Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że autor tych słów zaledwie pół wieku temu codziennie z mozołem pokonywał swoją drogę do szkoły, dźwigając na plecach tornister wypełniony książkami, kredkami i marzeniami. Te marzenia skwapliwie rozbudzali i pielęgnowali w nim nauczyciele. „Dzieci, narysujcie świat w dwutysięcznym roku” – brzmiało jedno z poleceń nauczycielki plastyki, a dzieci pilnie zapełniały arkusze białego papieru rakietami, które miały unosić nas na kosmiczne wycieczki, umieszczonymi na orbitach hotelami, z których podziwiać można było panoramę Drogi Mlecznej, poduszkowcami, które zastąpiły nieporęczne samochody, ponaddźwiękowymi samolotami, szklanymi domami. Wyobraźnię podsycały takie polecenia, jak „świat za sto lat”. Był on niezmiennie na wskroś nowoczesny, przepełniony powszechnie dostępnymi wynalazkami i technologiami, syty, zdrowy i czysty. Tymczasem mijały lata…