Gdybym kiedyś uciekała przed wymiarem sprawiedliwości, chciałabym, żeby ścigał mnie Gang Olsena podobny do tego, jakim stała się komisja śledcza ds. Pegasusa pod przewodnictwem Magdaleny Sroki i z tak wybitnymi umysłami, jak posłowie Trela czy Zembaczyński, w składzie. Trzeba się naprawdę bardzo starać, żeby Zbigniewowi Ziobrze ułatwić wyciągnięcie go z bagna, w jakie się wpakował, ale komisja daje radę. Szczególnie buńczucznymi wypowiedziami w mediach, gdzie z groźnymi minami grożą i straszą egzekucją, jaką dla Ziobry zaplanowali, a która kończy się potem wdepnięciem w talerz z naleśnikiem. I byłoby to zabawne, gdyby nie krótko- i długofalowe konsekwencje. Nie dla Ziobry i nie dla kolekcjonujących lajki od elektoratu zemsty członków komisji, bo ta od dawna jest jak zombi i ani krzywdy nie zrobi, ani prawdy nie ustali, nawet jeśli uda się znaleźć wystarczająco „rozgrzanego” sędziego, który jej klepnie kuriozalny wniosek o ukaranie aresztem po to, żeby komisja mogła sobie przez 30 dni co kilka dni przesłuchiwać Ziobrę (tak, oni zapowiadają, że przesłuchania mogą być co 30 dni, żeby nie było tak, że tylko przesłuchają drugiego dnia aresztu i będzie go trzeba wypuścić).