Stanisław Kryciński, rocznik 1954, to z wykształcenia inżynier chemik. Ale co ważniejsze, miłośnik południowo-wschodniego pogranicza Polski i chodząca encyklopedia wiedzy o regionie – jego geografii, historii i kulturze. W pierwszym tomie swoich „Bieszczad", noszącym podtytuł „Tam gdzie diabły, hucuły, Ukraińce" (I wydanie z 2014 r.), dawał popis pasji krajoznawczej, mieszając w odpowiedniej proporcji własne wspomnienia studenckie z lat 70., reportaż historyczny i przewodnik turystyczny po krainie Sanu, poczynając od północy (Dobra Szlachecka, Mrzygłód, Dębna) i schodząc na południowy-wschód wgłąb bieszczadzkiego „worka". W trzykrotnie wznawianej książce pisał trochę o wszystkim: przedwojennych mieszkańcach Bieszczad, niekończących się napadach zbrojnych i akcjach odwetowych na pograniczu polsko-ukraińskim, o zbrodniach UPA, akcji „Wisła", wreszcie o powojennych wysiedleniach i PRL-owskim braku pomysłu na te dzikie i wyludnione tereny.