Reklama

Takiego Nicolasa Cage'a jeszcze nie widzieliście. Recenzja filmu „Surfer”

W „Surferze” Nicolas Cage wciela się w fanatyka surfowania, który zrobi wszystko, aby odzyskać swoją deskę.

Publikacja: 09.05.2025 11:03

„Surfer”, reż. Lorcan Finnegan, dystr. Monolith Films

„Surfer”, reż. Lorcan Finnegan, dystr. Monolith Films

Foto: mat.pras.

Tytułowy surfer (Nicolas Cage) przyjeżdża z synem (Finn Little) na plażę swojego dzieciństwa. Chce nie tylko zaszczepić w chłopaku pasję do surfowania, ale też odbudować z nim relację i zamknąć kilka osobistych spraw.

Konflikt z surferami na haju i rozliczenie z ojcostwem. Nicolas Cage zmienia swój wizerunek

Ich idylla kończy się, kiedy miejscowi kradną deskę surfera, odzierając go przy tym z godności. Bez niej nie będzie mógł zintegrować się z synem ani przypomnieć sobie, jak to jest unosić się na fali.

Czytaj więcej

Mohammad Rasoulof: Uciekinier z własnego kraju

To szalony film: w niespełna dwugodzinnym metrażu (reżyseria Lorcan Finnegan) dostajemy miszmasz gatunkowy: metaforyczne zejście do australijskiego czyśćca, konflikt z surferami na haju i rozliczenie z ojcostwem. Takie rzeczy tylko z Nicolasem Cage’em, który w ostatnich latach redefiniuje swój image i bierze udział w masie niecodziennych projektów.

Z czego czerpie „Surfer”? Nicolas Cage w nietypowej konwencji 

Protagoniście można zarzucić wiele (średni ojciec, jeszcze słabszy mąż), ale za to nikt nie odmówi mu pasji do surfowania. Kiedy tajemnicze bractwo zaczyna okradać go z całego materialnego dorobku, ten zrobi wszystko, aby odzyskać utracony artefakt. W samym filmie nie pada praktycznie żadne imię – im dalej w las, tym historia napisana przez Thomasa Martina coraz bardziej przypomina biblijną przypowieść. Wygląda na to, że nasz bohater zostaje poddany boskiej próbie, która odmieni jego życie.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Agata Kulesza: Mam luksus. Nie muszę dbać o zasięgi w internecie

Aczkolwiek nie jest to rzecz dla każdego – „Surfer” czerpie z psychodelicznej estetyki, narkotykowych snów Davida Lyncha, a także z tandety kina klasy B. Widać jednak, że Cage ma tu frajdę i odnajduje się w tej nietypowej konwencji. Nawet jeśli lament jego filmowego surfera zostaje zagłuszony przez rechot australijskiej fauny i dokuczających mu surferów. Mimo to się nie podda. Nie w tym wcieleniu.

Tytułowy surfer (Nicolas Cage) przyjeżdża z synem (Finn Little) na plażę swojego dzieciństwa. Chce nie tylko zaszczepić w chłopaku pasję do surfowania, ale też odbudować z nim relację i zamknąć kilka osobistych spraw.

Konflikt z surferami na haju i rozliczenie z ojcostwem. Nicolas Cage zmienia swój wizerunek

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Plus Minus
„The Smashing Machine”: Chleb, igrzyska i anatomia bólu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Plus Minus
„Bezcenny pakunek”: Dar od Boga Pociągu Towarowego
Plus Minus
„Tajemniczy pociąg”: Kafka jedzie pociągiem
Plus Minus
„Skarbek”: Porażka agentki
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Dr Agnieszka Tambor: Kibicuję polskiemu kinu
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama