Zapowiada się rok bogaty w publikacje na temat Thomasa Bernharda. Po wydaniu jego biografii pióra germanisty Manfreda Mittermayera (Residenz Verlag, Salzburg 2015), która solidnie zakotwiczyła twórczość tego autora w kolejach jego życia, w tym samym wydawnictwie Suhrkamp w styczniu 2021 r. wyszła kolejna: humorystyczny komiks prezentowany piórkiem rysownika Nicolasa Mahlera: „Thomas Bernhard: Niepoprawna biografia".
Jednakże dla szerokiej rzeszy czytelników podstawową biografią pisarza pozostaje pięć tomów napisanych pod koniec lat 70. „Autobiografii". Swemu rodzeństwu wyznał Bernhard otwarcie, że pisze je, ponieważ nie chce, by o jego życiu świat dowiedział się od nich. No i pokazał rzeczy tak, jak chciał, by inni je widzieli. Czyli, według brata: „On przedstawiał się tak, by ludzie zobaczyli go innym, niż był. Chciał kontrolować". Niby po to, by nikt nie poprzekręcał faktów, ale przecież w jego własnym tekście też jest mnóstwo przekrętów. Jest to w końcu dzieło literackie, więc jako takie dopuszcza formułę: artysta, nie mówiąc prawdy o pewnych faktach, może być bliższy prawdy o życiu niż ten, co kurczowo się ich trzyma. Peter w wielu wypowiedziach już od dawna starał się niektóre przekręty prostować. Thomas nie mógł temu zapobiec, choć próbował chyba nawet interweniować zza światów. A teraz wyszła książka „Moje życie u boku Thomasa Bernharda". Peter Fabjan (ur. 1938) stał obok – i w cieniu – pisarza przez całe życie i 22 lata po śmierci brata wciąż jeszcze stoi.
Pod jaką gwiazdą?
Gwiazdy sprzyjały Bernhardowi we wspinaniu się na szczyty literackie – osiągnął sukces wcześnie i na trwałe. Ale twierdzenie, że urodził się pod dobrą gwiazdą, byłoby nieprawdziwe. Przyszedł na świat, kiedy brunatna choroba objęła już Bawarię, a Bawaria zaczynała się kilka kilometrów od centrum Salzburga. Kiedy Austrię przyłączono do Rzeszy, miał siedem lat i wtedy piekło rozpętało się już na dobre – wojna, walki najpierw gdzieś daleko, ale z udziałem wcielonych do sił Führera Austriaków, przemoc na Żydach, Holokaust, linia frontu coraz bliżej, bombardowania, schrony, koniec wojny i zapaść ekonomiczna – wszystko to przed jego 17. urodzinami. Potem choroba i jego prywatne katastrofy.
Przyszedł na świat w Niderlandach, na nizinach, ale nie depresji. Heerlen, niedaleko Maastricht, 113 m nad poziomem morza, jest jednym z najwyżej położonych miast holenderskich. Urodził się daleko od Wiednia i swej małej górnoaustriackiej ojczyzny, miasteczek i wsi w pofałdowanym pejzażu między Linzem a Salzburgiem. Aczkolwiek poczęty został w Kraju Salzburskim, przez lokalnych, można rzec, rodziców. Bawili tam przejazdem. Matce, Hercie Bernhard, która była pomocą domową na zamożnym przedmieściu Wiednia, udało się na kilka dni wyrwać w odwiedziny krewnych niedaleko Salzburga. Ojciec, Alois Zuckerstätter, wrócił na moment z Tyrolu, gdzie dorywczo pracował jako cieśla. Herta lubiła śpiewać do dźwięków gitary na potańcówkach, na jednej z nich zatańczyła z Aloisem, potem wdała się z nim w romans. Jego owocem był syn, niechciany od samego poczęcia. Wprawdzie Alois proponował ciężarnej wyjazd do Tyrolu, a nawet małżeństwo, ona nie była jednak pewna, czy znajdzie tam pracę, a pracować musiała, by utrzymać ojca, całkowicie oddanego kreacji literackiej, która wszakże nie przynosiła dochodu. Alois, dowiedziawszy się, że musiałby łożyć na utrzymanie nie tylko dziecka, ale też dziadka tegoż, zaprzeczył ojcostwu i uciekł na wschód Niemiec, gdzie później założył rodzinę, ale nękany konfliktami i nałogiem zmarł, najprawdopodobniej samobójczo, w 1940 r.
26-letnia Herta wyjeżdża do Holandii z zamiarem przerwania ciąży daleko od domu, aborcja jest tam jednak nielegalna, za drogo by kosztowała. Herta daje więc za wygraną i postanawia urodzić. W klasztorze w Herleen oddział położniczy dla niezamężnych matek stanowił jednocześnie prowadzoną przez zakonnice szkołę akuszerek. Thomas Nicolas przychodzi na świat 9 lutego 1931 r. Niedługo po porodzie matka oddaje go do domu opieki – aby zarabiać na utrzymanie, głównie ojca. Ponieważ w tej instytucji rodzicom nie wolno brać dzieci w ramiona, poza tym jak zwykle jest za drogo, na jakiś czas Thomasem zajmą się holenderscy rybacy – „tam w porcie są naturalnie biedni ludzie, którzy mieszkają na kutrach rybackich i chcą sobie trochę dorobić, znalazła więc jakiś statek i oddała mnie na wychowanie na taki kuter rybacki. Tak, że pierwsze miesiące życia spędziłem nie nad morzem, a na morzu" – pokpiwa sobie pół wieku po fakcie Bernhard filmowany na Majorce przez Kristę Fleischmann.