20:11 Publikacja: 24.01.2014 19:27
Jak się ksiądz czuje w roli „młota na gender", „przywódcy krucjaty antygejowskiej", „pierwszego inkwizytora Polski"?
ks. Dariusz Oko:
Mam się przejmować mową nienawiści i pogardy skierowaną do mnie? Przecież ci sami lewacy i ateiści, którzy coraz bardziej mi ubliżają, z tą samą nienawiścią i pogardą mówią w ogóle o Kościele, o biskupach i o Ojcu Świętym. Nasze imiona wymieniają nieraz jednym tchem. Tak sami potwierdzają, że dobrze służę Kościołowi, wiernie go reprezentuję, to przecież zaszczyt dla mnie.
A nie wydaje się księdzu, że jest trochę osamotniony? Jest kilku biskupów, którzy nie boją się mówić o gender a tylko jeden występujący w mediach i udzielający wywiadów ksiądz Oko?
To złudzenie wynikające z mojej ostatnio rzeczywiście wyjątkowo częstej obecności w głównych mediach. Przede wszystkim to, co od miesięcy głoszę w moich wykładach, znalazło świetne potwierdzenie w liście wszystkich biskupów Polski na Uroczystość Świętej Rodziny 29 grudnia 2013 r. Właściwie tego listu mogę używać jako świetnego streszczenia moich tekstów. Przed rokiem otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od Ojca Świętego Benedykta XVI, który sam zdecydowanie skrytykował i odrzucił ideologię gender. Zawsze moje prace w tym zakresie wspierali księża kardynałowie Stanisław Dziwisz i Marian Jaworski oraz świętej pamięci ksiądz kardynał Stanisław Nagy. Na opłatku lekarzy w niedzielę 12 stycznia mój biskup, ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz, w obecności kilkuset osób jednoznacznie pochwalił moją działalność medialną w walce z gender. Sam też zdecydowanie skrytykował tę ideologię jako olbrzymie zagrożenie dla dzieci. Wspomniał, że zalecił siostrom zakonnym oddanie pieniędzy unijnych, skoro warunkiem ich otrzymania jest wprowadzanie do przedszkola programu gender. Wcześniej, w ostatnią niedzielę roku, osobiście przeczytał w kościele w Zakopanem list Episkopatu - jako znak napomnienia dla tych, którzy wzywali do jego bojkotu. Podobnie publicznie poparło mnie wielu innych biskupów. W ostatnim czasie na wykłady w swoich diecezjach zaprosili mnie między innymi księża arcybiskupi Józef Michalik, Wacław Depo i Marek Jędraszewski. W szeregu innych diecezji już miałem wykłady albo mam mieć. To wszystko przy pełnym poparciu ordynariuszów tych diecezji. Każdy biskup, którego spotykam, wyrażam mi swoje serdeczne poparcie i uznanie.
Ale czy poza biskupami są ludzie, zwłaszcza naukowcy, którzy tak samo zdecydowanie krytykują gender?
Oczywiście i jest ich coraz więcej. Chociażby ks. prof. Paweł Bortkiewicz z Uniwersytetu Poznańskiego; pani prof. Maria Ryś i ks. dr Marek Dziewiecki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; pan dr hab. Aleksander Stępkowski z Uniwersytetu Warszawskiego; prof. Franciszek Adamski i dr Piotr Mostownik z Uniwersytetu Jagiellońskiego; ks. prof. Andrzej Maryniarczyk, ks. prof. Tadeusz Guz i pan dr Marek Czachorowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; ks. dr Leszek Woroniecki, pani dr Teresa Król i wielu, wielu innych. Tysiące, miliony ludzi zaczynają dostrzegać zagrożenie i zaczynają stawiać opór gigantycznej manipulacji, której jesteśmy poddawani. Ludzie wierzący dobrze wiedzą, o co tu chodzi, kto ma rację. Otrzymuję tysiące maili z podziękowaniami i wyrazami poparcia. Coraz więcej nieznanych mi ludzi zatrzymuje mnie na ulicy, w pociągu, autobusie i dziękuje za to, co robię. W grudniu prowadziłem rekolekcje akademickie w duchowym centrum Warszawy, w kościele św. Anny położonym pomiędzy Uniwersytetem i Zamkiem Królewskim. Zostałem na nie zaproszony na podstawie decyzji przedstawicieli wszystkich uczelni warszawskich tamtejszego Duszpasterstwa Akademickiego, którzy przez aklamację wybrali osobę rekolekcjonisty. Zgodność aż tak wielka przedstawicieli tysięcy studentów zdarzyła się tam po raz pierwszy.
Bo w mediach to głównie ksiądz jest widoczny, udziela wywiadów, dyskutuje.
Faktycznie, moje teksty publikowały wszystkie większe media katolickie - Fronda, Gość Niedzielny, KAI, Nasz Dziennik, Niedziela oraz wiele mniejszych. We wszystkich tych redakcjach mam gorących zwolenników. Podobnie w telewizjach, raz zdarzyło się nawet, że jednego wieczoru (8 października 2013) byłem w programach Polsatu News, TVN 24, i Telewizji Trwam, czyli u pani Agnieszki Gozdyry, Moniki Olejnik i ojca Tadeusz Rydzyka prawie równocześnie. Mam sympatyków także w największych stacjach telewizyjnych i dyskutowałem w nich już z większością najbardziej znanych wrogów Kościoła w Polsce. To jest zapewne efekt mojej dialogiczności oraz charyzmatu medialnego, który został mi dany i którzy inni doceniają. Potrzeba jednak, żeby takich osób było coraz więcej i do takiej działalności namawiam przyjaciół. To bardzo ważne, bo media mają olbrzymi wpływ na zbiorową świadomość, nieraz większy niż rodzina czy Kościół. W mediach toczy się walka o duszę narodu. Dlatego szczególnie cieszę, się, że liczba widzów, którzy oglądali programy telewizyjne z moim udziałem, przekroczyła już sto milionów, tyle razy udało mi się przedstawić im szereg dobrych argumentów, których poza tym może w ogóle by nie usłyszeli. Obliczyłem, że gdybym taką liczbę słuchaczy chciał osiągnąć na normalnej drodze głoszenia kazań, to musiałbym je mówić ponad 3300 lat.
Ale to o księdzu mówi się, że jest ksiądz oszołomem...
Nie odpowiadam za prymitywizm i chamstwo lewaków. Mówię o zagrożeniach gender z otwartą przyłbicą. Staram się iść drogą mojego nauczyciela, ks. prof. Tischnera, ale też i drogą błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Oni obaj byli znani ze swoje krytyki marksizmu i władz komunistycznych. Wyrażali to, co myślały i czuły miliony, niektórym jest dany taki dar darmo dany. Jeden z największych polski filozofów, prof. Leszek Kołakowski, przeszedł drogę od fascynacji marksizmem do jego krytyki. Kiedy pod koniec życia widział początki genderyzmu, krytykował go podobnie, jak marksizm. Niedawno skończyłem lekturę jego dzieł wszystkich. Jako filozof staram się kontynuować jego pracę, używać jego metod i narzędzi. Podobnie wielkim wzorem jest dla mnie Dietrich von Hildebrand, genialny i święty filozof niemiecki, który jako jeden z bardzo nielicznych od razu doskonale rozpoznał, czym jest hitleryzm i zdecydowanie mu się sprzeciwił. Zapłacił za to nazistowskim wyrokiem śmierci, latami ucieczki i tułaczki. Natomiast po wojnie doskonale przewidział, co będzie z tzw. teologią liberalną w Holandii po Soborze, jak bardzo zniszczy ona tamtejszy Kościół. Wiele osób niezależnie od siebie stwierdza, że moje działania są podobne do tych Hildebranda, Kołakowskiego, Tischnera, Popiełuszki. O ile tak jest, jest to oczywiście przede wszystkim darem Najwyższego oraz dobrego wychowania i edukacji w polskie rodzinie, szkole i Kościele, zasługą tych, którzy mnie kształtowali.
Przeciwnicy podważają jednak księdza kompetencje intelektualne i naukowe.
Wszystko jest przede wszystkim darem i łaską, trzeba być skromnym, ale nie można też kłamać. W kontekście powtarzających się ataków lewaków i ateistów muszę powiedzieć, że byłem prymusem w najlepszym podówczas liceum Krakowa, II LO im. Sobieskiego (podobnie, jak w czasie całego procesu nauki). Mam wysoko ocenione doktoraty z filozofii i teologii oraz habilitację z filozofii. Moim doktoratem z teologii zachwycał się między ks. prof. Józef Tischner, napisał jego znakomitą recenzję. Nad moją drogą naukową czuwał i czuwa ksiądz kardynał Marian Jaworski, najbliższy przyjaciel bł. Jana Pawła II. Filozofią i teologią intensywnie zajmuję się od ponad 40 lat, przez sześć lat studiowałem w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i we Włoszech. Na pracy naukowej i duszpasterskiej spędziłem za granicą ponad 10 lat, poznałem ponad 40 krajów na sześciu kontynentach. Równocześnie przez całe prawie już 30 lat kapłaństwa jestem zaangażowany w duszpasterstwie, jako stały rezydent wypełniam z radością szereg obowiązków zwykłego wikarego. Przez 16 lat byłem duszpasterzem studentów, od 17 lat jestem duszpasterzem służby zdrowia. To wszystko oznacza, że poznałem już, nieraz w sposób bardzo głęboki, intymny, losy tysięcy ludzi, tysięcy małżeństw i rodzin - w Polsce i zagranicą. Znam zatem Kościół z dwóch wspaniałych perspektyw. Z jednej strony z jego duchowych, teologicznych i filozoficznych szczytów, a z drugiej od samych duszpasterskich podstaw. Dzięki temu posiadam unikalną wiedzę "w głąb" i "wszerz", jestem uznawany za jednego z najlepiej wykształconych ludzi w Polsce. Tak łatwiej jest mi trafnie ocenić, jaka teoria pomaga w budowaniu i rozwoju człowieczeństwa, a jak jest raczej chorym produktem chorej duszy, który zatruje innych. Z tych wielorakich źródeł, nie z powietrza przecież, bierze się siła przekonywania moich wystąpień medialnych. To również dlatego moje teksty wywoływały już nieraz ogólnopolskie, a nawet ogólno-kościelne debaty. Jeżeli ateistyczni głównie przeciwnicy na to wszystko potrafią odpowiedzieć jedynie wyzwiskami, to o czym z nimi rozmawiać?
Gender w pewnym sensie zastępuje wiarę?
Tak. Zastępuje wiarę, ale też naukę i rzetelną filozofię. Ideologie to są religie ateistów. Gdzie śpią rozum i wiara, tam budzą się upiory i demony ideologii. Gender teoretyczny zastępuje marksizm, a gender praktyczny bolszewizm. To taki neo-marksizm i neobolszewizm. Po kompromitacji marksizmu ateiści wymyślili sobie genderyzm, po kompromitacji genderyzmu wymyślą sobie jakiś "dunderyzm". A trzeba pamiętać o tym, że marksiści praktyczni doprowadzili do największych zbrodni w dziejach całego świata – policzono już ponad 150 milionów ofiar komunizmu, w tym samej Europie przynajmniej 110 tys. księży zamordowanych przez komunistycznych ateistów. I teraz duchowe dzieci tych ludzi, a nawet i fizyczne, głoszą nam genderyzm. Płynnie przeszli od jednego do drugiego. Czymś przecież muszą się zajmować, jakoś muszą sobie świat tłumaczyć.
Nie przesadza ksiądz?
Proszę zauważyć, że przecież w Polsce, pośród polityków i dziennikarzy, największymi propagatorami genderyzmu są ci, którzy słyną też z największej nienawiści do Kościoła. O duchownych mówią z podobną pogardą i nienawiścią, jak naziści o Izraelitach. Właściwie w ich wypowiedziach brakuje tylko wezwania do mordowania księży jak Żydów, to byłaby logiczna konsekwencja ich słów, skoro jesteśmy tak parszywi, jak mówią. Gdyby w ich wypowiedziach słowo "księża" zmienić na "Żydzi" to mielibyśmy do czynienia z oczywistymi wypowiedziami antysemickimi. W normalnym państwie tacy ludzie już dawno siedzieliby w więzieniach za sianie nienawiści do mniejszości religijnej, a u nas są protagonistami genderyzmu.
