Ekonomia sankcji na pierwszy rzut oka jest bardzo prosta. Jeśli retorsje mają osiągnąć cel, to powinny mocniej uderzać w kraj, któremu są wymierzane, niż w kraje, które je nakładają i państwa trzecie. Intuicyjnie rozumie to każdy rodzic i nauczyciel, który próbował skorygować zachowanie niesfornego dziecka tak, żeby nie ukarać jednocześnie innych.
W zglobalizowanym świecie w praktyce jest to niezwykle trudne. Pokazują to niekończące się debaty o tym, czy bezprecedensowe sankcje wymierzone Rosji po jej napaści na Ukrainę są dobrze przemyślane i czy nie szkodzą dziś bardziej Zachodowi. Rozstrzygnięcia komplikuje to, że zarówno zamierzone efekty sankcji, jak i niepożądane skutki uboczne mogą ujawniać się z dużym opóźnieniem. A jak wtedy powiązać konsekwencje z przyczynami? Skąd czerpać pewność, że alternatywna historia, której przecież nie znamy, nie zaprowadziłaby świata w to same miejsce?