Nasi prawicowcy raczej należeli do takich, którzy meble kupują. Zaczynali od zera, jak wszyscy w Polsce. Nie odziedziczyli majątków ani tytułów, za to odbyli praktykę życia w jedynie słusznym ustroju. W rezultacie tych doświadczeń styl życia polskiej prawicy jest równie lewicowy jak jej program ekonomiczny. Tu rozlega się chichot historii... Polska specyfika i polski paradoks.
Bo jeśli szef francuskiej prawicy Jean-Marie Le Pen mieszka w stylowym domu z początku wieku, pełnym sztucznych antyków i atłasowych poduszek z hasłami z własnej kampanii wyborczej, Nicolas Sarkozy ma mauretańską willę w Marrakeszu, to co powiedzieć o naszych prawicowcach „biednych, niewykształconych, ze wsi", którymi wyciera sobie gębę lewa strona sceny politycznej? Jak się mają do tamtych? Ze swoją inteligenckością, zniszczonymi butami i obojętnością na dobra materialne Jarosławowi Kaczyńskiemu bliżej do Władysława Gomułki niż do Silvia Berlusconiego... Gdzie rezydencje Januszów z Podkarpacia, wąsatych wielbicieli piwka i schabowych?
Do prawicy prędzej by pasował chwacki i quasi-sarmacki Janusz Korwin-Mikke ze swoją muszką, skrzyżowanymi szablami na ścianie salonu willi świdermajer w Józefowie. I ze swoimi poglądami, oczywiście.
A cóż z naszą kosmopolityczną gwiazdą Radosławem Sikorskim, jego londyńskimi garniturami, urządzonym po szlachecku dworkiem w Chobielinie oraz pretensjami do noblesse? Mógłby on być ilustracją współczesnego polskiego prawicowca, gdyby nie był odosobniony...
Dowodem na to, jak odległe od zachodniego jest w Polsce rozróżnienie lewicy i prawicy, może być wygląd przedstawicieli tych frakcji. Ekstremalnym przykładem niech będą nieszczęsne, tak bardzo obśmiane „moherowe berety". Według definicji Jerzego Bralczyka: „określenie kobiety w starszym wieku, słuchaczki Radia Maryja, która popada w skrajne stany emocjonalne, ma niezwykle konserwatywne poglądy". Tego, że jest biedna, językoznawca już nie dodaje.
Kolejnym kłopotem, jaki napotyka próba zdefiniowania, co w „lajfstajlu" znajduje się po lewej, a co po prawej stronie, jest polska inteligencja. Ze swoim lekceważeniem dla wartości materialnych, gustem wyrastającym z tradycji ziemiańskiej odnalazła się w stylu narodowym opartym na sztuce ludowej. Najpierw zakopiańskim – stworzonym pod koniec XIX wieku przez Stanisława Witkiewicza, który wymyślił Zakopane.
Dla ówczesnej elity zaczął budować pod Giewontem luksusowe wille oparte na stolarce i motywach zakopiańskich górali. Koliba, Willa pod Jedlami czy Zofiówka – wyposażone w specjalnie projektowane „góralskie" meble, lampy, tkaniny – stały się kamieniami milowymi gustu polskiej inteligencji. Dziś, wracając z Krupówek czy krakowskich Sukiennic z ciupagą, góralskim kapeluszem i kierpcami, udowadniamy, jak dobrze Witkiewicz trafił w najczulsze punkty polskiej tożsamości estetycznej.
Na tych samych sentymentalnych wątkach oparty jest sukces Spółdzielni Artystów Ład, czyli biznesu, jaki założyli w latach 20. XX wieku najlepsi polscy projektanci: Józef Czajkowski, Wojciech Jastrzębowski, Karol Stryjeński, którzy postanowili sami produkować i sprzedawać w krótkich seriach meble, tkaniny i ceramikę z wyraźnym dążeniem do doskonałości formy, surowca i wykonania, i opierając się na wzorach ze sztuki ludowej. Kiedy w 1931 roku w Hotelu Europejskim w Warszawie otwarto sklep firmowy Ładu, urządzanie tu mieszkania należało do dobrego tonu. A ten jak zawsze ustala ten, kto ma pieniądze – bo żakardy, jesionowe jadalnie czy ceramika Rudolfa Krzywca były drogie i tym samym dostępne dla wąskiego kręgu gustotwórczych odbiorców.
Apetyt polskiej inteligencji na sztukę narodową opartą na wzorcach ludowych masowo zaspokoiła dopiero Cepelia – wielkie socjalistyczne przedsiębiorstwo, które dzięki setkom zakładów, magazynów, sklepów i punktów skupu gotowych wyrobów zalewało polski rynek zydlami, haftami, koszykami, wycinankami i miniaturkami laleczek w polskich strojach ludowych. Nie było w PRL inteligenckiego domu bez słomianki z Cepelii, bez jednego choćby kilimu czy kolorowego bieżnika na ławie.
Średnie i starsze pokolenie Polaków zostało ukształtowane przez PRL i jego równościowe nie tyle ideały, ile możliwości. Ale nawet teraz, po ćwierćwieczu transformacji, i tak o naszym „lajfstajlu" decyduje nie gust, nie przynależność partyjna, ale średnia krajowa – 1850 zł brutto. To ona wpisuje nas w tłum i nie pozwala wystawać z szeregu. Ubieramy się podobnie i podobnie mieszkamy. Adriana Zandberga można spotkać w metrze, ulubionym winem Jarosława Kaczyńskiego jest kadarka, a Anna Grodzka jeździ peugeotem 3008. Szału nie ma.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95