Człowiek stworzył skale w zasadzie do wszystkiego: skala Beauforta do oceny skutków szybkości wiatru, skala Saffir-Simpsona do intensywności cyklonów, skala Turina do zagrożeń ze strony asteroid, skala Richtera do określania siły trzęsień ziemi, cztery skale temperatury – Kelvina, Celsiusa, Farenheita, Reaumura, skala Kinseya do klasyfikacji orientacji seksualnych, skala BMI do masy ciała, skala IQ do inteligencji, skala Bristol (BSF, Bristol Stool Form Scale) dzieląca ludzki kał na siedem grup według kryteriów kształtu i konsystencji.
Ale to wszystko dziecinada w porównaniu ze skalą, która mierzy, klasyfikuje, racjonalizuje – mogłoby się wydawać – niemierzalne i wskazuje, jak głęboko, wręcz na ile centymetrów, wniknęła strzała Kupidyna.
Mija właśnie 30 lat od czasu, gdy amerykański psycholog Isaac Michael (dla przyjaciół, wydawców i organizatorów konferencji i sympozjów naukowych „Zick" Rubin) wystąpił z propozycją stworzenia PLS, czyli Passionate Love Scale.
Mniejsza o szczegóły. Tak czy inaczej, w 1986 roku pismo „Journal of Adolescence" opublikowało artykuł dwóch amerykańskich socjolożek – Elaine Hatfield i Susan Sprecher – które wyjaśniły, jak używają skali PLS w swojej codziennej pracy, w zaciszu gabinetów, gdy przychodzi im stosować testy składające się z elementów rozumowych, emocjonalnych i dotyczących zachowań wobec płci przeciwnej.
Astronomowie nie rzucili się tak na „De revolutionibus orbium coelestium" (polski tytuł „O obrotach sfer niebieskich") Mikołaja Kopernika, jak kolorowe pisma kobiece rzuciły się na skalę PLS, używając jej do konstruowania odkrywczych artykułów w rodzaju: „Czy jest Pani/Pan naprawdę zakochana/y", mających największe wzięcie w poczekalniach u dentystów.