W roku 1982 podczas wyścigu na jeziorze Gatow w Berlinie Zachodnim Waldemar Marszałek omal nie stracił życia. Łódka wyleciała w powietrze i wpadła do wody. Przy szybkości grubo ponad 100 km na godzinę zderzenie z wodą jest gorsze od uderzenia w ścianę. Marszałek znalazł się w stanie śmierci klinicznej. Jego kibice przyzwyczaili się, że łamie w wypadkach ręce, nogi, żebra, że trzeba go zszywać. Ale tak źle jak wtedy jeszcze nie było. Przez kilkanaście dni pływał już po jeziorach niebiańskich, wolał jednak ziemskie. Był już po tamtej stronie, otrzepywał się tym razem dłużej niż zwykle, po czym znowu wsiadł do realnej łódki i wrócił do życia. We wrześniu roku 1983 urodził się jego drugi syn – Bartłomiej. Pierwszy, Bernard, miał wtedy niespełna siedem lat. Do czasu feralnego wypadku Waldemar Marszałek zdobył trzy tytuły mistrza świata. Później dodał kolejne trzy. Mówiono o nim, że jest niezniszczalny, niezatapialny i jako jedyny na świecie ma stopień marszałka wodnego.