Często przed takimi spotkaniami czeka ktoś z lokalnej prasy, najczęściej młoda osoba – mniej lub bardziej przygotowana do rozmowy. Poprzednie takie spotkania miałam kilka lat temu: można powiedzieć, że sztafeta pokoleń trwa.
Tym razem miałam okazję się spotkać z naprawdę bardzo młodymi rozmówcami. W trzech miejscowościach czekali na mnie dziennikarze w wieku dwudziestu kilku lat. Po rozmowach z nimi uderzyła mnie zmiana tematów i rodzaju pytań.
Tamci sprzed kilku lat, dzisiejsze trzydziestolatki, patrzyli na starszych z góry, jak na niewygodnych i nieobytych towarzyszy podróży. Rozmawiali szybko, zadawali pytania, nie patrząc w oczy, jakby sami znali lepiej odpowiedź. Ci nowi jakoś inaczej. Pytają, jakby naprawdę nie wiedzieli, radzą się, jakby tego naprawdę potrzebowali. O co pytają? Jak i co wybierać w chaosie informacji albo jak zachować postawę obywatelską w politycznej i medialnej komedii...
I pytają o wartości. Wygląda to trochę tak, jakby dopiero usłyszeli takie słowa, jak: „honor", „duma", „wstyd", „pokora". Ich starsi bracia i siostry wyrzucili te pojęcia do śmietnika. Młodsze pokolenie nastawia uszu, ciekawe znaczenia nieznanych wyrazów.
To są już inni, nowi ludzie. Oni nie chcą, żeby ich wzorem był „lepszy Zachód". Dostrzegają, że to, co widzą w polskiej współczesnej literaturze, w teatrze – jest wtórne. A przede wszystkim trochę się wstydzą, że jest jak jest. Więc może zaczną wymagać? Szukać przykładów? Autorytetów?