Ojcowie i synowie - nowa książka Mario Vargasa Llos

Nawet jeśli wielki pisarz wydaje przeciętną książkę, to i tak jest ona znacznie lepsza niż niemal cała, licząca setki tysięcy tomów produkcja literacka. I to przydarzyło się Mario Vargasowi Llosie w przypadku „Dyskretnego bohatera”, bodaj najlepszej powieści wydanej po polsku w tym roku.

Publikacja: 07.11.2014 01:07

Ojcowie i synowie - nowa książka Mario Vargasa Llos

Foto: ROL

Tak, oczywiście, nowa rzecz Llosy to nie jest „Rozmowa w »Katedrze«", arcydzieło, które na nowo zdefiniowało współczesną powieść polityczną, nie są to nawet „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki", które wprawdzie nowych dróg literaturze nie wytyczały, ale opowiedziane były porywająco. Ale już porównanie z „Marzeniem Celta", czyli ostatnią książką wielkiego Peruwiańczyka, wypada nieźle. Mnie osobiście (i zdaje się, że również milionom czytelników na całym świecie) „Dyskretny bohater" podoba się bardziej niż tamta opowieść o irlandzkim rewolucjoniście, który naoglądał się okrucieństw białych ludzi na ludziach kolorowych w afrykańskim jądrze ciemności.

Pisarz bez noblozy

I nawet wiem dlaczego. Llosa wrócił, w sensie literackim, do ojczyzny. W ciągu ostatnich kilkunastu lat był tam tylko raz, we wspomnianych już „Szelmostwach...", i była to najlepsza jego rzecz od co najmniej ćwierć wieku. W pozostałych książkach peregrynował: a to po Francji i Tahiti, a to się na Dominikanę wybrał, a to na Wyspy Brytyjskie. „Raj tuż za rogiem", „Święto kozła" czy „Marzenie Celta" to były, ma się rozumieć, dobre książki, bo Llosa słabych nie pisuje. Jednak nie miały tej siły, jaką mają historie rozgrywające się w Peru i opowiadające o rodakach pisarza. Dość powiedzieć, i nie jest to tylko moje doświadczenie, że niemal 400 stron „Dyskretnego bohatera" połyka się dosłownie w kilka godzin. ?I że trudno się od tej książki oderwać. Dowodzi to, że prawdziwy mistrz, nawet gdy nie ma rewelacyjnego pomysłu, to rewelacyjnie opowiada.

Każdy, kto lubi Llosę albo jest jego wyznawcą, a tych w Polsce nie brakuje, musi się cieszyć, że nie dopadła go typowa nobloza – choroba pisarzy laureatów, których paraliżuje pasowanie na geniusza przez Akademię Szwedzką. „Dyskretny bohater" to pierwsza książka napisana przez Peruwiańczyka już po odebraniu najważniejszej nagrody w świecie literatury. Powieść, która do historii nie przejdzie, ale została napisana ze swadą, jakiej zbliżającemu się do osiemdziesiątki autorowi mogą pozazdrościć współczesne dwudziestolatki. Można wręcz sądzić, że to rodzaj pożegnania. Mamy tu bowiem antologię motywów i postaci dobrze znanych z poprzednich książek Llosy.

Akcja rozgrywa się na przemian w najważniejszych dla niego miastach, o których opowiadał po wielekroć ?– w prowincjonalnej Piurze i stolicy Peru Limie. Na kartach spotykamy znanych dobrze bohaterów: don Rigoberta („Pochwała macochy" i „Zeszyty don Rigoberta"), a także jego syna Fonsita i  żonę Lukrecję. No i ulubieńca Llosy – policjanta Litumę (oraz jego szefa Silvę), który pojawił się w jednej z jego pierwszych książek prawie pół wieku temu („Zielony dom"), a potem parę razy wracał (przede wszystkim w „Litumie w Andach"). Także motywy fabularne „Dyskretnego bohatera" u Llosy już się pojawiały, z tym najważniejszym, nienawiścią synów do ojców na czele. Tak zatem pisarz sięga po arsenał chwytów, które są dobrze znane z jego własnej twórczości, ale czy to komuś przeszkadza, skoro jego książkę czyta się fantastycznie?

Punktem wyjścia dla tej opowieści była prawdziwa historia, na którą Mario Vargas Llosa natknął się w peruwiańskich mediach. Otóż pewien przedsiębiorca zamieścił w gazecie ogłoszenie, że nie zamierza płacić haraczu mafii i w imię zasad gotów jest nawet na śmierć. Taką właśnie postać 55-letniego Felicito Yanaqué, prowincjonalnego biznesmena z Piury, czyni pisarz głównym bohaterem książki. Choć w zasadzie tych głównych bohaterów jest tu co najmniej dwóch (o ile nie trzech). Kolejnym jest znany dobrze czytelnikom Peruwiańczyka don Rigoberto, wielbiciel erotycznego malarstwa i koneser kobiecych wdzięków. Ten ostatni właśnie przechodzi na emeryturę po to, by wreszcie oddać się swoim pasjom, choć w jego wieku głównie tym estetycznym. Po latach pracy w firmie ubezpieczeniowej w Limie ma zamiar wybrać się w podróż po najwspanialszych galeriach Europy.

Niestety, na przeszkodzie jego planom staje pomysł zwierzchnika don Rigoberta i jego przyjaciela Ismaela Carrery, który zbliżywszy się do osiemdziesiątki postanawia się ożenić z własną gosposią. To, jak łatwo się domyślić, nie wywołuje entuzjazmu u jego dorosłych synów, którzy czekają niecierpliwie na spadek liczony w dziesiątkach milionów dolarów. Są to zresztą wyjątkowo antypatyczni osobnicy: gwałciciele, sprawcy wypadków i narkomani, których nieprzypadkowo otoczenie nazywa hienami. Ponieważ próbują unieważnić małżeństwo ojca, wplątują w tę intrygę świadka na ślubie don Rigoberta, wskutek czego bohater traci prawo do emerytury i jest oskarżany o najrozmaitsze przestępstwa przez skorumpowany wymiar sprawiedliwości. Co zresztą wcale nie jest jego jedynym problemem i nie tym najbardziej się martwi. Najwięcej trosk przysparza mu jedyny syn, dorastający Fonsito (dobrze znany z poprzednich książek Llosy), który twierdzi, że widuje w najróżniejszych sytuacjach tajemniczego mężczyznę, co do którego są podejrzenia, że może być diabłem.

Macho na emeryturze

Jeśli zaś chodzi o pana Felicito Yanaqué, od którego rzecz się zaczyna, to jest on typowym Latynosem w wieku między dojrzałością a starością. Ma żonę, kochankę i dwóch dorosłych synów, których trzyma twardą ręką, każąc pracować na niskich stanowiskach w rodzinnej firmie transportowej. Chce, by młodzi ludzie przeszli taką samą szkołę życia jak on, który wydobył się z nędzy dzięki straszliwemu wysiłkowi ojca, a potem piął mozolnie po szczeblach kariery i został szanowanym biznesmenem. Jego historia nieoczekiwanie zostaje połączona przez Llosę z losami don Rigoberta za pośrednictwem szwagierki, o której istnieniu nawet nie wiedział. To ona wychodzi za mąż za jednego z najbogatszych ludzi w Peru, u którego pracowała wcześniej kilkanaście lat, po czym, bojąc się o własne życie, znika na parę dni. Jak widać już choćby po tym pobieżnym streszczeniu, fabularnych atrakcji tu nie brakuje. A i tak, żeby nie popsuć czytelnikom przyjemności z lektury, nie można zdradzić wszystkiego. Zapewniam jednak, że choć to nie kryminał, tylko powieść obyczajowa, zwroty fabuły są tu iście sensacyjne. I prowadzą nas do finału, który każe wątpić w to, do czego przekonywał nas Llosa w trakcie opowiadania tej historii. Ofiara staje się bowiem katem.

Choć pisarz podejmuje w „Dyskretnym bohaterze" tematy, do których od początku swojej twórczości wraca niemal obsesyjnie i wydaje się, że nic nowego już na ten temat nie powie, warto zwrócić uwagę na rozłożenie akcentów. Po pierwsze, w odniesieniu do jego ojczyzny – Peru, o którym czytaliśmy w dawnych książkach Llosy, to był kraj Trzeciego Świata, rządzony przez dyktatorów, biedny i zacofany. W nowej powieści wciąż nie da się powiedzieć, że jest to państwo dobrze rządzone i bogate, ale bodaj po raz pierwszy pisarz zdaje się w przyszłość swojego kraju patrzeć z optymizmem. Peru z „Dyskretnego bohatera" dynamicznie się rozwija i z niezłym skutkiem szuka swojego miejsca w epoce globalizacji (choć wiele dałoby się jeszcze poprawić, poczynając od niesprawności i korupcji wymiaru sprawiedliwości, a kończąc na powszechnym rasizmie wynikającym z rozwarstwienia społecznego). Po drugie, mimo że bohaterami są tu starsi panowie, to 78-letni Llosa wcale nie staje jednoznacznie po ich stronie. Przyznaje też poważne racje młodości, chociaż synowie okazują się tu momentami wyjątkowo paskudni.

Każdy, kto zna twórczość peruwiańskiego pisarza, wie, że to jest jego temat. Od pierwszej powieści, w której bohaterem uczynił swoje alter ego, ucznia szkoły wojskowej wysłanego tam przymusowo przez ojca. Tu ten motyw wraca, jeden z synów Felicito Yanaqué również został wcielony do armii po to, żeby w ten sposób się naprostował. Mamy zresztą pełen przekrój relacji synowsko-ojcowskich – od pokornego oddania przez rywalizację po nienawiść, z bardzo istotnym, dotyczącym też samego pisarza, wątkiem więzów krwi (również wracającym regularnie w jego książkach, jako że Llosa wychowywał się bez ojca, a ten dopiero po latach przypomniał sobie o jego matce i swoim dziecku). I choć pozornie wydaje się, że pisarz bierze stronę swoich rówieśników, to w świetle finału nie jest to takie oczywiste. Okrucieństwo i chłód, z jakim traktują synów ojcowie, może im zniszczyć życie, zwłaszcza w maczystowskiej kulturze Ameryki Łacińskiej.

Dlatego należy się cieszyć, że po latach Llosa wrócił w swojej powieści do Peru. Kiedy opowiada o swoim kraju, potrafi najbardziej poruszyć emocje czytelników. Zapewne dlatego, że jego samego najbardziej porusza to, co przydarzyło mu się w ojczyźnie.

Tak, oczywiście, nowa rzecz Llosy to nie jest „Rozmowa w »Katedrze«", arcydzieło, które na nowo zdefiniowało współczesną powieść polityczną, nie są to nawet „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki", które wprawdzie nowych dróg literaturze nie wytyczały, ale opowiedziane były porywająco. Ale już porównanie z „Marzeniem Celta", czyli ostatnią książką wielkiego Peruwiańczyka, wypada nieźle. Mnie osobiście (i zdaje się, że również milionom czytelników na całym świecie) „Dyskretny bohater" podoba się bardziej niż tamta opowieść o irlandzkim rewolucjoniście, który naoglądał się okrucieństw białych ludzi na ludziach kolorowych w afrykańskim jądrze ciemności.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy