Najpierw upewniamy się, że pada na nas ładne światło – oślepieni lampą błyskową na pewno nie wypadniemy dobrze. Następnie przyciągamy lekko brodę do klatki piersiowej, a smartfon w wyciągniętej ręce unosimy nieco ponad głowę. Pora na odpowiednie wydęcie ust, tak by ułożyły się w „dzióbek". Gotowi? Robimy zdjęcie.
Jeszcze je przycinamy (smartfony mają wgrane odpowiednie do tego oprogramowanie), usuwając wszystko to, co nam się nie podoba – ramiączko od stanika, pieprzyk na skórze, cokolwiek. Następnie ściągamy program do edycji zdjęć, który pozwoli nam nałożyć wirtualny makijaż. Et voila! Zrobiliśmy perfekcyjne selfie według przepisu samej Kim Kardashian (sporządzonego na stronie Marieclaire.com na podstawie jej wypowiedzi).
Ta amerykańska celebrytka nie tylko słynie z tego, że jest znana, ale też z mistrzowskiego opanowania sztuki autoportretu wykonywanego telefonem komórkowym. Jej profil w internetowym serwisie Instagram obserwuje ponad 94 mln osób. Jedno z ostatnich selfie, na którym zaprezentowała bogatą biżuterię i głęboki dekolt, polubiło 1,5 mln internautów.
Świat oszalał? Na punkcie selfie na pewno.
Winda, lustro, smartfon
W 2013 r. wydawnictwo Oxford Dictionaries ogłosiło selfie słowem roku. Idąc tropem podanej przez nie definicji, wyjaśnijmy, że to, co odróżnia je od tradycyjnego autoportretu, nie jest związane z treścią zdjęcia, lecz raczej ze sposobem jego wykonania – za pomocą smartfona lub kamerki internetowej – a jeszcze bardziej z tym, w jaki sposób jest pokazywane światu. Selfie mianowicie robi się po to, by umieścić je w sieci: na Instagramie, Facebooku czy niezliczonych innych serwisach społecznościowych.