[b]Rz: Czy jest coś takiego jak wizerunek polskiej ligi piłkarskiej?[/b]
Wizerunku nie da się wmówić, to jest rzecz obliczalna, są od tego instytuty badawcze. Naszą ligę można nazwać karykaturą, która niewątpliwie też jest jakąś formą wizerunku. Z pewnością jednak dla wielu ludzi polska piłka wciąż jest interesująca, niezależnie od tego, co się wokół niej dzieje. Gdyby przełożono rozpoczęcie rozgrywek, więcej byłoby wściekłych niż zadowolonych, że ktoś przedłuża sprzątanie stajni Augiasza. To nie dziwi. Ale to smuci...
[b]Porażka Wisły Kraków z Levadią Tallin w kwalifikacjach Ligi Mistrzów doskonale wpisuje się w obraz naszego futbolu. Nie ma pan wrażenia, że wiele osób czekało na tak spektakularną katastrofę? Nie odzywają się do pana dawno niesłyszani znajomi, żeby zapytać, czy nie wstyd zajmować się takimi rozgrywkami?[/b]
Specyfika moich kontaktów towarzyskich polega na tym, że o piłce nie rozmawiamy prawie w ogóle, dlatego nikt się nade mną za bardzo nie pastwił. Ale nie oznacza to, że nie czekam, by kibice z pomocą mediów kiedyś mieli szansę uwierzyć, iż liga jest już w pełni wiarygodna. Niech nie będzie najlepsza, niech odstaje o lata świetlne od niemieckiej, angielskiej czy hiszpańskiej, ale niech będzie uczciwa. I kiedy piłkarz nie trafi do pustej bramki, niech jedni się smucą, drudzy cieszą, ale żeby nikt się nie zastanawiał, czy aby na pewno nie tak właśnie miało być.
[b]Kiedy tak będzie w Polsce?[/b]