Ksiądz mówi, że ataków na Kościół dokonują jego wrogowie, ale daje się zauważyć taki trend, że są one niejako wspierane przez środowiska katolickie, które w pewnym stopniu legitymizują działania genderystów. Weźmy „Tygodnik Powszechny”, którego środowisko mówi wręcz, by przestać mówić o zagrożeniach gender, nawoływał do tego aby księża nie czytali z ambon listu biskupów na ten temat.
To oczywisty bunt "kościoła Michnika", czyli ochrzczonych, którzy bardziej kierują się nauczaniem "Gazety Wyborczej", niż papieża, którzy przeszli już na pozycje lewackich ideologii. „Tygodnik Powszechny”, podobnie, jak niektóre inne środowiska, od lat neguje nauczanie Kościoła, zwłaszcza w dziedzinie etyki życia seksualnego i małżeńskiego. Tak, jak ostatnio propaguje genderyzm, tak od lat promuje homoseksualizm i homoideologię, która jest istotną częścią genderyzmu. Tutaj „Tygodnik” już dawno przeszedł na stronę wrogów Kościoła, a zdrajca może wywołać o wiele więcej szkód, niż otwarty wróg - chociażby przez sianie zamętu i zniechęcenia wśród wiernych. Właśnie takie środowiska nieraz najbardziej przyczyniły się do niszczenia Kościoła na Zachodzie, bardziej, niż zewnętrzni wrogowie. Sam wielokrotnie to obserwowałem. Zauważmy, że prawie w każdej sprawie spornej pomiędzy teologami, a lewackim ideologami, "Tygodnikowi" jest bliżej do tych ostatnich. "Tygodnik" tych ideologii prawie nigdy nie krytykuje, za to ciągle atakuje największych obrońców Kościoła, najbardziej gorliwych chrześcijan, w tym poszczególnych biskupów i cały Episkopat. Wyraża się o nich z niesamowitą niechęcią i pogardą, dokładnie w stylu ks. prof. Michała Czajkowskiego, który po 20 latach współpracy z UB, wydawaniu mu ludzi Kościoła, w tym szczególnie ks. Jerzego Popiełuszki, miał jeszcze czelność krytykować cały polski Kościół, w tym szczególnie Episkopat. Potem lewackie, dominujące media cytują te wypowiedzi jako rzekomo katolickie siejąc tym większy zamęt w Kościele. Przecież to jest typowa zdrada, typowe działania piątej kolumny, czyny judaszowo-kainowe. To pismo staje się jakby koniem trojańskim.
Ostre słowa ksiądz wypowiada...
Bo, w czymś takim w żadnym wypadku nie można brać udziału, to zagraża zbawieniu innych i własnemu. Ale każdy musi już wybrać sam, czy za Zbawcę wybierze Jezusa Chrystusa, czy też kogoś innego. Musi jednak przyjąć konsekwencje tego wyboru. Dla "Tygodnika" są nimi jego bankructwo materialne będące skutkiem bankructwa duchowego. Proces bardzo podobny do samo-unicestwienia się Kościoła holenderskiego, taka mała polska Holandia. To jest jednak nieuniknione, kiedy wierzący sam infekuje się lewackimi ideami, to tak, jakby zdrowy człowiek wstrzykiwał sobie wirusy AIDS, skutki muszą być straszne. Kierownictwo tego pisma w dodatku zachowuje się podobnie, jak dyrektor, który objął zarządzanie świetnie prosperującego przedsiębiorstwa i w krótkim czasie doprowadził go do bankructwa. Potem jednak zarozumiale poucza kolegów, jak mają prowadzić swoje zyskowne fabryki. "Tygodnik" przegrał prawie wszystko, co mógł przegrać, stracił poparcie w każdej grupie czytelników, ale dalej uważa się za jakby nieomylnego i wszechwiedzącego. Cóż, "pycha z nieba spycha".
Ale "Tygodnik" w podtytule wciąż ma przymiotnik „katolicki”.
Podobnie "katolickie" przez lata były jego gwiazdy pierwszej wielkości - ks. prof. Czajkowski oraz byli księża profesorowie Obirek, Bartoś i Węcławski. Dzisiaj ten pierwszy jest niejako personifikacją zdrady Kościoła, a ci trzej pozostali największymi oraz najgroźniejszymi apostatami w Polsce. Są zatem skrajnie "antykatoliccy" - jak właśnie często "Tygodnik". Kiedy czyta się teksty jego obecnych autorów, ma się wrażenie, że to są myśli dojrzewających, wykluwających się apostatów, którzy już niedługo zachowają się jak tamci ich "wielcy" poprzednicy. "Tygodnik katolicki" jako "inkubator apostatów", czyli "arcy-antykatolicki". Przecież my w Krakowie znamy się, wiemy, who is who. Powszechnie wiadomo, że zdecydowana większość Redakcji Tygodnika to ludzie niewierzący albo wrogo nastawieni do Kościoła, wielorako zdemoralizowani. Mówi się, że jej posiedzenia przypominają nieraz sabat czarownic, na którym się radzi, jak by tu jeszcze zaatakować chrześcijan, w tym szczególnie biskupów, a wywyższyć jego wrogów. To dlatego też mają tyle sympatii dla satanisty Nergala, z ich grona oraz ich rodzin wyszło już wielu otwartych wrogów chrześcijaństwa, ale nie było jeszcze powołania kapłańskiego albo zakonnego. To dlatego też popierają genderyzm podobnie, jak komuniści polscy w 1920 roku popierali bolszewików idących na Warszawę.
Skoro „Tygodnik” jest po drugiej stronie barykady, to dlaczego są biskupi, którzy tam publikują?
Ależ nie wspierają „Tygodnika” w atakach na Kościół. Trzeba rozróżnić poglądy Redakcji i poglądy takich biskupów. Ja też, jeśli idę do TVN24 czy Polsat News, to nie dlatego, że podzielam poglądy ich dziennikarzy i właścicieli, ale żeby z kilkoma dobrymi argumentami osiągnąć miliony widzów ich programów. Są biskupi, którzy publikują w mediach jednoznacznie lewicowych, co nie oznacza, iż podzielają wrogie do Kościoła nastawienie tych mediów. Zresztą takich biskupów jest coraz mniej, to jest już jakaś zanikająca mniejszość mniejszości. Idą do "Tygodnika" zapewne także po to, żeby ratować jego redaktorów. Idą zgodnie z zaleceniami Ojca świętego Franciszka, który w swojej Adhortacji Apostolskiej Evangelii Gaudium wiernie cytując i powtarzając Benedykta XVI, stwierdza, że trzeba się troszczyć także o "środowisko osób ochrzczonych, które jednakże nie żyją zgodnie z wymogami chrztu św., nie przynależą całym sercem do Kościoła i nie doświadczają już pocieszenia płynącego z wiary" (pkt. 14). Na pewno napominają Redakcję, żeby nie odnosiła się z taką wrogością, nienawiścią i pogardą do innych chrześcijan, do całego Episkopatu, do Ojca Świętego, żeby nie zwalczała z taką wściekłością nauczania Kościoła, żeby nie popierała tak fanatycznie ks. Lemańskiego i Nergala. Jednak Redakcja widocznie zupełnie lekceważy sobie ich słowa, trwa w nienaruszalnym samouwielbieniu.
Mówił ksiądz o upadku Kościoła w Holandii. Upadek grozi też Kościołowi w Polsce jeśli nie będzie sprzeciwiał się gender i wierzący przyjmą te teorie jako prawdę?
Gender jest kolejną ideologią ateistyczną i służy ateizacji. Każdy człowiek musi mieć jakiś światopogląd, jakąś ogólną teorię wyjaśniającą istnienie jego i świata, także ateiści - choćby to była najgłupsza utopia. Ale ateista na początku popełnia fundamentalny błąd, bo mówiąc, że nie ma Boga, jest jak człowiek, który mówi, że nie ma słońca. Ale to tak, jakby twierdzić, że życie w ciągłym zaćmieniu słońca jest dobre i możliwe. To absurd, który musi prowadzić do serii kolejnych absurdów. Jednym z pierwszych jest przyjęcie na miejsca Boga jakiejś namiastki, jakiegoś bożka. Najczęściej jest nim władza, pieniądze, przyjemności zmysłowe, w tym zwłaszcza seksualne. To ostatnie dotyczy zwłaszcza genderystów. Żeby właściwie rozumieć ich teksty, źródła absurdów, które tam się nieustannie pojawiają, trzeba pamiętać, że to są ludzie, dla których często bogiem stał się seks, którzy sami nieraz żyją w niesamowitej rozwiązłości. Wtedy wiele rzeczy staje się w nich o wiele lepiej zrozumiałe. Najgorsze jednak, że taki prymitywny ateizm i rozpustę chcą narzucić wszystkim poprzez seksualizację dzieci i młodzieży. Aby możliwie dla wielu ludzi, podobnie jak dla nich, bogiem stał się seks, to ma poprawić ich samopoczucie. Oznacza to jednak straszną destrukcję młodych ludzi, ponieważ prowadzi do fiksacji na tym, co niższe i torpeduje właściwy rozwój najwyższych, duchowych poziomów ich człowieczeństwa, czyli czegoś najświętszego. Genderyści stosują tutaj szatańską zasadę, która niestety jest skuteczna: "nie walczcie z Kościołem wprost, ale seksualizujcie młodzież, reszta przyjdzie sama". Rzeczywiście, rozbudzać seksualnie dzieci to podobnie, jakby dawać im narkotyki albo wódkę. Im więcej dzieci przez to przejdzie, tym więcej będziemy mieć narkomanów, alkoholików i seks-narkomanów. Ludzi głęboko poranionych i wypaczonych, niezdolnych do normalnej pracy, do wiary, do życia w małżeństwie i rodzinie. Za to bardzo podatnych na ogłupianie, manipulowanie i sterowanie.
Co jest złego w mówieniu o seksie? Kościół też o nim mówi. Przypomina mi się tytuł jednej z książek ojca Ksawerego Knotza „Seks jest boski”.
Oczywiście, życie erotyczne jest wspaniałym bożym darem, jednak jego używanie musi być przeniknięte duchowością i rozumnością, musi być wkomponowane w całe człowieczeństwo i życie małżeńskie, inaczej człowiekowi grozi zniewolenie przez własne żądze. Seks oderwany od rozumu i duchowości to jakby potężny silnik oderwany od kadłuba jumbo-jeta, staje się groźny jak bomba. Dlatego między tym, co o seksie mówi Kościół, a tym co głoszą i propagują genderyści-ateiści są olbrzymie, fundamentalne różnice.
Jakie?
Dla Kościoła erotyka jest istotną, ale podporządkowaną czemuś wyższemu częścią życia, a dla nich jest jego centrum, jakimś bożkiem. Weźmy ich edukację seksualną. To nie jest żadna seks-edukacja, ale seks-deprawacja. Oni chcą ją przymusowo wprowadzić we wszystkich przedszkolach i szkołach. W ich programach czarno na białym jest napisane, że ich celem jest rozbudzanie seksualne dzieci. Mówią, że masturbacji trzeba uczyć już dzieci od 0 do 4 lat. I mają to robić ich rodzice. Ojciec, matka mają masturbować swoje dzieci! To jest pedofilia kazirodcza. Takie działanie oznacza zdruzgotanie człowieczeństwa. Te programy edukacji seksualnej są programami przestępczymi, zbrodniczymi, które uniemożliwiają normalny rozwój człowieka, jego osobowości. Dwunastoletnia dziewczynka ma prezerwatywy naciągać na sztuczne penisy i potem jeszcze je lizać, żeby ocenić ich smak. To jest trauma dla tych dzieci, zniszczenie wstydu i elementarnej ludzkiej wrażliwości. Dalej dzieci niemal od kołyski mają się być uczone, jak wspaniały jest homoseksualizm i jak miło być gejem, do istoty genderyzmu należy przecież homopropaganda i promocja homoseksualizmu. Zupełnie przemilcza się przy tym negatywne skutki homoseksualizmu, na przykład olbrzymią nadreprezentację gejów w chorobach wenerycznych i innych zakaźnych. Badania w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA i Kanadzie pokazują stały procent gejów chorych na AIDS, stanowią oni zwykle ponad 60% chorych na tę chorobę, a stanowią przecież tylko około 1% społeczeństwa. Czyli ponad 5900% relatywnej nadreprezentacji! Podobnie do 40% czynów pedofilnych ma charakter homoseksualny (albo biseksualny) i z reguły jest popełniane przez osoby uprawiające seks także z dorosłymi, czyli przez gejów. Znowu do 3900% relatywnej nadreprezentacji! Geje odpowiedzą na to, że skądże znowu, bo oni stanowią do 25% społeczeństwa (!). Tymczasem w Niemczech od ponad dziesięciu lat można zawierać homoseksualne związki partnerskie, jednak stanowią one tylko pół promila wszystkich powstałych w tym czasie związków, czyli jeden na dwa tysiące. Ten fakt jeszcze potwierdza badania pokazujące, że jest ich najwyżej około jednego procenta, a nie dwadzieścia pięć.
Wróćmy do gender. Polacy są skołowani i wielu nie chce już na ten temat rozmawiać.
Rozumiem ich. Mają inne problemy, rodziny na głowie, kłopoty z utrzymaniem i pracą. Same problemy bytowe tak ich przytłaczają, że nie mają siły na coś innego, na głębszą refleksję. Jednak mimo tego sprawami politycznymi i społecznymi trzeba się interesować, one są ważne. Podobnie było w czasach nazizmu i komunizmu. Obojętność, niewiedza, uleganie medialnym manipulacjom doprowadziło do władzy Hitlera i Lenina, bo ludzie nie pojmowali, co się dzieje. Byli ogłupieni mediami i im wierzyli. Jeśli byłoby w Niemczech więcej takich ludzi jak Hildebrand, to nie doszłoby do zwycięstwa tej strasznej ideologii. Podobnie w Rosji - gdy więcej ludzi myślało wcześniej jak nawrócony Kołakowski. Dlatego, jeśli nie chcemy żeby zapanowała kolejna dyktatura, to musimy się interesować tym, co dzieje się wokół nas. Niestety, historię często piszą zdecydowane mniejszości, które dobrze wiedzą, czego chcą i jak zdominować zdezorientowaną większość. I to one mogą osiągnąć władzę totalitarną. A wtedy o wiele trudniej będzie cokolwiek zrobić. Kiedy biskupi i profesorowie katoliccy krytykowali nazistów i komunistów, ci ich często za to prześladowali i zabijali. Jako męczennicy mieli jednak tym więcej racji i ostatecznie okazało się, że mieli ją całkowicie. Izraelici po Holokauście dobrze wiedzą, czym może grozić antysemityzm i mają szczególny zmysł do jego wczesnego wykrywania, dlatego ich szczególnie słuchamy, kiedy o tym mówią. Tak samo duchowni mają taki zmysł wobec teorii ateistycznych, anty-chrześcijańskich. Warto ich słuchać, historia już nieraz przyznała im rację - i to nieraz wbrew większości. W sprawach ateizmu wypada ich słuchać podobnie, jak Izraelitów słuchamy w kwestiach antysemityzmu, oni także mówią to na podstawie krwawego doświadczenia - eksterminacji duchownych dokonanej przez ateistów.
Rozumiem, że genderyści grają na zmęczenie umysłów?
Jeżeli dużo się o tym mówi, ale w sposób nieprawdziwy, to rzeczywiście ludzie nie są już w stanie tego słuchać. Widzę tu problem nieuczciwości mediów, które często nie służą prawdzie tylko interesom znikomych mniejszości oraz ich utopijnych ideologii. Dlatego też ludzie muszą mieć większy krytycyzm w odniesieniu do mediów, muszą dbać o czerpanie wiedz z rzetelnych źródeł. Przecież gołym okiem widać, które gazety w Polsce fanatycznie propagują genderideologię oraz zawierającą się w niej promocję seksnarkomanii i homoseksualizmu. Ludzie, którzy wierzą lewicowo nastawionym mediom w tym, co one mówią o gender, są podobnie mądrzy jak ci, którzy wierzyli „Trybunie Ludu” czy moskiewskiej "Prawdzie" w tym, co one pisały o komunizmie. Musimy się interesować, sprzeciwiać żeby te mniejszości, o których mówiłem, nie zdominowały nas. Genderyści to jest naprawdę mała grupka ateistów, ale jeśli uchwycą media i władzę, to wprowadzą dyktaturę. To się już dzieje.
Ale do totalitaryzmu jeszcze chyba daleko?
Niekoniecznie. Rysy totalitaryzmu już się pojawiają. W Sejmie procedowana jest ustawa, która pozwoli karać za jedno zdanie krytyki genderyzmu i homoideologii. Jak ona przejdzie, to jeśli pan powie, że lepszą sytuacją jest gdy dziecko ma ojca i matkę, a nie dwóch ojców lub dwie matki, albo jak sprzeciwi się pan otwarcie homoadopcji, to będzie pan uznany za homofoba. Skończy się to dla pana w najlepszym wypadku grzywną, a w najgorszym więzieniem. Dziś, jak wynika z badań, 90 proc. Polaków odrzuca homoadopcję. Ale w myśl tego projektu trzeba byłoby zamknąć ich w więzieniach, zbudować obozy koncentracyjne. To jest logika genderystów. Oni tak dużo mówią o tolerancji, ale jednocześnie tak szybko przechodzą do totalitaryzmu. To jest dialektyka myślenia ateistycznego. Ateista myśli, że on jest najmądrzejszy, bo odkrył, że Boga nie ma, że wszyscy jesteśmy tylko takimi bardziej inteligentnymi zwierzętami. On jest natomiast zwierzęciem najbardziej inteligentnym i dlatego ma prawo dominować oraz powsadzać nas wszystkich do więzienia, jeśli mu sie nie podporządkujemy. Jak zwierzęta na farmie u Orwella. W ten sposób niejako sam siebie stawia na miejscu Boga. To widać także w tej ustawie. Genderystów-ateistów nie można krytykować nawet jednym zdaniem jakby byli Bogiem, bo tylko Bóg nie podlega żadnej krytyce. Tak od zezwierzęcenia płynnie przechodzi się do samoubóstwienia. Coś w gruncie rzeczy demonicznego.
Jednak na tej zasadzie trzeba byłoby wsadzić do więzienia kanclerz Merkel lub wydalić z granic Polski, kiedy do nas przyjedzie. Bo przecież w kampanii wyborczej mówiła, że jest przeciwna homoadopcji i nie dopuści do jej wprowadzenia. Mimo to wygrała wybory i pomimo nacisków koalicyjnego SPD słowa dotrzymała. To jest zatem czołowa homofobka Europy. Tak samo papież Franciszek jest homofobem, bo każe wiernie zachowywać nauczanie Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu. Zatem po wprowadzeniu tej ustawy nie będzie można wpuścić go na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, trzeba je będzie odwołać albo zaczaić się i aresztować wszystkich jego uczestników, bo to będą pewnie same homofoby. Przecież nawet komuniści nie ważyli sie na takie absurdy.
Badania genderowe nad tzw. płcią kulturową nie są niczym nowym. W nauce obecne są od wielu lat. Czemu ta wielka debata i gorąca dysputa rozgorzała teraz?
Bo to teraz lobby genderowe i homoseksualne rozpoczęło ofensywę generalną. Gender i propagandę homoseksualizmu usiłuje wprowadzić się wszelkimi możliwymi kanałami. Poprzez politykę, ustawy sejmowe i propagandę medialną. Poprzez manipulowanie kulturą, bo tam w możliwie wielu dziełach ma być obecna gener- i homo-propaganda, gej zawsze jako najbardziej pozytywny bohater, "święte niewiniątko". Poprzez gender studies na uczelniach oraz wprowadzenie do szkół i przedszkoli genderowej seks-deprawacji. To wywołało opór i masową mobilizację najpierw środowisk związanych z wychowaniem - rodziców, nauczycieli i katechetów, a potem całego Kościoła i Episkopatu. Zobaczono też, jak straszną pogardę dla całego społeczeństwa, dla jego wiary i kultury oznacza program gender. Pogardę szczególnie dla świętego prawa rodziców do wychowania dzieci według swojego światopoglądu, co jest zagwarantowane przez Konstytucję Polski. W ubiegłym roku na konferencjach organizowanych pod patronatem Ministerstwa Edukacji przedstawiono programy genderystów. Masturbacja od urodzenia, współżycie seksualne od 12. roku życia, czyli od V klasa podstawówki. To jest wprowadzanie pedofilii do przedszkoli, do szkół, to jest masowy, zorganizowany gwałt na duszach dzieci. Dzieci są bardzo delikatne. Ich mózg i duchowość są jak plastelina, którą można łatwo odkształcić. A dzieci są naszym największym skarbem i za żadną cenę nie możemy dopuścić do ich deprawacji, do zaburzenia rozwoju ich bezcennego człowieczeństwa przez maniaków seksualnych. W obronie dzieci trzeba być gotowym na wszystko, także na śmierć.
Mówi się, że Kościół wymyślił gender, by przykryć skandale pedofilskie wśród księży.
Jest dokładnie odwrotnie. Usiłuje się zniszczyć autorytet Kościoła, by móc wprowadzić pedofilię systemową, czyli gender. Kościół jest przecież głównym przeciwnikiem genderowej rewolucji seksualnej, dlatego trzeba go zniszczyć na drodze do niej. Ten schemat przerabiano już w innych krajach. Trzeba też wiedzieć, że na przykład w Niemczech, przy okazji oskarżeń duchownych o pedofilię uświadomiono, sobie, że tamtejsza Partia Zielonych, najbardziej genderowa ze wszystkich, przez lata walczyła jak lew o legalizację pedofilii, złożyła nawet projekt odpowiedniej ustawy w Bundestagu. Najbardziej starali się o to sam jej przewodniczący Jürgen Trittin oraz Volker Beck, osoba ze ścisłego kierownictwa. Beck jest walczącym gejem i nawet przyjeżdżał do Polski, żeby propagować homoseksualizm. Zarazem w swoim kraju propagował pedofilię. Robiono to na wyraźne żądania organizacji homoseksualnych. Takich przykładów jest dużo więcej i w innych krajach, zawsze to samo, organizacje gejów są tymi, które jako pierwsze zabiegają o depenalizację pedofilii. Czy trzeba lepszych dowodów na szczególny związek pomiędzy homoseksualizmem, genderyzmem i pedofilią? Kiedy w Kościele pedofilia wśród duchownych (zwykle w 90% homoseksualna) to pojedyncze przypadki potępiane jak czyny Judasza, to genderyści w Niemczech starali się wprowadzenie pedofilii w sposób systemowy, ogólno-państwowy.
Twierdzi ksiądz, że badania kulturowe dotyczące płci zostały wypaczone?
Dokładnie. Pod przykrywką badań kulturowych płci, co można robić i ma to uzasadnienie, wprowadza się rewolucję seksualną. Diabeł kiedy kusi, to nie mówi, zrób to, bo to jest niedobre. On mówi, by coś zrobić, bo to jest fajne, super. Konsekwencje ulegania pokusie przychodzą później. Alkoholik, który widzi butelkę, myśli, że jak się napije, to będzie cudownie. Podobnie narkoman. Cudownie może jest przez kilka godzin, ale potem jest piekło. Nam się mówi, że gender to czysto naukowa teoria, że chodzi o równość, itp. Każdy może się z tym zgodzić. To jest jednak jakby marksizm teoretyczny, który obiecywał raj na ziemi. Ale pod tym ukrywa się jakby marksizm praktyczny, czyli bolszewizm, który doprowadził do największego piekła na ziemi. Podobnie pod genderyzmem teoretycznym wykładanym na uczelniach ukrywa się genderyzm praktyczny, czyli globalna deprawacja seksualna, która poprzez media, prawo i politykę ma być narzucona każdemu. Najbardziej nadająca ton temu wszystkiemu Judith Butler, czołowa postać ruchu lesbijskiego w USA, głosi, że płeć biologiczna i kulturowa nie mają ze sobą nic wspólnego. Płeć to jest jakby fantazja, którą możemy dowolnie ukształtować. Wtedy z seksualnością, z płcią można robić co się chce. Ludziom o różnych dziwnych preferencjach seksualnych to bardzo odpowiada, bo "tłumaczy i usprawiedliwia" ich postępowanie.
Wyobraża sobie ksiądz, że rozmawiamy o gender spokojnie i bez emocji. Debata na argumenty jest możliwa?
Oczywiście, że potrzebna jest rzeczowa dyskusja. U nas przybrała ona niedobry charakter. Nie ma argumentów, a są wyzwiska. Jest ona nacechowana nienawiścią i pogardą. Niestety genderyści osoby o przeciwnych poglądach traktują jak podludzi, z którymi nie ma o czym dyskutować. Jest seria wyzwisk i poniżania. Tymczasem normalnie dyskusja polega na tym, że przedstawiciele różnych partii czy grup społecznych rzeczowo przedstawiają swoje racje i z szacunkiem dla siebie rozmawiają. Ludzie słuchają i wyciągają wnioski, uczą się od siebie i korygują, tak tworzy się jakieś wspólne stanowisko, jakiś konsensus. W Polsce wciąż musimy uczyć się kultury dyskusji. Staram się tę kulturę wprowadzać w różnych dysputach telewizyjnych, w których ostatnio często występuję i widzę nawet, że dziennikarze to doceniają.
Mówił ksiądz ostatnio także do posłów w Sejmie.
To jest ważne, by szczególnie tam mówić o zagrożeniach, bo to posłowie tworzą prawo, a nie muszą od razu wiedzieć, czym grozi wprowadzenie gender. Oni też mają tysiące spraw na głowie i nie wszystko mogą od razu przeniknąć, oni też są manipulowani przez gender-lobby. A środowiska LGTB są mistrzami manipulacji, które przećwiczyli już w innych krajach. Ja jednak posiadam szczególną wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Widziałem na własne oczy, co robili w innych krajach. Mam kontakt z ludźmi z całej Europy. Wiem, co nam grozi i mówię o tym.
Gender nauka, czy jednak ideologia?
To wymaga rozróżnienia. Pewne fragmenty gender można uprawiać jako naukę. Jako studium nad rozumieniem płci. Role płci różnie się przecież rozumie w zależności od kultury, epoki. Weźmy chociaż kwestie podejścia do płci w chrześcijaństwie i islamie. I te różnice można studiować - abyśmy lepiej rozumieli człowieka, samych siebie. Ale nie z tego czynić centrum świata i najważniejszej dyscypliny. W sumie są to zagadnienia dość banalne z pograniczna historii, filozofii, socjologii. Nie można też tych różnic absolutyzować, bo obok nich są podobieństwa, tożsamość wynikające z naszej wspólnej, ludzkiej natury. Zarazem trzeba pamiętać, że genderyzm nieraz staje w oczywistej sprzeczności z nauką, szczególnie z genetyką i medycyną. Bo właśnie ta nauki na mówią, jak bardzo nasza płeć jest zakorzeniona w biologii.
A gdzie są te sprzeczności między genderyzmem i nauką?
Na przykład kobiety mają w mózgu dwa razy więcej, niż mężczyźni, tak zwanych "komórek zwierciadlanych", dzięki którym czytamy mowę ciała innych, wczuwamy się w ich emocje. Dlatego kobiety z reguły są lepsze w rozumieniu świata osób i żadne ubieranie chłopczyków w sukienki tego nie zmieni. Kiedy genderyści temu zaprzeczają, są jak Trofim Łysenko, naczelny biolog Związku Sowieckiego, który także odrzucał genetykę jako kapitalistyczny wymysł. Wtedy genderyzm staje się takim "łysenkizmem XXI wieku". Dalej genderyści twierdzą, że w płci prawie wszystko jest uwarunkowane kulturowo, czyli relatywne, ale jednocześnie usiłują nam narzucać swoją koncepcję jako absolutną, boską. Tymczasem jeśli wszystko jest relatywne, to również ich koncepcja jest taka i może być odrzucona przez każdego, kto woli inną. Mówią także, że wszystko w seksualności jest płynne i szczególnie cieszą się, gdy ktoś pojmowany dotąd jako osoba heteroseksualna deklaruje się jako osoba o skłonnościach homoseksualnych. Jednak zabraniają drogi przeciwnej. Osoby, które chcą odbyć drogę odwrotną, od homoseksualizmu do normalności, prześladują podobnie jak muzułmanie prześladują swoich pobratymców nawracających się na chrześcijaństwo. Lesbijki mówią, że walczą o prawa kobiet, a zarazem mówią że kobiety w wyniku ich rewolucji zanikną, bo kobiecość jest czymś umownym i lepiej, żeby je w ogóle nie było. Głoszą, że ich program służy ochronie przed pedofilią, a zarazem w Niemczech i innych krajach zabiegali legalizację pedofilii. Twierdzą, że ich program służy zabezpieczeniu przed ciążami i aborcjami nastolatek, a tymczasem tam, gdzie ten program zostanie wprowadzony, te ciąże i aborcje wzrastają lawinowo. Mówią, że walczą o godność kobiety, a tymczasem propagowane przez nich rozpasanie seksualne powiększa popyt na prostytutki, czyli kobiety najbardziej poniżone. Domagają się szacunku i tolerancji dla każdego, a wobec swoich krytyków stosują mowę pogardy i nienawiści. Gdy tylko już mogą, prześladują ich, karzą, wsadzają do więzień.
Upierają się jednak, że to nauka
Tak, w świetle powyższych faktów ich teorie są często tak naukowe, jak naukowy komunizm. Podstawy ich filozofii są bardzo słabe. To często jest taki typowy postmodernistyczny bełkot, gdzie można sobie opowiadać wszystko, bo każda narracja jest podobnie równouprawniona (oczywiście poza tą krytyczna wobec nich). Nie ma tam odpowiednich uzasadnień, logiki, metodologii, filozofii poznania. Jako filozof, szczególnie odpowiedzialny za rzetelne myślenie, muszę gender traktować całościowo jak ideologię, jako kolejną bezsensowną utopię. Zwłaszcza, że jak już mówiliśmy, pod pozorem nauki usiłuje się przeprowadzić rewolucję seksualną. To jest zbrodnia, której usiłują dokonać na całej ludzkości. Naziści mówili, że zrobią Niemcom dobrze, że będą mieli tysiącletnią Rzeszę i będą panami świata. Skończyło się Stalingradem i niebywałym zniszczeniem Niemiec. Tak samo komuniści obiecywali wszystkim raj na ziemi, a zrobili takie piekło, jakiego jeszcze nie było w dziejach świata. Koncepcja, która fundamentalnie rozmija się z rzeczywistością, musi prowadzić do zniszczenia, do katastrofy. Jeżeli wyklucza się Boga, to tak, jakby nienarodzone jeszcze dziecko twierdziło w łonie swej matki, że jej nie ma i chciało żyć bez niej. Jeśli ktoś jest ptakiem, a będzie udawał rybę to się utopi. Jak ktoś jest rybą, a chce latać jak ptak, to sobie kark skręci. To są konsekwencje błędnych koncepcji. Jeśli jesteśmy ostrożni w stosunku do nazizmu i nacjonalizmu, do antysemityzmu, to z taką samą ostrożnością albo jeszcze większą, musimy podchodzić do antychrystianizmu, do ateistycznych teorii lewackich, bo one doprowadziło trzykrotnej większej liczby ofiar - ponad 150 milionów wobec 50 milionów ofiar Drugiej Wojny.
Często podkreśla się, że gender doprowadzi do katastrofy demograficznej. To prawda?
Oczywiście. Europa umiera, stajemy się domem starców. Tam gdzie zamyka się Kościoły, wkrótce zamyka się także przedszkola i szkoły, a otwiera się nowe domy publiczne, gdzie kolejne miliony kobiet żyją w największym poniżeniu jako niewolnice seksualne. Tak genderyzm poprzez rozbudzanie rozpasania seksualnego mężczyzn gotuje najgorszy los kobietom. Dokładnie wbrew swoim obietnicom, ale podobnie, jak marksizm uczynił to z robotnikami. Prostytucja eksploduje, a ona potomstwa nie daje. W Europie mamy coraz większy ocean seksu, a coraz mniej małżeństw, rodzin i dzieci. My teraz nie potrzebujemy jeszcze więcej nawet najbardziej osobliwej rozpusty, ale zdrowych małżeństw, rodzin i dzieci. Warunkiem rozwoju człowieka jest zdrowa rodzina. Najbardziej wartościowi ludzie wychodzą się z najbardziej wartościowych rodzin. Do dobrego wychowania człowieka potrzebujemy zdrowych, pięknych, trwałych rodzin. Tam, gdzie dziecko doświadcza miłości i wierności matki i ojca, tam najlepiej się rozwija. Warunkiem rozwoju kulturowego jest porządek seksualny. Dlaczego kultura judeochrześcijańska zdominowała świat? Miedzy innymi dlatego, że wprowadziła pozytywną rewolucję seksualną, Postawiła na model małżeństwa monogamicznego jako wzór i model dominujący. To było zupełnie nieznane w politeistycznym świecie. W starożytności były właściwie dwa rodzaje seksu: dominujący i zdominowany. Jeśli ktoś był panem, właścicielem to mógł uprawiać seks z kim chciał; kobietą, mężczyzną, dzieckiem, zwierzęciem. To było dla nich normalne. Judeochrześcijaństwo to zmieniło. A genderyści, jak poganie, próbują wrócić do starożytnej rozpusty. To jest cofanie ewolucji.
A jaka jest szansa, że akurat Polska sobie z tym poradzi?
Duża. W Polsce ani nazizm, ani komunizm nie zwyciężyły o własnych siłach, musiano je przynieść na bagnetach i wprowadzać w katowniach gestapo oraz katowniach komunistów, a i tak u nas były najsłabsze, najgorzej się przyjęły, znalazły najmniej kolaborantów. Bo w Polsce szczególnie mocna jest wiara, a gdzie jest wiara, tam mniej miejsca na ideologie. Podobnie Polacy są mistrzami świata w ratowaniu Żydów z poświęceniem własnego życia. Większość "Sprawiedliwych wśród narodów świata" to Polacy. Także moja rodzina w Krakowie ich ratowała, mój dziadek i babcia. Potem moja babcia zmarła z winy hitlerowców, a dziadek po wojnie razem z wujkiem trafili do stalinowskiego więzienia. Mój ojciec był w partyzantce AK, u "Jędrusiów", za co po wojnie prześladowało go UB. Podobnie było w dalszej rodzinie. Na podstawie takich doświadczeń Polacy szczególnie dobrze wiedzą, lepiej, niż narody, do czego mogą doprowadzić ateistyczne, antychrześcijańskie ideologie, to dlatego też mają one tak małe szanse w Polsce. To jest nasz dar dla innych narodów, tego one mogą się uczyć od nas - skoro my już mamy tyle uczyć się od nich. Naturalna, bratersko-siostrzana wymiana darów.
Ks. Dariusz Oko jest teologiem i filozofem, wykładowcą Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie
Mam się przejmować mową nienawiści i pogardy skierowaną do mnie? Przecież ci sami lewacy i ateiści, którzy coraz bardziej mi ubliżają, z tą samą nienawiścią i pogardą mówią w ogóle o Kościele, o biskupach i o Ojcu Świętym. Nasze imiona wymieniają nieraz jednym tchem. Tak sami potwierdzają, że dobrze służę Kościołowi, wiernie go reprezentuję, to przecież zaszczyt dla mnie.
A nie wydaje się księdzu, że jest trochę osamotniony? Jest kilku biskupów, którzy nie boją się mówić o gender a tylko jeden występujący w mediach i udzielający wywiadów ksiądz Oko?
To złudzenie wynikające z mojej ostatnio rzeczywiście wyjątkowo częstej obecności w głównych mediach. Przede wszystkim to, co od miesięcy głoszę w moich wykładach, znalazło świetne potwierdzenie w liście wszystkich biskupów Polski na Uroczystość Świętej Rodziny 29 grudnia 2013 r. Właściwie tego listu mogę używać jako świetnego streszczenia moich tekstów. Przed rokiem otrzymałem specjalne podziękowanie i błogosławieństwo od Ojca Świętego Benedykta XVI, który sam zdecydowanie skrytykował i odrzucił ideologię gender. Zawsze moje prace w tym zakresie wspierali księża kardynałowie Stanisław Dziwisz i Marian Jaworski oraz świętej pamięci ksiądz kardynał Stanisław Nagy. Na opłatku lekarzy w niedzielę 12 stycznia mój biskup, ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz, w obecności kilkuset osób jednoznacznie pochwalił moją działalność medialną w walce z gender. Sam też zdecydowanie skrytykował tę ideologię jako olbrzymie zagrożenie dla dzieci. Wspomniał, że zalecił siostrom zakonnym oddanie pieniędzy unijnych, skoro warunkiem ich otrzymania jest wprowadzanie do przedszkola programu gender. Wcześniej, w ostatnią niedzielę roku, osobiście przeczytał w kościele w Zakopanem list Episkopatu - jako znak napomnienia dla tych, którzy wzywali do jego bojkotu. Podobnie publicznie poparło mnie wielu innych biskupów. W ostatnim czasie na wykłady w swoich diecezjach zaprosili mnie między innymi księża arcybiskupi Józef Michalik, Wacław Depo i Marek Jędraszewski. W szeregu innych diecezji już miałem wykłady albo mam mieć. To wszystko przy pełnym poparciu ordynariuszów tych diecezji. Każdy biskup, którego spotykam, wyrażam mi swoje serdeczne poparcie i uznanie.
Ale czy poza biskupami są ludzie, zwłaszcza naukowcy, którzy tak samo zdecydowanie krytykują gender?
Oczywiście i jest ich coraz więcej. Chociażby ks. prof. Paweł Bortkiewicz z Uniwersytetu Poznańskiego; pani prof. Maria Ryś i ks. dr Marek Dziewiecki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie; pan dr hab. Aleksander Stępkowski z Uniwersytetu Warszawskiego; prof. Franciszek Adamski i dr Piotr Mostownik z Uniwersytetu Jagiellońskiego; ks. prof. Andrzej Maryniarczyk, ks. prof. Tadeusz Guz i pan dr Marek Czachorowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego; ks. dr Leszek Woroniecki, pani dr Teresa Król i wielu, wielu innych. Tysiące, miliony ludzi zaczynają dostrzegać zagrożenie i zaczynają stawiać opór gigantycznej manipulacji, której jesteśmy poddawani. Ludzie wierzący dobrze wiedzą, o co tu chodzi, kto ma rację. Otrzymuję tysiące maili z podziękowaniami i wyrazami poparcia. Coraz więcej nieznanych mi ludzi zatrzymuje mnie na ulicy, w pociągu, autobusie i dziękuje za to, co robię. W grudniu prowadziłem rekolekcje akademickie w duchowym centrum Warszawy, w kościele św. Anny położonym pomiędzy Uniwersytetem i Zamkiem Królewskim. Zostałem na nie zaproszony na podstawie decyzji przedstawicieli wszystkich uczelni warszawskich tamtejszego Duszpasterstwa Akademickiego, którzy przez aklamację wybrali osobę rekolekcjonisty. Zgodność aż tak wielka przedstawicieli tysięcy studentów zdarzyła się tam po raz pierwszy.
Bo w mediach to głównie ksiądz jest widoczny, udziela wywiadów, dyskutuje.
Faktycznie, moje teksty publikowały wszystkie większe media katolickie
- Fronda, Gość Niedzielny, KAI, Nasz Dziennik, Niedziela
oraz wiele mniejszych. We wszystkich tych redakcjach mam gorących zwolenników. Podobnie w telewizjach, raz zdarzyło się nawet, że jednego wieczoru (8 października 2013) byłem w programach
Polsatu News, TVN 24,
i
Telewizji Trwam,
czyli u pani Agnieszki Gozdyry, Moniki Olejnik i ojca Tadeusz Rydzyka prawie równocześnie. Mam sympatyków także w największych stacjach telewizyjnych i dyskutowałem w nich już z większością najbardziej znanych wrogów Kościoła w Polsce. To jest zapewne efekt mojej dialogiczności oraz charyzmatu medialnego, który został mi dany i którzy inni doceniają. Potrzeba jednak, żeby takich osób było coraz więcej i do takiej działalności namawiam przyjaciół. To bardzo ważne, bo media mają olbrzymi wpływ na zbiorową świadomość, nieraz większy niż rodzina czy Kościół. W mediach toczy się walka o duszę narodu. Dlatego szczególnie cieszę, się, że liczba widzów, którzy oglądali programy telewizyjne z moim udziałem, przekroczyła już sto milionów, tyle razy udało mi się przedstawić im szereg dobrych argumentów, których poza tym może w ogóle by nie usłyszeli. Obliczyłem, że gdybym taką liczbę słuchaczy chciał osiągnąć na normalnej drodze głoszenia kazań, to musiałbym je mówić ponad 3300 lat.
Ale to o księdzu mówi się, że jest ksiądz oszołomem...
Nie odpowiadam za prymitywizm i chamstwo lewaków. Mówię o zagrożeniach gender z otwartą przyłbicą. Staram się iść drogą mojego nauczyciela, ks. prof. Tischnera, ale też i drogą błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Oni obaj byli znani ze swoje krytyki marksizmu i władz komunistycznych. Wyrażali to, co myślały i czuły miliony, niektórym jest dany taki dar darmo dany. Jeden z największych polski filozofów, prof. Leszek Kołakowski, przeszedł drogę od fascynacji marksizmem do jego krytyki. Kiedy pod koniec życia widział początki genderyzmu, krytykował go podobnie, jak marksizm. Niedawno skończyłem lekturę jego dzieł wszystkich. Jako filozof staram się kontynuować jego pracę, używać jego metod i narzędzi. Podobnie wielkim wzorem jest dla mnie Dietrich von Hildebrand, genialny i święty filozof niemiecki, który jako jeden z bardzo nielicznych od razu doskonale rozpoznał, czym jest hitleryzm i zdecydowanie mu się sprzeciwił. Zapłacił za to nazistowskim wyrokiem śmierci, latami ucieczki i tułaczki. Natomiast po wojnie doskonale przewidział, co będzie z tzw. teologią liberalną w Holandii po Soborze, jak bardzo zniszczy ona tamtejszy Kościół. Wiele osób niezależnie od siebie stwierdza, że moje działania są podobne do tych Hildebranda, Kołakowskiego, Tischnera, Popiełuszki. O ile tak jest, jest to oczywiście przede wszystkim darem Najwyższego oraz dobrego wychowania i edukacji w polskie rodzinie, szkole i Kościele, zasługą tych, którzy mnie kształtowali.
Przeciwnicy podważają jednak księdza kompetencje intelektualne i naukowe
Wszystko jest przede wszystkim darem i łaską, trzeba być skromnym, ale nie można też kłamać. W kontekście powtarzających się ataków lewaków i ateistów muszę powiedzieć, że byłem prymusem w najlepszym podówczas liceum Krakowa, II LO im. Sobieskiego (podobnie, jak w czasie całego procesu nauki). Mam wysoko ocenione doktoraty z filozofii i teologii oraz habilitację z filozofii. Moim doktoratem z teologii zachwycał się między ks. prof. Józef Tischner, napisał jego znakomitą recenzję. Nad moją drogą naukową czuwał i czuwa ksiądz kardynał Marian Jaworski, najbliższy przyjaciel bł. Jana Pawła II. Filozofią i teologią intensywnie zajmuję się od ponad 40 lat, przez sześć lat studiowałem w Niemczech, Stanach Zjednoczonych i we Włoszech. Na pracy naukowej i duszpasterskiej spędziłem za granicą ponad 10 lat, poznałem ponad 40 krajów na sześciu kontynentach. Równocześnie przez całe prawie już 30 lat kapłaństwa jestem zaangażowany w duszpasterstwie, jako stały rezydent wypełniam z radością szereg obowiązków zwykłego wikarego. Przez 16 lat byłem duszpasterzem studentów, od 17 lat jestem duszpasterzem służby zdrowia. To wszystko oznacza, że poznałem już, nieraz w sposób bardzo głęboki, intymny, losy tysięcy ludzi, tysięcy małżeństw i rodzin - w Polsce i zagranicą. Znam zatem Kościół z dwóch wspaniałych perspektyw. Z jednej strony z jego duchowych, teologicznych i filozoficznych szczytów, a z drugiej od samych duszpasterskich podstaw. Dzięki temu posiadam unikalną wiedzę "w głąb" i "wszerz", jestem uznawany za jednego z najlepiej wykształconych ludzi w Polsce. Tak łatwiej jest mi trafnie ocenić, jaka teoria pomaga w budowaniu i rozwoju człowieczeństwa, a jak jest raczej chorym produktem chorej duszy, który zatruje innych. Z tych wielorakich źródeł, nie z powietrza przecież, bierze się siła przekonywania moich wystąpień medialnych. To również dlatego moje teksty wywoływały już nieraz ogólnopolskie, a nawet ogólno-kościelne debaty. Jeżeli ateistyczni głównie przeciwnicy na to wszystko potrafią odpowiedzieć jedynie wyzwiskami, to o czym z nimi rozmawiać?
Gender w pewnym sensie zastępuje wiarę?
Tak. Zastępuje wiarę, ale też naukę i rzetelną filozofię. Ideologie to są religie ateistów. Gdzie śpią rozum i wiara, tam budzą się upiory i demony ideologii. Gender teoretyczny zastępuje marksizm, a gender praktyczny bolszewizm. To taki neo-marksizm i neobolszewizm. Po kompromitacji marksizmu ateiści wymyślili sobie genderyzm, po kompromitacji genderyzmu wymyślą sobie jakiś "dunderyzm". A trzeba pamiętać o tym, że marksiści praktyczni doprowadzili do największych zbrodni w dziejach całego świata – policzono już ponad 150 milionów ofiar komunizmu, w tym samej Europie przynajmniej 110 tys. księży zamordowanych przez komunistycznych ateistów. I teraz duchowe dzieci tych ludzi, a nawet i fizyczne, głoszą nam genderyzm. Płynnie przeszli od jednego do drugiego. Czymś przecież muszą się zajmować, jakoś muszą sobie świat tłumaczyć.
Nie przesadza ksiądz?
Proszę zauważyć, że przecież w Polsce, pośród polityków i dziennikarzy, największymi propagatorami genderyzmu są ci, którzy słyną też z największej nienawiści do Kościoła. O duchownych mówią z podobną pogardą i nienawiścią, jak naziści o Izraelitach. Właściwie w ich wypowiedziach brakuje tylko wezwania do mordowania księży jak Żydów, to byłaby logiczna konsekwencja ich słów, skoro jesteśmy tak parszywi, jak mówią. Gdyby w ich wypowiedziach słowo "księża" zmienić na "Żydzi" to mielibyśmy do czynienia z oczywistymi wypowiedziami antysemickimi. W normalnym państwie tacy ludzie już dawno siedzieliby w więzieniach za sianie nienawiści do mniejszości religijnej, a u nas są protagonistami genderyzmu.
Ksiądz mówi, że ataków na Kościół dokonują jego wrogowie, ale daje się zauważyć taki trend, że są one niejako wspierane przez środowiska katolickie, które w pewnym stopniu legitymizują działania genderystów. Weźmy „Tygodnik Powszechny”, którego środowisko mówi wręcz, by przestać mówić o zagrożeniach gender, nawoływał do tego aby księża nie czytali z ambon listu biskupów na ten temat.
To oczywisty bunt "kościoła Michnika", czyli ochrzczonych, którzy bardziej kierują się nauczaniem "Gazety Wyborczej", niż papieża, którzy przeszli już na pozycje lewackich ideologii. „Tygodnik Powszechny”, podobnie, jak niektóre inne środowiska, od lat neguje nauczanie Kościoła, zwłaszcza w dziedzinie etyki życia seksualnego i małżeńskiego. Tak, jak ostatnio propaguje genderyzm, tak od lat promuje homoseksualizm i homoideologię, która jest istotną częścią genderyzmu. Tutaj „Tygodnik” już dawno przeszedł na stronę wrogów Kościoła, a zdrajca może wywołać o wiele więcej szkód, niż otwarty wróg - chociażby przez sianie zamętu i zniechęcenia wśród wiernych. Właśnie takie środowiska nieraz najbardziej przyczyniły się do niszczenia Kościoła na Zachodzie, bardziej, niż zewnętrzni wrogowie. Sam wielokrotnie to obserwowałem. Zauważmy, że prawie w każdej sprawie spornej pomiędzy teologami, a lewackim ideologami, "Tygodnikowi" jest bliżej do tych ostatnich. "Tygodnik" tych ideologii prawie nigdy nie krytykuje, za to ciągle atakuje największych obrońców Kościoła, najbardziej gorliwych chrześcijan, w tym poszczególnych biskupów i cały Episkopat. Wyraża się o nich z niesamowitą niechęcią i pogardą, dokładnie w stylu ks. prof. Michała Czajkowskiego, który po 20 latach współpracy z UB, wydawaniu mu ludzi Kościoła, w tym szczególnie ks. Jerzego Popiełuszki, miał jeszcze czelność krytykować cały polski Kościół, w tym szczególnie Episkopat. Potem lewackie, dominujące media cytują te wypowiedzi jako rzekomo katolickie siejąc tym większy zamęt w Kościele. Przecież to jest typowa zdrada, typowe działania piątej kolumny, czyny judaszowo-kainowe. To pismo staje się jakby koniem trojańskim.
Ostre słowa ksiądz wypowiada...
Bo, w czymś takim w żadnym wypadku nie można brać udziału, to zagraża zbawieniu innych i własnemu. Ale każdy musi już wybrać sam, czy za Zbawcę wybierze Jezusa Chrystusa, czy też kogoś innego. Musi jednak przyjąć konsekwencje tego wyboru. Dla "Tygodnika" są nimi jego bankructwo materialne będące skutkiem bankructwa duchowego. Proces bardzo podobny do samo-unicestwienia się Kościoła holenderskiego, taka mała polska Holandia. To jest jednak nieuniknione, kiedy wierzący sam infekuje się lewackimi ideami, to tak, jakby zdrowy człowiek wstrzykiwał sobie wirusy AIDS, skutki muszą być straszne. Kierownictwo tego pisma w dodatku zachowuje się podobnie, jak dyrektor, który objął zarządzanie świetnie prosperującego przedsiębiorstwa i w krótkim czasie doprowadził go do bankructwa. Potem jednak zarozumiale poucza kolegów, jak mają prowadzić swoje zyskowne fabryki. "Tygodnik" przegrał prawie wszystko, co mógł przegrać, stracił poparcie w każdej grupie czytelników, ale dalej uważa się za jakby nieomylnego i wszechwiedzącego. Cóż, "pycha z nieba spycha".
Ale "Tygodnik" w podtytule wciąż ma przymiotnik „katolicki”.
Podobnie "katolickie" przez lata były jego gwiazdy pierwszej wielkości - ks. prof. Czajkowski oraz byli księża profesorowie Obirek, Bartoś i Węcławski. Dzisiaj ten pierwszy jest niejako personifikacją zdrady Kościoła, a ci trzej pozostali największymi oraz najgroźniejszymi apostatami w Polsce. Są zatem skrajnie "antykatoliccy" - jak właśnie często "Tygodnik". Kiedy czyta się teksty jego obecnych autorów, ma się wrażenie, że to są myśli dojrzewających, wykluwających się apostatów, którzy już niedługo zachowają się jak tamci ich "wielcy" poprzednicy. "Tygodnik katolicki" jako "inkubator apostatów", czyli "arcy-antykatolicki". Przecież my w Krakowie znamy się, wiemy,
who is who.
Powszechnie wiadomo, że zdecydowana większość Redakcji Tygodnika to ludzie niewierzący albo wrogo nastawieni do Kościoła, wielorako zdemoralizowani. Mówi się, że jej posiedzenia przypominają nieraz sabat czarownic, na którym się radzi, jak by tu jeszcze zaatakować chrześcijan, w tym szczególnie biskupów, a wywyższyć jego wrogów. To dlatego też mają tyle sympatii dla satanisty Nergala, z ich grona oraz ich rodzin wyszło już wielu otwartych wrogów chrześcijaństwa, ale nie było jeszcze powołania kapłańskiego albo zakonnego. To dlatego też popierają genderyzm podobnie, jak komuniści polscy w 1920 roku popierali bolszewików idących na Warszawę.
Skoro „Tygodnik” jest po drugiej stronie barykady, to dlaczego są biskupi, którzy tam publikują?
Ależ nie wspierają „Tygodnika” w atakach na Kościół. Trzeba rozróżnić poglądy Redakcji i poglądy takich biskupów. Ja też, jeśli idę do
TVN24
czy
Polsat News,
to nie dlatego, że podzielam poglądy ich dziennikarzy i właścicieli, ale żeby z kilkoma dobrymi argumentami osiągnąć miliony widzów ich programów. Są biskupi, którzy publikują w mediach jednoznacznie lewicowych, co nie oznacza, iż podzielają wrogie do Kościoła nastawienie tych mediów. Zresztą takich biskupów jest coraz mniej, to jest już jakaś zanikająca mniejszość mniejszości. Idą do "Tygodnika" zapewne także po to, żeby ratować jego redaktorów. Idą zgodnie z zaleceniami Ojca świętego Franciszka, który w swojej Adhortacji Apostolskiej
Evangelii Gaudium
wiernie cytując i powtarzając Benedykta XVI, stwierdza, że trzeba się troszczyć także o "środowisko osób ochrzczonych, które jednakże nie żyją zgodnie z wymogami chrztu św., nie przynależą całym sercem do Kościoła i nie doświadczają już pocieszenia płynącego z wiary" (pkt. 14). Na pewno napominają Redakcję, żeby nie odnosiła się z taką wrogością, nienawiścią i pogardą do innych chrześcijan, do całego Episkopatu, do Ojca Świętego, żeby nie zwalczała z taką wściekłością nauczania Kościoła, żeby nie popierała tak fanatycznie ks. Lemańskiego i Nergala. Jednak Redakcja widocznie zupełnie lekceważy sobie ich słowa, trwa w nienaruszalnym samouwielbieniu.
Mówił ksiądz o upadku Kościoła w Holandii. Upadek grozi też Kościołowi w Polsce jeśli nie będzie sprzeciwiał się gender i wierzący przyjmą te teorie jako prawdę?
Gender jest kolejną ideologią ateistyczną i służy ateizacji. Każdy człowiek musi mieć jakiś światopogląd, jakąś ogólną teorię wyjaśniającą istnienie jego i świata, także ateiści - choćby to była najgłupsza utopia. Ale ateista na początku popełnia fundamentalny błąd, bo mówiąc, że nie ma Boga, jest jak człowiek, który mówi, że nie ma słońca. Ale to tak, jakby twierdzić, że życie w ciągłym zaćmieniu słońca jest dobre i możliwe. To absurd, który musi prowadzić do serii kolejnych absurdów. Jednym z pierwszych jest przyjęcie na miejsca Boga jakiejś namiastki, jakiegoś bożka. Najczęściej jest nim władza, pieniądze, przyjemności zmysłowe, w tym zwłaszcza seksualne. To ostatnie dotyczy zwłaszcza genderystów. Żeby właściwie rozumieć ich teksty, źródła absurdów, które tam się nieustannie pojawiają, trzeba pamiętać, że to są ludzie, dla których często bogiem stał się seks, którzy sami nieraz żyją w niesamowitej rozwiązłości. Wtedy wiele rzeczy staje się w nich o wiele lepiej zrozumiałe. Najgorsze jednak, że taki prymitywny ateizm i rozpustę chcą narzucić wszystkim poprzez seksualizację dzieci i młodzieży. Aby możliwie dla wielu ludzi, podobnie jak dla nich, bogiem stał się seks, to ma poprawić ich samopoczucie. Oznacza to jednak straszną destrukcję młodych ludzi, ponieważ prowadzi do fiksacji na tym, co niższe i torpeduje właściwy rozwój najwyższych, duchowych poziomów ich człowieczeństwa, czyli czegoś najświętszego. Genderyści stosują tutaj szatańską zasadę, która niestety jest skuteczna: "nie walczcie z Kościołem wprost, ale seksualizujcie młodzież, reszta przyjdzie sama". Rzeczywiście, rozbudzać seksualnie dzieci to podobnie, jakby dawać im narkotyki albo wódkę. Im więcej dzieci przez to przejdzie, tym więcej będziemy mieć narkomanów, alkoholików i seks-narkomanów. Ludzi głęboko poranionych i wypaczonych, niezdolnych do normalnej pracy, do wiary, do życia w małżeństwie i rodzinie. Za to bardzo podatnych na ogłupianie, manipulowanie i sterowanie.
Co jest złego w mówieniu o seksie? Kościół też o nim mówi. Przypomina mi się tytuł jednej z książek ojca Ksawerego Knotza „Seks jest boski”.
Oczywiście, życie erotyczne jest wspaniałym bożym darem, jednak jego używanie musi być przeniknięte duchowością i rozumnością, musi być wkomponowane w całe człowieczeństwo i życie małżeńskie, inaczej człowiekowi grozi zniewolenie przez własne żądze. Seks oderwany od rozumu i duchowości to jakby potężny silnik oderwany od kadłuba jumbo-jeta, staje się groźny jak bomba. Dlatego między tym, co o seksie mówi Kościół, a tym co głoszą i propagują genderyści-ateiści są olbrzymie, fundamentalne różnice.
Jakie?
Dla Kościoła erotyka jest istotną, ale podporządkowaną czemuś wyższemu częścią życia, a dla nich jest jego centrum, jakimś bożkiem. Weźmy ich edukację seksualną. To nie jest żadna seks-edukacja, ale seks-deprawacja. Oni chcą ją przymusowo wprowadzić we wszystkich przedszkolach i szkołach. W ich programach czarno na białym jest napisane, że ich celem jest rozbudzanie seksualne dzieci. Mówią, że masturbacji trzeba uczyć już dzieci od 0 do 4 lat. I mają to robić ich rodzice. Ojciec, matka mają masturbować swoje dzieci! To jest pedofilia kazirodcza. Takie działanie oznacza zdruzgotanie człowieczeństwa. Te programy edukacji seksualnej są programami przestępczymi, zbrodniczymi, które uniemożliwiają normalny rozwój człowieka, jego osobowości. Dwunastoletnia dziewczynka ma prezerwatywy naciągać na sztuczne penisy i potem jeszcze je lizać, żeby ocenić ich smak. To jest trauma dla tych dzieci, zniszczenie wstydu i elementarnej ludzkiej wrażliwości. Dalej dzieci niemal od kołyski mają się być uczone, jak wspaniały jest homoseksualizm i jak miło być gejem, do istoty genderyzmu należy przecież homopropaganda i promocja homoseksualizmu. Zupełnie przemilcza się przy tym negatywne skutki homoseksualizmu, na przykład olbrzymią nadreprezentację gejów w chorobach wenerycznych i innych zakaźnych. Badania w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii, USA i Kanadzie pokazują stały procent gejów chorych na AIDS, stanowią oni zwykle ponad 60% chorych na tę chorobę, a stanowią przecież tylko około 1% społeczeństwa. Czyli ponad 5900% relatywnej nadreprezentacji! Podobnie do 40% czynów pedofilnych ma charakter homoseksualny (albo biseksualny) i z reguły jest popełniane przez osoby uprawiające seks także z dorosłymi, czyli przez gejów. Znowu do 3900% relatywnej nadreprezentacji! Geje odpowiedzą na to, że skądże znowu, bo oni stanowią do 25% społeczeństwa (!). Tymczasem w Niemczech od ponad dziesięciu lat można zawierać homoseksualne związki partnerskie, jednak stanowią one tylko pół promila wszystkich powstałych w tym czasie związków, czyli jeden na dwa tysiące. Ten fakt jeszcze potwierdza badania pokazujące, że jest ich najwyżej około jednego procenta, a nie dwadzieścia pięć.
Wróćmy do gender. Polacy są skołowani i wielu nie chce już na ten temat rozmawiać.
Rozumiem ich. Mają inne problemy, rodziny na głowie, kłopoty z utrzymaniem i pracą. Same problemy bytowe tak ich przytłaczają, że nie mają siły na coś innego, na głębszą refleksję. Jednak mimo tego sprawami politycznymi i społecznymi trzeba się interesować, one są ważne. Podobnie było w czasach nazizmu i komunizmu. Obojętność, niewiedza, uleganie medialnym manipulacjom doprowadziło do władzy Hitlera i Lenina, bo ludzie nie pojmowali, co się dzieje. Byli ogłupieni mediami i im wierzyli. Jeśli byłoby w Niemczech więcej takich ludzi jak Hildebrand, to nie doszłoby do zwycięstwa tej strasznej ideologii. Podobnie w Rosji - gdy więcej ludzi myślało wcześniej jak nawrócony Kołakowski. Dlatego, jeśli nie chcemy żeby zapanowała kolejna dyktatura, to musimy się interesować tym, co dzieje się wokół nas. Niestety, historię często piszą zdecydowane mniejszości, które dobrze wiedzą, czego chcą i jak zdominować zdezorientowaną większość. I to one mogą osiągnąć władzę totalitarną. A wtedy o wiele trudniej będzie cokolwiek zrobić. Kiedy biskupi i profesorowie katoliccy krytykowali nazistów i komunistów, ci ich często za to prześladowali i zabijali. Jako męczennicy mieli jednak tym więcej racji i ostatecznie okazało się, że mieli ją całkowicie. Izraelici po Holokauście dobrze wiedzą, czym może grozić antysemityzm i mają szczególny zmysł do jego wczesnego wykrywania, dlatego ich szczególnie słuchamy, kiedy o tym mówią. Tak samo duchowni mają taki zmysł wobec teorii ateistycznych, anty-chrześcijańskich. Warto ich słuchać, historia już nieraz przyznała im rację - i to nieraz wbrew większości. W sprawach ateizmu wypada ich słuchać podobnie, jak Izraelitów słuchamy w kwestiach antysemityzmu, oni także mówią to na podstawie krwawego doświadczenia - eksterminacji duchownych dokonanej przez ateistów.
Rozumiem, że genderyści grają na zmęczenie umysłów?
Jeżeli dużo się o tym mówi, ale w sposób nieprawdziwy, to rzeczywiście ludzie nie są już w stanie tego słuchać. Widzę tu problem nieuczciwości mediów, które często nie służą prawdzie tylko interesom znikomych mniejszości oraz ich utopijnych ideologii. Dlatego też ludzie muszą mieć większy krytycyzm w odniesieniu do mediów, muszą dbać o czerpanie wiedz z rzetelnych źródeł. Przecież gołym okiem widać, które gazety w Polsce fanatycznie propagują genderideologię oraz zawierającą się w niej promocję seksnarkomanii i homoseksualizmu. Ludzie, którzy wierzą lewicowo nastawionym mediom w tym, co one mówią o gender, są podobnie mądrzy jak ci, którzy wierzyli „Trybunie Ludu” czy moskiewskiej "Prawdzie" w tym, co one pisały o komunizmie. Musimy się interesować, sprzeciwiać żeby te mniejszości, o których mówiłem, nie zdominowały nas. Genderyści to jest naprawdę mała grupka ateistów, ale jeśli uchwycą media i władzę, to wprowadzą dyktaturę. To się już dzieje.
Ale do totalitaryzmu jeszcze chyba daleko?
Niekoniecznie. Rysy totalitaryzmu już się pojawiają. W Sejmie procedowana jest ustawa, która pozwoli karać za jedno zdanie krytyki genderyzmu i homoideologii. Jak ona przejdzie, to jeśli pan powie, że lepszą sytuacją jest gdy dziecko ma ojca i matkę, a nie dwóch ojców lub dwie matki, albo jak sprzeciwi się pan otwarcie homoadopcji, to będzie pan uznany za homofoba. Skończy się to dla pana w najlepszym wypadku grzywną, a w najgorszym więzieniem. Dziś, jak wynika z badań, 90 proc. Polaków odrzuca homoadopcję. Ale w myśl tego projektu trzeba byłoby zamknąć ich w więzieniach, zbudować obozy koncentracyjne. To jest logika genderystów. Oni tak dużo mówią o tolerancji, ale jednocześnie tak szybko przechodzą do totalitaryzmu. To jest dialektyka myślenia ateistycznego. Ateista myśli, że on jest najmądrzejszy, bo odkrył, że Boga nie ma, że wszyscy jesteśmy tylko takimi bardziej inteligentnymi zwierzętami. On jest natomiast zwierzęciem najbardziej inteligentnym i dlatego ma prawo dominować oraz powsadzać nas wszystkich do więzienia, jeśli mu sie nie podporządkujemy. Jak zwierzęta na farmie u Orwella. W ten sposób niejako sam siebie stawia na miejscu Boga. To widać także w tej ustawie. Genderystów-ateistów nie można krytykować nawet jednym zdaniem jakby byli Bogiem, bo tylko Bóg nie podlega żadnej krytyce. Tak od zezwierzęcenia płynnie przechodzi się do samoubóstwienia. Coś w gruncie rzeczy demonicznego.
Jednak na tej zasadzie trzeba byłoby wsadzić do więzienia kanclerz Merkel lub wydalić z granic Polski, kiedy do nas przyjedzie. Bo przecież w kampanii wyborczej mówiła, że jest przeciwna homoadopcji i nie dopuści do jej wprowadzenia. Mimo to wygrała wybory i pomimo nacisków koalicyjnego SPD słowa dotrzymała. To jest zatem czołowa homofobka Europy. Tak samo papież Franciszek jest homofobem, bo każe wiernie zachowywać nauczanie Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu. Zatem po wprowadzeniu tej ustawy nie będzie można wpuścić go na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie, trzeba je będzie odwołać albo zaczaić się i aresztować wszystkich jego uczestników, bo to będą pewnie same homofoby. Przecież nawet komuniści nie ważyli sie na takie absurdy.
Badania genderowe nad tzw. płcią kulturową nie są niczym nowym. W nauce obecne są od wielu lat. Czemu ta wielka debata i gorąca dysputa rozgorzała teraz?
Bo to teraz lobby genderowe i homoseksualne rozpoczęło ofensywę generalną. Gender i propagandę homoseksualizmu usiłuje wprowadzić się wszelkimi możliwymi kanałami. Poprzez politykę, ustawy sejmowe i propagandę medialną. Poprzez manipulowanie kulturą, bo tam w możliwie wielu dziełach ma być obecna gener- i homo-propaganda, gej zawsze jako najbardziej pozytywny bohater, "święte niewiniątko". Poprzez gender studies na uczelniach oraz wprowadzenie do szkół i przedszkoli genderowej seks-deprawacji. To wywołało opór i masową mobilizację najpierw środowisk związanych z wychowaniem - rodziców, nauczycieli i katechetów, a potem całego Kościoła i Episkopatu. Zobaczono też, jak straszną pogardę dla całego społeczeństwa, dla jego wiary i kultury oznacza program gender. Pogardę szczególnie dla świętego prawa rodziców do wychowania dzieci według swojego światopoglądu, co jest zagwarantowane przez Konstytucję Polski. W ubiegłym roku na konferencjach organizowanych pod patronatem Ministerstwa Edukacji przedstawiono programy genderystów. Masturbacja od urodzenia, współżycie seksualne od 12. roku życia, czyli od V klasa podstawówki. To jest wprowadzanie pedofilii do przedszkoli, do szkół, to jest masowy, zorganizowany gwałt na duszach dzieci.
Dzieci są bardzo delikatne. Ich mózg i duchowość są jak plastelina, którą można łatwo odkształcić. A dzieci
są naszym największym skarbem i za żadną cenę nie możemy dopuścić do ich deprawacji, do zaburzenia rozwoju ich bezcennego człowieczeństwa przez maniaków seksualnych. W obronie dzieci trzeba być gotowym na wszystko, także na śmierć.
Mówi się, że Kościół wymyślił gender, by przykryć skandale pedofilskie wśród księży.
Jest dokładnie odwrotnie. Usiłuje się zniszczyć autorytet Kościoła, by móc wprowadzić pedofilię systemową, czyli gender. Kościół jest przecież głównym przeciwnikiem genderowej rewolucji seksualnej, dlatego trzeba go zniszczyć na drodze do niej. Ten schemat przerabiano już w innych krajach. Trzeba też wiedzieć, że na przykład w Niemczech, przy okazji oskarżeń duchownych o pedofilię uświadomiono, sobie, że tamtejsza Partia Zielonych, najbardziej genderowa ze wszystkich, przez lata walczyła jak lew o legalizację pedofilii, złożyła nawet projekt odpowiedniej ustawy w Bundestagu. Najbardziej starali się o to sam jej przewodniczący Jürgen Trittin oraz Volker Beck, osoba ze ścisłego kierownictwa. Beck jest walczącym gejem i nawet przyjeżdżał do Polski, żeby propagować homoseksualizm. Zarazem w swoim kraju propagował pedofilię. Robiono to na wyraźne żądania organizacji homoseksualnych. Takich przykładów jest dużo więcej i w innych krajach, zawsze to samo, organizacje gejów są tymi, które jako pierwsze zabiegają o depenalizację pedofilii. Czy trzeba lepszych dowodów na szczególny związek pomiędzy homoseksualizmem, genderyzmem i pedofilią? Kiedy w Kościele pedofilia wśród duchownych (zwykle w 90% homoseksualna) to pojedyncze przypadki potępiane jak czyny Judasza, to genderyści w Niemczech starali się wprowadzenie pedofilii w sposób systemowy, ogólno-państwowy.
Twierdzi ksiądz, że badania kulturowe dotyczące płci zostały wypaczone?.
Dokładnie. Pod przykrywką badań kulturowych płci, co można robić i ma to uzasadnienie, wprowadza się rewolucję seksualną. Diabeł kiedy kusi, to nie mówi, zrób to, bo to jest niedobre. On mówi, by coś zrobić, bo to jest fajne, super. Konsekwencje ulegania pokusie przychodzą później. Alkoholik, który widzi butelkę, myśli, że jak się napije, to będzie cudownie. Podobnie narkoman. Cudownie może jest przez kilka godzin, ale potem jest piekło. Nam się mówi, że gender to czysto naukowa teoria, że chodzi o równość, itp. Każdy może się z tym zgodzić. To jest jednak jakby marksizm teoretyczny, który obiecywał raj na ziemi. Ale pod tym ukrywa się jakby marksizm praktyczny, czyli bolszewizm, który doprowadził do największego piekła na ziemi. Podobnie pod genderyzmem teoretycznym wykładanym na uczelniach ukrywa się genderyzm praktyczny, czyli globalna deprawacja seksualna, która poprzez media, prawo i politykę ma być narzucona każdemu. Najbardziej nadająca ton temu wszystkiemu J
udith
Butler
,
czołowa postać ruchu lesbijskiego w USA, głosi, że płeć biologiczna i kulturowa nie mają ze sobą nic wspólnego. Płeć to jest jakby fantazja, którą możemy dowolnie ukształtować. Wtedy z seksualnością, z płcią można robić co się chce. Ludziom o różnych dziwnych preferencjach seksualnych to bardzo odpowiada, bo "tłumaczy i usprawiedliwia" ich postępowanie.
Wyobraża sobie ksiądz, że rozmawiamy o gender spokojnie i bez emocji. Debata na argumenty jest możliwa?
Oczywiście, że potrzebna jest rzeczowa dyskusja. U nas przybrała ona niedobry charakter. Nie ma argumentów, a są wyzwiska. Jest ona nacechowana nienawiścią i pogardą. Niestety genderyści osoby o przeciwnych poglądach traktują jak podludzi, z którymi nie ma o czym dyskutować. Jest seria wyzwisk i poniżania. Tymczasem normalnie dyskusja polega na tym, że przedstawiciele różnych partii czy grup społecznych rzeczowo przedstawiają swoje racje i z szacunkiem dla siebie rozmawiają. Ludzie słuchają i wyciągają wnioski, uczą się od siebie i korygują, tak tworzy się jakieś wspólne stanowisko, jakiś konsensus. W Polsce wciąż musimy uczyć się kultury dyskusji. Staram się tę kulturę wprowadzać w różnych dysputach telewizyjnych, w których ostatnio często występuję i widzę nawet, że dziennikarze to doceniają.
Mówił ksiądz ostatnio także do posłów w Sejmie.
To jest ważne, by szczególnie tam mówić o zagrożeniach, bo to posłowie tworzą prawo, a nie muszą od razu wiedzieć, czym grozi wprowadzenie gender. Oni też mają tysiące spraw na głowie i nie wszystko mogą od razu przeniknąć, oni też są manipulowani przez gender-lobby. A środowiska LGTB są mistrzami manipulacji, które przećwiczyli już w innych krajach. Ja jednak posiadam szczególną wiedzę i doświadczenie w tym zakresie. Widziałem na własne oczy, co robili w innych krajach. Mam kontakt z ludźmi z całej Europy. Wiem, co nam grozi i mówię o tym.
Gender nauka, czy jednak ideologia?
To wymaga rozróżnienia. Pewne fragmenty gender można uprawiać jako naukę. Jako studium nad rozumieniem płci. Role płci różnie się przecież rozumie w zależności od kultury, epoki. Weźmy chociaż kwestie podejścia do płci w chrześcijaństwie i islamie. I te różnice można studiować - abyśmy lepiej rozumieli człowieka, samych siebie. Ale nie z tego czynić centrum świata i najważniejszej dyscypliny. W sumie są to zagadnienia dość banalne z pograniczna historii, filozofii, socjologii. Nie można też tych różnic absolutyzować, bo obok nich są podobieństwa, tożsamość wynikające z naszej wspólnej, ludzkiej natury. Zarazem trzeba pamiętać, że genderyzm nieraz staje w oczywistej sprzeczności z nauką, szczególnie z genetyką i medycyną. Bo właśnie ta nauki na mówią, jak bardzo nasza płeć jest zakorzeniona w biologii.
A gdzie są te sprzeczności między genderyzmem i nauką?
Na przykład kobiety mają w mózgu dwa razy więcej, niż mężczyźni, tak zwanych "komórek zwierciadlanych", dzięki którym czytamy mowę ciała innych, wczuwamy się w ich emocje. Dlatego kobiety z reguły są lepsze w rozumieniu świata osób i żadne ubieranie chłopczyków w sukienki tego nie zmieni. Kiedy genderyści temu zaprzeczają, są jak Trofim Łysenko, naczelny biolog Związku Sowieckiego, który także odrzucał genetykę jako kapitalistyczny wymysł. Wtedy genderyzm staje się takim "łysenkizmem XXI wieku". Dalej genderyści twierdzą, że w płci prawie wszystko jest uwarunkowane kulturowo, czyli relatywne, ale jednocześnie usiłują nam narzucać swoją koncepcję jako absolutną, boską. Tymczasem jeśli wszystko jest relatywne, to również ich koncepcja jest taka i może być odrzucona przez każdego, kto woli inną. Mówią także, że wszystko w seksualności jest płynne i szczególnie cieszą się, gdy ktoś pojmowany dotąd jako osoba heteroseksualna deklaruje się jako osoba o skłonnościach homoseksualnych. Jednak zabraniają drogi przeciwnej. Osoby, które chcą odbyć drogę odwrotną, od homoseksualizmu do normalności, prześladują podobnie jak muzułmanie prześladują swoich pobratymców nawracających się na chrześcijaństwo. Lesbijki mówią, że walczą o prawa kobiet, a zarazem mówią że kobiety w wyniku ich rewolucji zanikną, bo kobiecość jest czymś umownym i lepiej, żeby je w ogóle nie było. Głoszą, że ich program służy ochronie przed pedofilią, a zarazem w Niemczech i innych krajach zabiegali legalizację pedofilii. Twierdzą, że ich program służy zabezpieczeniu przed ciążami i aborcjami nastolatek, a tymczasem tam, gdzie ten program zostanie wprowadzony, te ciąże i aborcje wzrastają lawinowo. Mówią, że walczą o godność kobiety, a tymczasem propagowane przez nich rozpasanie seksualne powiększa popyt na prostytutki, czyli kobiety najbardziej poniżone. Domagają się szacunku i tolerancji dla każdego, a wobec swoich krytyków stosują mowę pogardy i nienawiści. Gdy tylko już mogą, prześladują ich, karzą, wsadzają do więzień.
Upierają się jednak, że to nauka
Tak, w świetle powyższych faktów ich teorie są często tak naukowe, jak naukowy komunizm. Podstawy ich filozofii są bardzo słabe. To często jest taki typowy postmodernistyczny bełkot, gdzie można sobie opowiadać wszystko, bo każda narracja jest podobnie równouprawniona (oczywiście poza tą krytyczna wobec nich). Nie ma tam odpowiednich uzasadnień, logiki, metodologii, filozofii poznania. Jako filozof, szczególnie odpowiedzialny za rzetelne myślenie, muszę gender traktować całościowo jak ideologię, jako kolejną bezsensowną utopię. Zwłaszcza, że jak już mówiliśmy, pod pozorem nauki usiłuje się przeprowadzić rewolucję seksualną. To jest zbrodnia, której usiłują dokonać na całej ludzkości. Naziści mówili, że zrobią Niemcom dobrze, że będą mieli tysiącletnią Rzeszę i będą panami świata. Skończyło się Stalingradem i niebywałym zniszczeniem Niemiec. Tak samo komuniści obiecywali wszystkim raj na ziemi, a zrobili takie piekło, jakiego jeszcze nie było w dziejach świata. Koncepcja, która fundamentalnie rozmija się z rzeczywistością, musi prowadzić do zniszczenia, do katastrofy. Jeżeli wyklucza się Boga, to tak, jakby nienarodzone jeszcze dziecko twierdziło w łonie swej matki, że jej nie ma i chciało żyć bez niej. Jeśli ktoś jest ptakiem, a będzie udawał rybę to się utopi. Jak ktoś jest rybą, a chce latać jak ptak, to sobie kark skręci. To są konsekwencje błędnych koncepcji. Jeśli jesteśmy ostrożni w stosunku do nazizmu i nacjonalizmu, do antysemityzmu, to z taką samą ostrożnością albo jeszcze większą, musimy podchodzić do antychrystianizmu, do ateistycznych teorii lewackich, bo one doprowadziło trzykrotnej większej liczby ofiar - ponad 150 milionów wobec 50 milionów ofiar Drugiej Wojny.
Często podkreśla się, że gender doprowadzi do katastrofy demograficznej. To prawda?
Oczywiście. Europa umiera, stajemy się domem starców. Tam gdzie zamyka się Kościoły, wkrótce zamyka się także przedszkola i szkoły, a otwiera się nowe domy publiczne, gdzie kolejne miliony kobiet żyją w największym poniżeniu jako niewolnice seksualne. Tak genderyzm poprzez rozbudzanie rozpasania seksualnego mężczyzn gotuje najgorszy los kobietom. Dokładnie wbrew swoim obietnicom, ale podobnie, jak marksizm uczynił to z robotnikami. Prostytucja eksploduje, a ona potomstwa nie daje. W Europie mamy coraz większy ocean seksu, a coraz mniej małżeństw, rodzin i dzieci. My teraz nie potrzebujemy jeszcze więcej nawet najbardziej osobliwej rozpusty, ale zdrowych małżeństw, rodzin i dzieci. Warunkiem rozwoju człowieka jest zdrowa rodzina. Najbardziej wartościowi ludzie wychodzą się z najbardziej wartościowych rodzin. Do dobrego wychowania człowieka potrzebujemy zdrowych, pięknych, trwałych rodzin. Tam, gdzie dziecko doświadcza miłości i wierności matki i ojca, tam najlepiej się rozwija. Warunkiem rozwoju kulturowego jest porządek seksualny. Dlaczego kultura judeochrześcijańska zdominowała świat? Miedzy innymi dlatego, że wprowadziła pozytywną rewolucję seksualną, Postawiła na model małżeństwa monogamicznego jako wzór i model dominujący. To było zupełnie nieznane w politeistycznym świecie. W starożytności były właściwie dwa rodzaje seksu: dominujący i zdominowany. Jeśli ktoś był panem, właścicielem to mógł uprawiać seks z kim chciał; kobietą, mężczyzną, dzieckiem, zwierzęciem. To było dla nich normalne. Judeochrześcijaństwo to zmieniło. A genderyści, jak poganie, próbują wrócić do starożytnej rozpusty. To jest cofanie ewolucji.
A jaka jest szansa, że akurat Polska sobie z tym poradzi?
Duża. W Polsce ani nazizm, ani komunizm nie zwyciężyły o własnych siłach, musiano je przynieść na bagnetach i wprowadzać w katowniach gestapo oraz katowniach komunistów, a i tak u nas były najsłabsze, najgorzej się przyjęły, znalazły najmniej kolaborantów. Bo w Polsce szczególnie mocna jest wiara, a gdzie jest wiara, tam mniej miejsca na ideologie. Podobnie Polacy są mistrzami świata w ratowaniu Żydów z poświęceniem własnego życia. Większość "Sprawiedliwych wśród narodów świata" to Polacy. Także moja rodzina w Krakowie ich ratowała, mój dziadek i babcia. Potem moja babcia zmarła z winy hitlerowców, a dziadek po wojnie razem z wujkiem trafili do stalinowskiego więzienia. Mój ojciec był w partyzantce AK, u "Jędrusiów", za co po wojnie prześladowało go UB. Podobnie było w dalszej rodzinie. Na podstawie takich doświadczeń Polacy szczególnie dobrze wiedzą, lepiej, niż narody, do czego mogą doprowadzić ateistyczne, antychrześcijańskie ideologie, to dlatego też mają one tak małe szanse w Polsce. To jest nasz dar dla innych narodów, tego one mogą się uczyć od nas - skoro my już mamy tyle uczyć się od nich. Naturalna, bratersko-siostrzana wymiana darów.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Jak się ksiądz czuje w roli „młota na gender", „przywódcy krucjaty antygejowskiej", „pierwszego inkwizytora Polski"?
ks. Dariusz Oko:
Czy Europa uczestniczy w rewolucji AI? W jaki sposób Stary Kontynent może skorzystać na rozwiązaniach opartych o sztuczną inteligencję? Czy unijne prawodawstwo sprzyja wdrażaniu innowacji?
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
W „Miastach marzeń” gracze rozbudowują metropolię… trudem robotniczych rąk.
Spektakl „Kochany, najukochańszy” powstał z miłości do twórczości Wiesława Myśliwskiego.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas