Otwierano wystawy, odsłonięto pomnik ufundowany przez władze Komunistycznej Partii Chin, wygłaszano prelekcje i prowadzono debaty. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker wygłosił rocznicowy referat. Rwano włosy z głów, że wspominanie Karola Marksa urąga milionom ofiar komunizmu i jest policzkiem dla naszej części kontynentu europejskiego, boleśnie doświadczonej komunistycznym totalitaryzmem.
Daleko mi do zachwytu nad dziełami Karola Marksa, daleko do myśli komunistycznej. I razi mnie dość bezkrytyczna pompa, jaką nadano urodzinom tego filozofa. Ale też w oburzeniu drugiej strony dostrzegam sporo niepokojących sygnałów. Po pierwsze widać, że nasza prawica uwielbia się oburzać. Organizowanie oburzenia jest jedną z najlepiej wychodzących jej działalności. Kolejne teksty, które powstawały na ten temat, pełne emocji wpisy, były do siebie podobne. Nawet autorzy, którzy silili się na oryginalność, na ogół powtarzali banały o filozofii Marksa. I znów prawica przespała to wydarzenie. Dlaczego z okazji 200. rocznicy urodzin tego autora nie powstało kilka książek czy artykułów, w których prawicowi autorzy rozprawiliby się z myślą twórcy socjalizmu naukowego? Może dlatego, że oburzać się jest znacznie łatwiej, niż podejmować intelektualny wysiłek?