Dajemy Ci profesjonalne wsparcie w poszukiwaniu stałego partnera życiowego i stworzeniu satysfakcjonującego związku" – zachęcają na stronie internetowej Magda i Adam Grzesiak z biura matrymonialnego Czandra. W zamieszczonym filmie przekonują, że u nich co prawda trudno znaleźć księcia z bajki, ale za to można spotkać fajnego człowieka. „Będziecie mogli sprawdzić, czy chcecie razem być, czy chcecie budować swoją bliską relację, czy chcecie budować związek" – przekonuje Magda Grzesiak.
Wszystko odbywa się w realu, biuro trzeba odwiedzić, porozmawiać z właścicielami, którzy będą proponować spotkania z konkretnymi osobami. Z bazy danych można wybrać odpowiadającego nam singla, z którym zostaniemy umówieni. Właściciele Czandry w reklamowym filmie zapewniają, że znają swoich klientów i dlatego potrafią znaleźć im interesującą osobę. W biznesie mają 30 lat doświadczenia, tyle też czasu są małżeństwem. Chwalą się, że skojarzyli 16 tysięcy par. Ich usługi poleca sama Katarzyna Grochola, która zanim została pisarką, pracowała w Czandrze jako konsultantka.
Zamknięte na głucho
Samotnych, którzy chcieliby poszukać drugiej połówki w tego typu miejscu, musimy jednak zmartwić. Tradycyjne biura matrymonialne znikają jedno po drugim. Pozostają po nich wpisy w katalogach firm czy strony internetowe. W Warszawie nie skorzystamy już z usług Czandry. „Ten numer nie istnieje" – słyszymy w słuchawce, dzwoniąc na numery podane na stronie internetowej. Na ulicy Żurawiej, gdzie mieściło się biuro, nie ma po nim nawet tabliczki. Dzwonienie dzwonkiem też nie daje rezultatu. Zamknięte na głucho.
Podobnie z biurem Syrenka, które w stolicy powstało w 1956 r. – Nie ma go tu już od jakiś czterech lat – informuje starszy pan, którego spotykamy w kamienicy przy ulicy Elektoralnej, gdzie przez wiele lat kojarzono pary.
W XXI wieku swatów i swatki zastąpiły portale randkowe. Z danych Megapanel PBI/Gemius wynika, że już przeszło 3,5 mln Polaków korzysta z portali randkowych – w języku branży uprawiają dating (od angielskiego „date", czyli randka). Z takich serwisów korzysta mniej więcej tyle samo kobiet, ile mężczyzn. Ci ostatni niechętnie jednak się do tego przyznają. Trudno znaleźć pana, który opowie o swoich doświadczeniach związanych z poszukiwaniem kobiety w sieci – nawet gdy obiecujemy, że nazwisko pozostanie tylko do wiadomości redakcji.