Czekam na wiarygodną ligę

Z Maciejem Szczęsnym, byłym bramkarzem piłkarskiej reprezentacji Polski, dziś komentatorem telewizyjnym, rozmawia Michał Kołodziejczyk

Publikacja: 01.08.2009 15:00

Czekam na wiarygodną ligę

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

[b]Rz: Czy jest coś takiego jak wizerunek polskiej ligi piłkarskiej?[/b]

Wizerunku nie da się wmówić, to jest rzecz obliczalna, są od tego instytuty badawcze. Naszą ligę można nazwać karykaturą, która niewątpliwie też jest jakąś formą wizerunku. Z pewnością jednak dla wielu ludzi polska piłka wciąż jest interesująca, niezależnie od tego, co się wokół niej dzieje. Gdyby przełożono rozpoczęcie rozgrywek, więcej byłoby wściekłych niż zadowolonych, że ktoś przedłuża sprzątanie stajni Augiasza. To nie dziwi. Ale to smuci...

[b]Porażka Wisły Kraków z Levadią Tallin w kwalifikacjach Ligi Mistrzów doskonale wpisuje się w obraz naszego futbolu. Nie ma pan wrażenia, że wiele osób czekało na tak spektakularną katastrofę? Nie odzywają się do pana dawno niesłyszani znajomi, żeby zapytać, czy nie wstyd zajmować się takimi rozgrywkami?[/b]

Specyfika moich kontaktów towarzyskich polega na tym, że o piłce nie rozmawiamy prawie w ogóle, dlatego nikt się nade mną za bardzo nie pastwił. Ale nie oznacza to, że nie czekam, by kibice z pomocą mediów kiedyś mieli szansę uwierzyć, iż liga jest już w pełni wiarygodna. Niech nie będzie najlepsza, niech odstaje o lata świetlne od niemieckiej, angielskiej czy hiszpańskiej, ale niech będzie uczciwa. I kiedy piłkarz nie trafi do pustej bramki, niech jedni się smucą, drudzy cieszą, ale żeby nikt się nie zastanawiał, czy aby na pewno nie tak właśnie miało być.

[b]Kiedy tak będzie w Polsce?[/b]

Jak patrzę na cyrk związany z przyznawaniem licencji, to myślę, że za jakieś 120 lat. Dopóki nie zobaczę, że twarde prawo działa tak samo dla wszystkich, nie uwierzę. Siódmy w tabeli ŁKS Łódź nie dostał licencji m.in. ze względu na zły stan stadionu, Cracovia w dokumentach przedstawiła jako swój obiekt w Sosnowcu. Teraz okazuje się, że w Sosnowcu grać nie będzie, ale zapewne w Bytomiu. Zadaję sobie pytanie – czy była luka w prawie, którą wykorzystała Cracovia, czy ktoś gdzieś przymknął oko? Im dłużej nie szuka się wyjścia z trudnej sytuacji, tym więcej drzwi się zatrzaskuje. A moim zdaniem PZPN od lat nie szuka żadnego wyjścia i z każdym dniem będzie coraz trudniej. W PZPN zajmują się kończącymi się kadencjami, koncentrują się na przetrwaniu i modlą się, żeby brud już nie wypływał. A wypływa i jeszcze długo będzie wypływać.

[b]Trener Legii Jan Urban mówi, że w Polsce nic się tak nie sprzedaje jak porażka i że wielu kibiców przychodzi na stadion po to, by szydzić z piłkarzy.[/b]

Trochę muszę się nie zgodzić. Nie byłem najwybitniejszym bramkarzem wszech czasów, ale w pewnym momencie zaskarbiłem sobie sympatię kibiców, głównie Legii, bo tu grałem najdłużej. Darzyli mnie szacunkiem, bo nie schodziłem poniżej pewnego poziomu, a jak schodziłem, to nie dlatego, że zabalowałem. Na inaugurację któregoś sezonu graliśmy z Hutnikiem Kraków na Łazienkowskiej, jakiś facet z drużyny rywali kopnął piłkę z 36,37 metrów, leciała długo, chciałem, żeby wyszła na aut, to zmęczeni koledzy odsapną chociaż chwilę. I wpadła do siatki. Z krytej trybuny usłyszałem tylko: „Maciek, coś ty zrobił”. Nikt nie wyzywał mnie od nieudaczników.

[b]Może teraz kibice wykluczają możliwość prostych błędów, bo wiedzą, że piłkarze zarabiają pięć razy tyle, ile pan w latach 90.?[/b]

Przeciętni gracze zarabiają teraz znacznie więcej niż ja kiedyś, ale wówczas średnia krajowa była głodowa, a teraz jest przyzwoita, więc nie sądzę, by tu był problem. Znam piłkarzy, którzy w Warszawie byli szanowani, ludzie pomagali im kupić lodówkę, pralkę czy skrzynkę piwa. Ci piłkarze później wyjechali za granicę i dziwili się, że tam kibice zaglądali im do śmietników, żeby sprawdzić, czy nie ma tam pustych butelek. Bo za granicą kibic płaci za bilet, ma wiarę i nadzieję, więc nie możesz go zawieść. Polacy uznawali to za prześladowanie i agresję.

[b]Pana syn Wojtek ma 19 lat i jest zawodnikiem Arsenalu Londyn. Duża jest różnica między tym jak podchodzi do zawodu a jak pan podchodził?[/b]

Przepaść jak Rów Mariański. To jest młody, bardzo utalentowany, inteligentny człowiek i gdyby ze swoimi możliwościami trafił tam, gdzie trafiłem ja, chrzaniłby to, bo i tak byłby najlepszy. Jest jednak w miejscu, w którym pewne problemy się nie zdarzają, a jeśli się zdarzą, zostajesz skreślony.

[b]Czyli uciekać z Polski jak najszybciej?[/b]

Tak, chociaż to trudna sprawa. Arsenal dał Wojtkowi mieszkanie przy zaprzyjaźnionej rodzinie, bilet na metro, wikt, opierunek, ale tuż przed wyjazdem zaczęły wychodzić na jaw prozaiczne lęki. „Tato, jak już wejdę do tego domu, to co mam powiedzieć? Że jestem Wojtek z Polski? Pójść na górę, siedzieć nad walizkami i płakać, czekając aż mnie zawołają na kolację?” – pytał mnie na lotnisku, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć. Nagle miało mu się skończyć całe dotychczasowe życie. Kumple, koleżanki, rodzina, przytulenie – to miały być już tylko wspomnienia. Jak już przeszedł odprawę, to usiadłem na krawężniku i płakałem przez 40 minut. Ludzie się zatrzymywali i pytali, czy mi samochód ukradli albo czy ktoś umarł. Po trzech dniach okazało się oczywiście, że życie jest piękne, ale tylko dlatego, że Wojtek miał szacunek dla samego siebie, co odebrane zostało jako szacunek dla Arsenalu. Klub też stanął na wysokości zadania. Nie mogli mu płacić więcej niż 90 funtów tygodniówki, bo takie są przepisy, ale widzieli, że tęskni za znajomymi, to kupili mu telefon i opłacali pół abonamentu. Jak przyjeżdżali do niego znajomi, to za nocleg w hotelu płacił Arsenal, chociaż nie musiał. Miał wyznaczony limit przelotów opłacanych przez klub dla siebie i bliskich. Nigdy się nie zdarzyło, by się owego limitu trzymano. Uznano, że kontakt z bliskimi jest dla niego ważny i temu sprzyjano. W Polsce nikt by tego nie tolerował, jakiś debil nazwałby go w końcu maminsynkiem, a księgowy w klubie by powiedział, że Wojtek zwariował.

[b]Mówi pan, że są pewne rzeczy, po zrobieniu których w wielkiej piłce cię nie ma. A John Terry wynoszony pijany z pubu, Steven Gerrard bijący ludzi po pijanemu... [/b]

Dla mnie wizerunek Gerrarda czy Terry’ego ucierpiał, ale przynajmniej było sprawiedliwie – kluby nie odcięły się od swoich zawodników, a ich zachowanie zostało nagłośnione przez media. W Polsce w latach 80. jeden z piłkarzy pijany przejechał mężczyznę, tak że na lusterku została mu torebka na dokumenty tego przejechanego człowieka. I on uciekał samochodem z tą torebką, zanim go nie zatrzymali. Media zakneblowano, bo to był wielki piłkarz. To jest bardziej demoralizujące.

[b]Gdzie jest przyszłość polskiej piłki? Dzieciaki z bogatych czy biednych domów?[/b]

Nie ma znaczenia. Na zrobienie kariery nie ma recepty, jest recepta na to, jak jej nie zrobić. Wielkie polskie kluby, które angażują młodych utalentowanych, nie mają na nich pomysłu. I nie jest to kwestia braku pieniędzy, choć oczywiście wiem, że na świecie fundusze zaangażowane w wyławianie talentów przewyższają całe budżety polskich klubów. Arsenal ma 17 rezydentów, za Wojtkiem jeździli 18 miesięcy, żeby zobaczyć choćby, jak się zachowuje po wpuszczeniu trzeciej bramki. A jak przyjechali rozmawiać o transferze, to nie chcieli się spotykać na rogu ulicy, tylko pojawili się we czterech, każdy z innego klubu i razem usiedliśmy przy kolacji. Gdybym był multimilionerem i chciał w Polsce zbudować klub od podstaw, dałbym sobie 12 lat na pierwszy sukces, na pewno nie kupowałbym 26-latków, tylko wychowywał swoich. Zrobiłbym rentowne przedsiębiorstwo, a za gigantyczny sukces uważałbym ćwierćfinał Ligi Mistrzów raz na kilka lat.

[b]Na razie przegrywamy z Estończykami.[/b]

Czytałem wypowiedź Zbigniewa Bońka, który powiedział, że jako pierwsi pokazaliśmy, jak nie wykorzystać łatwiejszej drogi do Ligi Mistrzów. Powiedział też, że do takich porażek powinniśmy się zacząć przyzwyczajać i ma rację. Mówi to ktoś, kto ma świadomość, że osiągnął więcej, niż -teoretycznie - powinien. Dzięki swojemu charakterowi i uporowi, dzięki wymagającej żonie, romanistce oraz szczęściu do inteligentnych ludzi, którzy nie chcieli go na siłę trzymać w Widzewie. Dzisiaj i tego szczęścia mógłby nie zaznać, bo wizjonerów w polskim sporcie zastąpili księgowi.

[b]Wisła zastanawiała się nad zwolnieniem trenera Macieja Skorży, Legia zatrzymała Jana Urbana, mimo że dwa razy na mecie był drugi, Lech pożegnał Franciszka Smudę. Który klub wyjdzie na tym najlepiej i w tym sezonie zdobędzie mistrzostwo Polski?[/b]

Jeżeli ktokolwiek odpowiadał za porażkę z Levadią, to Maciek Skorża, który myślał, że weźmie Estończyków z marszu i nie musi się do tych spotkań przygotowywać. Ale gdyby został zwolniony, byłby to głupi ruch. W Polsce nie ma tak zdolnego trenera z tak dobrym kontaktem z drużyną. Szukać można by ewentualnie za granicą, za wielkie pieniądze, w pośpiechu. Zostawienie na stanowisku Urbana to też dobre posunięcie, chciałbym mieć tylko pewność, że ma w Legii warunki, by objawić swój talent. Jestem wielbicielem Smudy, ale to specyficzny trener. Idealny dla piłkarzy, którzy już umieją grać i chcą jeszcze pracować. Uważam, że zwolnienie Smudy to błąd. W poprzednim sezonie najwięcej krytycznych uwag, z drużyn czołówki, miałem do Wisły i okazało się, że zdobyła mistrzostwo. Myślę, że teraz też będą grali z meczu na mecz coraz lepiej i stać ich, by obronić tytuł. Legia, podobnie jak w latach 70. i 80., ma drużynę, którą stać na mistrzostwo co dwa lata, a nie zdobyła go od 23 lat. Lech jest niewiadomą.

[b]Jesień będzie ważna także ze względu na mecze reprezentacji. Kto po Leo Beenhakkerze, jeśli nie zakwalifikujemy się na mundial?[/b]

Nie wyobrażam sobie, by Beenhakkerowi powinęła się noga, więc nie będę myślał, co dalej. Jeśli współpraca z polskimi piłkarzami takiego tuza jak on, który wprowadził do kadry zupełnie nieznane zwyczaje, miałaby się nie udać, nie sądzę, żeby udało się Smudzie. Żaden z piłkarzy, czy ten, który dostał jedno powołanie, czy taki, który jest w drużynie podstawowym zawodnikiem, nie poskarżył się publicznie czy choćby mnie na ucho jednym złym słowem na Beenhakkera.

[b]A Paweł Brożek, Artur Wichniarek?[/b]

Uważałem, że Brożek zasługiwał na więcej powołań, ale osąd miałem skażony, bo trenowałem z Pawłem i wiem, jakie ma możliwości. Beenhakker skażony nie był i widocznie widział lepiej. Nikt w polskiej piłce nie cieszy się takim moim zaufaniem jak selekcjoner. Wichniarek dostał jedno powołanie, spektakularnie zrezygnował z gry w reprezentacji i teraz miauczy coś do gazet. Beenhakker nie powinien go powoływać nawet ten jeden raz.

[b]Bezkrytycznie patrzy pan na selekcjonera. Nie widzi pan nic złego w jego decyzjach, we współpracy z Feyenoordem?[/b]

Dziwiłem się, gdy powoływał Artura Boruca po świetnych występach Łukasza Fabiańskiego. Boruc wracał po karze za popijawę we Lwowie. To, że Beenhakker doradza Feyenoordowi, nie podoba mi się, ale miał na to zgodę, a później ludzie z PZPN zaczęli z nim nieładnie pogrywać. Teraz idzie va banque, idzie jak dziecko – po bandzie. Może nie jest taki jak sobie wymarzyliśmy albo jakie mieliśmy o nim wyobrażenie, ale to nadal wielki trener. Piłkarze cenią go nie za to, że pozwala im na wszystko, bo nie pozwala! Gdyby mieli go lubić za tolerancję, to kilku z poprzednich selcjonerów nosiliby w lektykach.

[b]Rz: Czy jest coś takiego jak wizerunek polskiej ligi piłkarskiej?[/b]

Wizerunku nie da się wmówić, to jest rzecz obliczalna, są od tego instytuty badawcze. Naszą ligę można nazwać karykaturą, która niewątpliwie też jest jakąś formą wizerunku. Z pewnością jednak dla wielu ludzi polska piłka wciąż jest interesująca, niezależnie od tego, co się wokół niej dzieje. Gdyby przełożono rozpoczęcie rozgrywek, więcej byłoby wściekłych niż zadowolonych, że ktoś przedłuża sprzątanie stajni Augiasza. To nie dziwi. Ale to smuci...

Pozostało 95% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą