Pokolenie i Zmartwychwstanie

Ostatnio dużo jeżdżę po Polsce. Promocje mojej książki odbywają się w bibliotekach w małych miastach.

Publikacja: 19.04.2014 15:00

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Red

Często przed takimi spotkaniami czeka ktoś z lokalnej prasy, najczęściej młoda osoba – mniej lub bardziej przygotowana do rozmowy. Poprzednie takie spotkania miałam kilka lat temu: można powiedzieć, że sztafeta pokoleń trwa.

Tym razem miałam okazję się spotkać z naprawdę bardzo młodymi rozmówcami. W trzech miejscowościach czekali na mnie dziennikarze w wieku dwudziestu kilku lat. Po rozmowach z nimi uderzyła mnie zmiana tematów i rodzaju pytań.

Tamci sprzed kilku lat, dzisiejsze trzydziestolatki, patrzyli na starszych z góry, jak na niewygodnych i nieobytych towarzyszy podróży. Rozmawiali szybko, zadawali pytania, nie patrząc w oczy, jakby sami znali lepiej odpowiedź. Ci nowi jakoś inaczej. Pytają, jakby naprawdę nie wiedzieli, radzą się, jakby tego naprawdę potrzebowali. O co pytają? Jak i co wybierać w chaosie informacji albo jak zachować postawę obywatelską w politycznej i medialnej komedii...

I pytają o wartości. Wygląda to trochę tak, jakby dopiero usłyszeli takie słowa, jak: „honor", „duma", „wstyd", „pokora". Ich starsi bracia i siostry wyrzucili te pojęcia do śmietnika. Młodsze pokolenie nastawia uszu, ciekawe znaczenia nieznanych wyrazów.

To są już inni, nowi ludzie. Oni nie chcą, żeby ich wzorem był „lepszy Zachód". Dostrzegają, że to, co widzą w polskiej współczesnej literaturze, w teatrze – jest wtórne. A przede wszystkim trochę się wstydzą, że jest jak jest. Więc może zaczną wymagać? Szukać przykładów? Autorytetów?

Może więc, mając na uwadze tych młodych, trzeba zacząć ważyć każdą decyzję? Może trzeba przestać przebierać się za nastolatki? Może skończyć z przebrzmiałym luzackim językiem i o sprawach poważnych mówić w końcu poważnie? Może czas już uświadomić sobie na nowo – i im także – co to jest państwo, co to jest ojczyzna, co religia, a co wiara? Może trzeba mówić z całą powagą, jak dojrzały nauczyciel? Może trzeba doprowadzić do zmartwychwstania języka?

Po tamtych bibliotecznych rozmowach stanęłam przed dylematem. Przysłano mi e-maila z zaproszeniem na Karuzelę Cooltury. To doroczny festiwal połączony z dyskusjami. W tym roku dostałam zaproszenia na kilka debat. Jedna z nich zatytułowana jest: „Czy Matka Boska była pierwszą feministką?".

Do debaty już zapisały się polskie feministki. Tytuł efektowny i z pewnością przyciągnie słuchaczy, może nawet spotęguje wrażenie intelektualnego ożywienia. Ale czy zaganianie Matki Boskiej na tereny feminizmu jest uczciwe? Czy wypada uczestniczyć w takiej rozmowie? Nawet jeśli podczas dyskusji zaneguję jej tytuł i na tym będzie polegała moja wypowiedź, to i tak, uczestnicząc w spotkaniu, w jakiś sposób zgadzam się na takie postawienie problemu. Co o tym pomyślą dwudziestolatki?

Oczywiste jest, że Maria, matka Chrystusa, urodziła się na długo przed tym, zanim rozpoczęła się walka o prawa kobiet. Zestawienie jej imienia z feminizmem jest niepotrzebne, spycha debatę na ślepy tor. To jednak najmniejszy problem. To tylko kwestia historyczna, a tu chodzi o kwestię powagi. Powagi wiary.

Pytanie postawione w tytule debaty ma po prostu nazbyt luzacki charakter. Dla ludzi wierzących Matka Boska jest osobą świętą. Pierwsze feministki nie zaczynały zebrań od modlitwy ani nie prosiły Boga o pomoc. Powaga ich idei jest inną powagą niż powaga świętości. A przecież znamy tyle innych postaci, które mogą być symbolem walki o prawa kobiet. Można rozważać Kleopatrę, Ksantypę...

Nie pójdę jednak, nie zapiszę się na tę dyskusję. Nie pomogę w tworzeniu „luziku" wokół świętości. Od organizatorów intelektualnego życia wymagać się powinno zawieszenia poprzeczki znacznie wyżej. Dzisiejsze dwudziestolatki nie mówią już językiem sprzed kilku lat.

Pod koniec ostatniego spotkania w bibliotece prowadzący nawiązał do zbliżających się świąt i wtedy jeden z dwudziestolatków zapytał mnie o opinię: co właściwie czuł Chrystus po Zmartwychwstaniu? I jeszcze o sens Zmartwychwstania. Czy ono coś zmieniło? Czy to cierpienie się opłaciło, czy postęp na świecie byłby wolniejszy, gdyby nie pojawił się na nim Chrystus? I jeszcze – pytał – co daje wiara, czy może zbudować na przykład pewność siebie? Mogłam oczywiście rzucić coś żartem, miło puentując spotkanie. Powiedziałam wtedy jednak, że nie jestem przygotowana na tak poważne pytania. Jednak może warto spróbować na nie odpowiedzieć.

Dwudziestolatku. Zmartwychwstanie nie służy postępowi. Służy przemianie. Przemiana nie jest sukcesem. Jest kolejnym stopniem rozwoju. Dla jednych przemiana jest zgodą i pokorą, dla drugich impulsem do walki. Co z tego mamy? Niewiele, poza siłą, żeby odrzucić to, co powierzchowne, głupawe, bagatelne.

Po przemianie nie jesteś bardziej „pewny siebie". Po prostu nie zależy ci na pewności siebie ani na pozorach, że taki jesteś. Przemiana daje siły, żeby nie służyć głupocie czy nieuczciwości. Przemiana daje siły na poniesienie konsekwencji. Konsekwencje bolą. Taki jest trud przemiany.

A do twojego pytania – „jak się czuł Chrystus po Zmartwychwstaniu" – wnoszę jedną poprawkę. Trzeba je zadawać w czasie teraźniejszym. Poprawnie będzie: jak się czuje Chrystus po Zmartwychwstaniu. Odpowiedzi nie znam.

Często przed takimi spotkaniami czeka ktoś z lokalnej prasy, najczęściej młoda osoba – mniej lub bardziej przygotowana do rozmowy. Poprzednie takie spotkania miałam kilka lat temu: można powiedzieć, że sztafeta pokoleń trwa.

Tym razem miałam okazję się spotkać z naprawdę bardzo młodymi rozmówcami. W trzech miejscowościach czekali na mnie dziennikarze w wieku dwudziestu kilku lat. Po rozmowach z nimi uderzyła mnie zmiana tematów i rodzaju pytań.

Pozostało 91% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał