Akcja programu toczy się na terenie fikcyjnego hrabstwa gdzieś w Montanie. Jego stolicę przejęła we władanie paramilitarna grup zwana Bramą Edenu. Stojący na jej czele Joseph Seed stara się siłą nawracać mieszkańców i utrudnia im kontakty ze światem zewnętrznym. Gracz tworzy własnego bohatera, lokalnego policjanta, a potem wyrusza do walki z przestępcami. Ma pełną swobodę działania, co oznacza, że może w niemal dowolny sposób poruszać się po okolicy. Pieszo, autem, samolotem, a nawet łodzią.

I już samo przemierzanie sporego terenu sprawia frajdę – w Far Cry 5 można się bowiem poczuć jak podczas wycieczki na prowincję. Malownicze górskie pejzaże, romantyczne zakątki położone tuż nad krystalicznie czystą wodą, bezkresne równiny porośnięte bujnymi trawami, wreszcie gęste lasy robią olbrzymie wrażenie. Silnik graficzny programu wyciska ostatnie poty z konsol. Do samego wędrowania po okolicy dochodzi oczywiście strzelanie. I tu znów gracz może działać tak, jak chce. Może odważnie przeć naprzód i zasypywać wrogów morzem kul, ale też skradać się po cichu i bezszelestnie likwidować kolejnych przeciwników. Do wyboru, do koloru.

Far Cry 5 to bez wątpienia jeden z ważniejszych wysokobudżetowych tytułów tego roku. Ma swoje wady, ale jest niezwykle widowiskowy. Może nie śpiewa tak jak Shakira i nie strzela wolnych jak Messi, ale z całą pewnością warto poświęcić mu czas.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95