Złe wieści z Londonistanu

Z Melanie Phillips rozmawia Dariusz Rosiak

Publikacja: 29.05.2010 00:12

Złe wieści z Londonistanu

Foto: AFP

[b]Rz: Co to jest Londonistan?[/b]

To jest obraźliwy termin wymyślony przez francuski wywiad w latach 90. Francuzi domagali się wówczas od władz brytyjskich ekstradycji grupy islamskich radykałów. Jednak władze brytyjskie odmawiały. Nie wierzyliśmy w potencjalne zagrożenie, nie interesowaliśmy się nim. W konsekwencji Wielka Brytania stała się najważniejszą wylęgarnia terrorystów poza światem islamskim. To tutaj powstała al Kaida jako organizacja globalna, to tutaj wymyślano sposoby jej finansowania i prano brudne pieniądze w londyńskiej City.

[b]Czy Brytyjczycy nie zauważyli, co się dzieje w ich społeczeństwie?[/b]

Nie zauważyli. To może dzisiaj dziwić, ale w latach 80. i 90. w Wielkiej Brytanii miały miejsca dwa zjawiska. Pierwsze to potężna fala imigracji muzułmańskiej z Pakistanu i Bangladeszu. Drugie to przyjazd tu po upadku komunizmu wielu muzułmanów z Afganistanu. Ich poglądy i radykalizm kształtowały się w czasie wojny z Sowietami. W Wielkiej Brytanii nikt nie kojarzył tej imigracji z zagrożeniem terrorystycznym. Dla nas terroryzm to była wojna w Irlandii Północnej. Brytyjczycy po prostu nie mieli pojęcia, co się wydarzyło w Pakistanie w latach 70. i 80., kiedy religijny establishment został kompletnie zradykalizowany przez wahabitów z Arabii Saudyjskiej. Imigranci, którzy przybywali w latach 80. i 90., to był właśnie ten nowy rzut radykałów ukształtowanych przez Arabię Saudyjską.

Do dziś brytyjskie władze i autorytety nie rozumieją, że w wyniku tych procesów w Wielkiej Brytanii mamy teraz do czynienia z wojną religijną. Wielu myśli, że chodzi tu o rolę Wielkiej Brytanii w Iraku, o konflikt w sprawie Kaszmiru czy Bliskiego Wschodu. Owszem, te pretensje są wykorzystywane do szerzenia radykalizmu w świecie islamu, ale teraz wiemy, że akty terroru przeciwko Wielkiej Brytanii wynikają z religijnego fanatyzmu.

[b]To kluczowa teza pani książki: istnieje związek między terrorem a religią. Ale przecież zdecydowana większość brytyjskich muzułmanów to pokojowo nastawieni ludzie.[/b]

Ma pan rację. To jest warte mocnego podkreślenia. Miliony muzułmanów przyjechały tu dlatego, że chcieli mieszkać w świecie, w którym szanowane są prawa człowieka. Chcą żyć w pokoju, zdobyć wykształcenie i pracę, wychować dzieci. Ale nawet jeśli ta wojna przeciw Zachodowi prowadzona jest przez niewielką mniejszość, to nie znaczy, że nie ma ona charakteru religijnego. To jest wojna religijna, bo prowadzi się ją w imię szerzenia wpływów i wartości islamu, środki na jej prowadzenie dostarczają państwa islamskie i wspierają ją najważniejsze autorytety religijno-prawne ze świata islamu.

