Czy byliby to wyłącznie pochodzący z patrycjuszowskich rodów biali Rzymianie? Czy może odwrotnie, śladem gladiatorskich drużyn piłkarską ekipę tworzyłaby zbieranina Galów, Traków i czarnych niewolników z Afryki, a miast potwierdzającego obywatelstwo cesarstwa pierścienia o statusie reprezentacyjnym rozstrzygałyby umiejętności?
W piłce nożnej – trudno powiedzieć. Ale w koszykówce, w której przede wszystkim liczy się wzrost, rzymska reprezentacja z pewnością przypominałaby którąś z dzisiejszych drużyn NBA. Inaczej zespół ze stolicy imperium nie miałby większych szans w meczach z taką, dajmy na to, reprezentacją Africa Proconsularis. Proszę darować to nieco żartobliwe postawienie sprawy, ale dzisiejsza dyskusja na łamach „Plusa Minusa" o monoetniczności państw skłania do spoglądania wstecz, a tam sprawy nie są całkiem jednoznaczne.
Rzym był naprawdę najgęstszą w historii mieszanką plemion i narodów. W nieznacznie tylko mniejszym stopniu mieszane były wcześniejsze o kilkaset lat imperia Aleksandra i Achemenidów. Co więcej, to, co było naturalną cechą państwa perskiego, czyli budowanie cywilizacyjnych mostów między Wschodem i Zachodem, dla wielkiego Macedończyka stało się obsesją. Aleksander wiedział, że trwałość jego państwa zależy od skutecznego wymieszania kultur i narodów.
Ale i on nie był szczególnie oryginalny. Specjalistami od przesiedleń całych plemion i narodów byli wcześniej Asyryjczycy, jeszcze wcześniej Chaldejczycy, a przed nimi Egipcjanie. Jeśli ktoś nie chce w to uwierzyć, niech sięgnie choćby do Biblii i poczyta o niewoli egipskiej czy babilońskiej. A zapewniam, ofiarami przesiedleń byli nie tylko Hebrajczycy.
Czyżby więc społeczeństwa monoetniczne nie istniały? To też nieprawda. Historia daje przykłady setek takich struktur. Monoetniczne były miasta fenickie i greckie polis, etruskie ośrodki w Italii i grody Lacjum. Słowem, małe ośrodki miejskie, dopóki nie zamarzyło im się podejmowanie prób ekspansji, mogły się szczycić jednolitością etniczną. Wszystko, co później, wszystko, co potem, zwłaszcza na ścieżce budowy politycznej potęgi, musiało korzystać z dobrodziejstwa multi-kulti.