Gdyby w 1863 roku istniały kolorowe pisma kobiece, na ich okładkach najczęściej gościłaby francuska cesarzowa Eugenia. Żona Napoleona III była niekwestionowaną ikoną stylu. To dzięki niej na europejskie salony wróciła haute couture z czasów przedrewolucyjnych. Wielkie krynoliny poza salami balowymi sprawdzały się średnio, trudno było w nich usiąść, lecz moda to okrutna bogini – często wymaga od swych wyznawczyń poświęcenia.
Eugenia i jej damy dworu lubiły być podziwiane – stąd wziął się zwyczaj przejażdżek po Lasku Bulońskim. „Krynolina chyba po to została stworzona, by jej wzburzone fałdy wystawiać na pokaz w otwartym powozie" – zachwycał się pewien Anglik. Stroju ówczesnej elegantki dopełniał jedwabny szal, kapelusik wiązany wstążką pod brodą, mała parasolka oraz wachlarz, stylizowany na XVIII wiek.
Po wojnie o zjednoczenie Włoch mile widziane stały się akcenty militarne: podpatrzone u żuawów czarna kamizelka i czerwona koszula Garibaldiego. Wśród kolorów rządziły: róż (Magenta) i brunatnopurpurowy (Solferino). Sztandarowym kurortem Drugiego Cesarstwa było Biarritz, gdzie Eugenia miała swój letni pałacyk. Neobarokowy kostium budowli skrywał żelbetonową konstrukcję. I taka to była epoka – zerkająca wstecz, lecz zafascynowana nowoczesnością.
Powstańcom styczniowym często zarzucano brak orientacji w sytuacji międzynarodowej. Tymczasem ich nadzieje całkowicie zgadzały się z duchem czasu. Od wojny krymskiej Europą wstrząsały konwulsje, które zdawały się porodowymi. Skończyło się Święte Przymierze. Trzej zaborcy spoglądali na siebie wilkiem. Liberalizm triumfował, padały kolejne bastiony starego porządku. Jako przyszłość ludzkości jawiły się narodowe państwa i demokratyczne konstytucje. Wojny miały zniknąć wraz z despotyzmem.
Nowa era stworzyła nowych bohaterów, takich jak Giuseppe Garibaldi, kondotier rewolucji Ludwik Mierosławski i rosyjski radykał Michał Bakunin. Ten ostatni, przyjaciel Słowackiego, w 1861 roku uciekł z zesłania i przez Amerykę dotarł do Londynu. Rwał się do powstańczych szeregów, lecz Polacy nie mieli do niego zaufania. „Ze spokojną i niewinną miną zachwalał rozbestwienie najniższych instynktów człowieka. Według niego im więcej zostawi się tłumom swobody, tym będą one szczęśliwsze" – wspominał ze zgrozą Władysław Mickiewicz, syn wieszcza. Za kilka lat Bakunin napisze zionący nienawiścią do XIX-wiecznego społeczeństwa „Katechizm rewolucjonisty" i stanie się patronem „nihilistów" (ten termin pojawił się po raz pierwszy w powieści Iwana Turgieniewa „Ojcowie i dzieci" z 1861 roku).