Z „problemem Sheparda" było łatwiej. Astronauci (mężczyźni) podłączali się do węża przez specjalną końcówkę. Na początku mocz wyrzucano bezpośrednio na zewnątrz. Ale astronautów podobno niepokoiła myśl, że gumową rurkę nakładaną na delikatne ciało dzieli od lodowatej próżni tylko jeden zawór.
Obecnie na stacji kosmicznej funkcjonuje toaleta przypominająca z zewnątrz te kempingowe. Małą potrzebę załatwia się przez rurę z końcówką dobieraną indywidualnie dla każdego członka załogi. Kształt umożliwia załatwianie się na stojąco i mężczyznom, i kobietom. (Końcówki są w trzech rozmiarach, wszyscy astronauci zawsze wybierają największy).
Z dużą potrzebą jest więcej zachodu. Astronauci przechodzą na ziemi trening używania toalety – muszą nauczyć się siedzenia w odpowiedniej pozycji, zablokowania stóp i uszczelnienia pośladkami deski. Muszą też umieć „wycelować" w otwór, przez który odchody są zasysane. Trafienie w wentylator kończy się zapchaniem i uszkodzeniem toalety. Nowa, rosyjska (tak, to się zdarzyło) kosztuje 19 mln dolarów. NASA musiała ją kupić i zainstalować w swojej części stacji.
Problemy zaczynają się, gdy dochodzi do awarii. Na rosyjskiej stacji Mir toaleta stanęła, kiedy wysiadł prąd. Załoga musiała przejść na wypróbowane plastikowe torebki z taśmą samoprzylepną, co o mało nie doprowadziło do buntu. Obecnie częściej używa się w takich przypadkach pieluch dla dorosłych. Wszyscy muszą je sobie założyć na czas startu i powrotu, a także podczas spacerów kosmicznych.
Na stacji odchody są pakowane w torebki i wysyłane w pojeździe, który spala się w atmosferze. Kiedyś, za czasów stacji Mir i Skylab, w podobny sposób pozbywano się moczu. Ale Rosjanie zauważyli, że wyrzucane za burtę kropelki uszkodziły panele słoneczne, zmniejszając ich wydajność o 40 proc. Dlatego obecnie na orbitalnej stacji system podtrzymywania życia dokonuje recyklingu wody. Woda z moczu i wilgotnego powietrza jest wychwytywana, oczyszczana i kierowana do ponownego użytku.
Problemy nie ograniczały się zresztą tylko do „numeru jeden i dwa". Właściwie wszystko w warunkach nieważkości odbywa się inaczej – od spania przez ubieranie się i jedzenie po mycie. Wyzwanie jest tym większe, że ludzie pozostają w kosmosie znacznie dłużej niż w czasach pionierskich. To nie kwadrans czy dwa dni, lecz długie tygodnie na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, podczas których trzeba zadbać o higienę i stan zdrowia.