Publicysta „Gazety Wyborczej" dostrzegł w tym pamflecie kontrowersyjnego izraelskiego historyka przykład szlachetnego rozliczenia się z własną wspólnotą narodową i obywatelską. I w końcowym wniosku przyznał, że chociaż czytał książkę o Izraelu, to myślał tak naprawdę o Polsce – o zamieszkujących ją demonach szowinizmu, nietolerancji, ksenofobii, które uzasadnienie znajdują w rozmaitych nadwiślańskich mitach.
W przeciwieństwie do Beylina książka Sanda nie przypadnie przypuszczalnie do gustu części Polaków o poglądach prawicowych. Dla nich bowiem Izrael to wzór państwa stanowczo, a nawet bezwzględnie, realizującego swój interes narodowy (nie to co ta licha III RP!). Zachwycają się oni syjonistami, upatrując w nich wzorowych patriotów, którzy w tej wizji zagrzewają swoich rodaków do obrony przyczółka cywilizacji zachodniej na Bliskim Wschodzie przed zalewem arabskiego barbarzyństwa. Z tej perspektywy Sand krytykujący politykę Izraela wobec ludności palestyńskiej może się jawić jako ptak kalający własne gniazdo.