Cała nasza rzeczywistość społeczno-polityczna natrętnie opowiadana jest za pomocą symboli i znaków. Polityka utkana jest z mitów i rytuałów. Ostatnie tygodnie na granicy z Białorusią dobitnie to pokazują. Jeden słup graniczny, płot z drutu kolczastego i uzbrojeni strażnicy uruchamiają lawinę kodów kulturowych głęboko zakorzenionych w naszej narodowej pamięci. Nagle się okazuje, że sfatygowane symbole stają się dynamiczną rzeczywistością.
„Powiada się, że symbole są odbiciem rzeczywistości, objawiają coś podstawowego, starają się ujawnić początek, genezę zjawisk i zawrzeć całościowy obraz świata, są wielowartościowe, wyrażają modalność rzeczy i sensu (...) Widzialna strona symbolu – znacząca – jest zawsze przeładowana konkretnością. Z kolei druga, niewidzialna strona symbolu, niewysłowiona, dotycząca świata wyobrażeń pośrednich, nieadekwatnych alegorii – tworzy osobny porządek" – pisze prof. Wojciech Burszta w książce „Antropologia kultury".