I wbrew temu, co może się wydawać, wcale nie został rozstrzygnięty. Mowa oczywiście o sporze o aborcję, którego zakończenie, a przynajmniej głęboką niesłuszność, co jakiś czas ogłasza strona liberalna. Tak jednak wcale nie jest. A najlepszym przykładem jest nowe teksańskie prawo, które, omijając przez sprytny wybieg wyrok Roe kontra Wade, wymuszający na prawodawstwach stanowych legalność aborcji, sprawiło, że aż 90 proc. przeprowadzanych tam aborcji się nie odbędzie. Swój grosz do tej decyzji dorzucił także Sąd Najwyższy, który odmówił zablokowania owej ustawy – czego domagały się organizacje proaborcyjne – aż do momentu, gdy zostanie ona rozpatrzona pod kątem jej konstytucyjności. Efekt jest taki, że ustawa już obowiązuje i bardzo trudno będzie ją zablokować.