[b]Podkreśla pani, że rozwiązaniem tego kryzysu nie mogą być wyłącznie środki policyjne. Londonistan to problem natury kulturowej. Według pani w Wielkiej Brytanii mniejszość nie chce zaakceptować faktu, że nie posiada statusu większości, a większość zrezygnowała z przekonania, że w społeczeństwie liberalnym obowiązują pewne normy, które mniejszości powinny zaakceptować.[/b]

To istota mojej argumentacji. Wielka Brytania konsekwentnie odmawia zmierzenia się z zagrożeniem kulturowym. A naród, który nie umie nawet nazwać tego, z czym walczy, nie może skutecznie się bronić. Weźmy zatem taki przykład. Kobiety w islamie traktowane są jak osoby drugiej kategorii, nie posiadają należnych praw, często padają także ofiarą tzw. zabójstw honorowych, jeśli krewni uznają, że zhańbiły imię rodziny. Brytyjscy policjanci są zwykle bardzo wyczuleni na wszelkie doniesienia o zabójstwach honorowych. Równocześnie pragnienie zadowolenia wspólnoty muzułmańskiej ze strony władz jest tak ogromne, że do osiedli, gdzie mieszkają muzułmanie, wprowadzają muzułmańskich policjantów. Wielu z nich doskonale wykonuje swoją pracę, ale zdarzają się takie wypadki, że dziewczyna, która ucieka skatowana od męża albo ojca i prosi o interwencję muzułmańskiego policjanta, jest odprowadzana do rodziny.

[b]Ale to tylko dowodzi, że wśród muzułmańskich policjantów zdarzają się ludzie nienadający się do tej pracy. Bicie kobiet i ich dyskryminacja są w dalszym ciągu zakazane.[/b]

To dowodzi, że brytyjska klasa rządząca nie rozumie, iż działaniami społeczności muzułmanów kieruje imperatyw religijny. A ponieważ nie rozumie, nie chce się z nim zmierzyć. Niedawno powstał film telewizyjny, z którego wynikało, że w meczetach uznawanych za umiarkowane po cichu głoszone były hasła ekstremistyczne. Jaka była reakcja władz? Próbowano postawić przed sądem nie radykałów wzywających do zabijania niewiernych, ale dziennikarzy.

[b]W swojej książce sugeruje pani, że w Wielkiej Brytanii demokracja przestaje być rozumiana jako system, w którym rządzi większość przy poszanowaniu praw mniejszości, a pojawia się jakiś system płynnego podziału władz między różne grupy społeczne, w którym żadna nie ma statusu większości.[/b]

To skutek doktryny wielokulturowości. Wielu uważa, że wielokulturowość oznacza tolerancję dla ludzi innych kultur i religii. Ale tolerancja dla innych to nie jest zasada wielokulturowości, ale społeczeństwa liberalnego. Większość toleruje mniejszości i pozwala im praktykować religię, głosić własne przekonania, prowadzić życie według własnego modelu – pod warunkiem że nic, co dana mniejszość robi, nie zagraża większości. Tak wyglądała kiedyś Wielka Brytania.

Podstawową tezą wielokulturowości jest założenie, że koncepcja większości społecznej jest niesprawiedliwa, niemoralna i niesłuszna. Nie ma hierarchii wartości, bo wartości każdej kultury są tak samo słuszne i uzasadnione.

Wprowadzenie tej doktryny w życie niszczy społeczeństwo. Żadne społeczeństwo, które w założeniu ma stanowić poszatkowane części, nie może istnieć jako całość. W istocie takie społeczeństwo akceptuje stan nieustannej wojny wszystkich ze wszystkimi, w której silniejszy pokonuje słabszego, a sprawiedliwość i wolność przestają funkcjonować. Drugim skutkiem wielokulturowości jest upadek wartości liberalnych. W liberalnym społeczeństwie istnieje wolność słowa i równouprawnienie kobiet. – Zaraz, zaraz – powiedzą zwolennicy wielokulturowości. – Nie wolno takich wartości narzucać innym. Ich wartości, np. zabijanie cudzołożnic albo kara śmierci za krytykę Mahometa, są równe twoim. Poligamia jest równie wartościowa jak monogamia.

[b]Ale przecież w Wielkiej Brytanii poligamia nie jest legalna.[/b]

Jest jednak tolerowana. Władze pozwoliły na rozwój nieoficjalnej linii prawodawstwa, w ramach której obowiązują zasady szarijatu. Władze lokalne we wspólnotach muzułmańskich nie tylko przymykają oczy na poligamię, ale utrzymują poligamiczne rodziny przez system zasiłków. A tylko monogamia daje kobiecie szanse na równe traktowanie w społeczeństwie. Wiele muzułmańskich kobiet i wielu muzułmańskich mężczyzn doskonale to rozumie. Jednak władze – sparaliżowane wymogami doktryny wielokulturowości – boją się, że każda krytyka mniejszości będzie uznana za przejaw rasizmu.

[b]A przy tym są jednak mniejszości, które można u was krytykować bezkarnie i bez zarzutów o rasizm. Np. Polacy na Wyspach są łatwym i wygodnym celem dla polityków, którzy chcieliby wyrazić niepokój w związku ze wzrostem imigracji.[/b]

O tak. W Wielkiej Brytanii można być niemiłym i obrażać ludzi pod warunkiem, że są oni białymi chrześcijanami. Kościół można obrażać do woli, jeśli jesteś artystą, za obrażanie Kościoła niemal na pewno dostaniesz nagrodę. Ale islamu nie wolno ci krytykować. Oczywiście, że u nas obowiązują podwójne standardy.

[b]Czy ten ponury obraz brytyjskiej rzeczywistości to nie jest jednak przesada? Wie pani, ilu muzułmanów dostało się do Izby Gmin w ostatnich wyborach? Zaledwie ośmiu na 650 posłów. Muzułmanie – ani w Wielkiej Brytanii, ani w innych europejskich krajach – nie mają żadnej liczącej się politycznej platformy. A przecież bez niej poważna próba zmiany systemowej w Europie jest niemożliwa.[/b]

Nie zgadzam się. Liczba posłów nie odzwierciedla zmian kulturowych w społeczeństwie. W Wielkiej Brytanii władza nie leży przede wszystkim w parlamencie, to nie ona kształtuje społeczeństwo. Najwyższe władze Kościoła Anglii i najwyższe władze sądowe mówią, że nie widzą problemu we wprowadzeniu elementów szarijatu do prawa angielskiego. O takich trendach warto mówić, jeśli chcemy zrozumieć siły, które rzeczywiście kształtują społeczeństwo. Mówmy o tym, że brytyjski rząd zatrudnia w roli doradców ds. zwalczania ekstremizmu muzułmańskiego muzułmanów znanych ze skrajnych poglądów. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że brytyjski establishment nie akceptuje, że mamy do czynienia z wojną religijną.

[b]Sprawy imigracji były istotne w ostatniej kampanii wyborczej. Jednak mówiono raczej o imigracji z Europy Wschodniej, a nie z krajów islamskich. Ale czy nowy konserwatywno-liberalny rząd podejdzie poważnie do problemów, które pani porusza?[/b]

Bardzo wątpię. Imigracja w istocie nie była tematem kampanii. Dla przeciętnych ludzi imigracja i jej skutki stanowią poważny problem, zwłaszcza islamizacja kraju, proces, w którym Wielka Brytania traci swoją odrębność kulturową. O tym w minionej kampanii nie mówiono wcale. Brytyjskie elity w ogóle nie mają ochoty podejmować tego tematu. Oficjalnie wszystkie partie zaprzeczają, że problem w ogóle istnieje. To rodzi coraz większy niepokój i gniew zwykłych ludzi, w tym zresztą uczciwych i praworządnych muzułmanów, którzy tak samo jak wszyscy inni są ofiarami tej sytuacji. Efektem będą coraz większe antagonizmy społeczne, konflikty, niepokoje. Ale mimo wszystko jestem optymistką. Wierzę, że w demokracji, jeśli wystarczająco dużo ludzi zacznie krzyczeć, domagać się zmian, politycy w końcu zaczną ich słuchać.

[i]Melanie Phillips – znana brytyjska pisarka, dziennikarka komentatorka pism „The Spectator”, „Daily Mail”. Autorka kilku książek, w tym właśnie w Polsce wydanej „Londonistan. Jak Wielka Brytania stworzyła islamski terror”.[/i]

Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski