Religijni Żydzi – tak zwani ortodoksi – podporządkowują całe swoje życie prawu boskiemu. We wszystkim przestrzegają zasad i nakazów religii judaistycznej. Najważniejszą instancją jest dla nich Bóg, a nie świecka władza. To spuścizna długich wieków diaspory, gdy Żydzi nie mieli swojego państwa oraz rządu, a całe ich życie koncentrowało się wokół religii.
Powstanie Izraela nie zmieniło tej głęboko zakorzenionej filozofii i dziś musimy się borykać z jej niebezpiecznymi konsekwencjami. Chodzi o ewentualne wycofanie żydowskich osadników z Judei i Samarii, czyli Zachodniego Brzegu Jordanu. Dla ortodoksów o poglądach narodowych ten zamieszkany obecnie przez Palestyńczyków teren jest nieodłączną częścią Wielkiego Izraela, biblijnej krainy, którą Naród Wybrany otrzymał niegdyś od Boga.
Pomysł, że władza świecka – państwo, rząd czy parlament – miałaby podjąć decyzję sprzeczną z wolą Boga i wyrzec się otrzymanej od niego ziemi wydaje się religijnym Żydom bluźnierstwem. Czymś sprzecznym z ich tradycją i mentalnością. Już dziś wiadomo, że podczas ewentualnej ewakuacji będzie trzeba użyć wojska, gdyż religijni osadnicy nie zamierzają dobrowolnie opuścić swoich domów.
Problem polega jednak na tym, że w wojsku, zarówno w kadrze oficerskiej, jak i wśród szeregowców, również służy wielu ortodoksów. Najważniejszą instancją są dla nich radykalni rabini – to przez nich ma przemawiać Bóg – a nie ich zwierzchnicy. Efekt? Wśród żołnierzy służących w Judei i Samarii widać zalążki buntu. Coraz częściej odmawiają wykonania rozkazów wymierzonych w osadników.
Co się stanie, gdy przyjdzie do przymusowej ewakuacji z Judei i Samarii? Istnieje niebezpieczeństwo, że dojdzie do rozłamu w izraelskiej armii. Nastąpi masowa niesubordynacja religijnych żołnierzy, którzy przejdą na stronę osadników. Ludzie ci odejdą z izraelskiej armii i utworzą fanatyczną Armię Boga.