Stadion to boisko, trybuny, tunele, szatnie, a wszystko ma wpływ na atmosferę i wynik. Tunel na stadionie Liverpoolu praktycznie nie istnieje. Zaledwie kilka kroków z obydwu szatni i parę schodków w dół, a potem w górę, na boisko. Ale tam co innego powoduje drżenie nóg. Nad schodkami znajduje się nieduża tablica z napisem mówiącym wszystko: „This is Anfield”.
Przy okazji meczu Widzewa w Liverpoolu wszedłem nie tylko tam, ale i do słynnego Boot Room, czyli pokoiku trenerskiego uważanego za jedno z najważniejszych miejsc angielskiej piłki, w którym menedżerowie Liverpoolu, poczynając od Billa Shankly’ego i Boba Paisleya, ustalali składy i zadania taktyczne. Tyle że ja nie byłem tego świadomy, więc wparowałem do pokoju jak profan, bez żadnej refleksji, z koszulką reprezentacji Polski i pytaniem, czy któryś z panów nie byłby łaskaw wymienić jej na koszulkę Liverpoolu.
A tam Joe Fagan, Ronnie Moran, Roy Evans piją sobie herbatkę. Może był nawet emerytowany Bob Paisley. Nie wiem, bo kiedy ich zobaczyłem, a oni obdarzyli mnie pobłażliwymi spojrzeniami, byłem wystarczająco przejęty. Ale po chwili Moran sięgnął na półkę, zdjął z niej koszulkę Graeme’a Sounessa z numerem 11 i wręczył mi z życzeniami. Kilka chwil później przebyłem drogę jak piłkarze, dotknąłem tablicy „This is Anfield”, wyszedłem na boisko i wtedy po prawej stronie za bramką zobaczyłem trybunę The Kop, która często śpiewa „You’ll Never Walk Alone”.
[srodtytul]Kaplica bliżej gospodarzy[/srodtytul]
Nie wszędzie jest tak wzniośle. Na stadionie Bordeaux, zbudowanym jeszcze na mistrzostwa świata w roku 1938, z szatni na boisko idzie się równie długo jak kiedyś na Stadionie Dziesięciolecia, a tunel ma zakręty. Grający w Lens Jacek Bąk opowiadał, że czasami za winklem ktoś czekał, zdarzało się więc, że nim zawodnicy dotarli na boisko, już mieli siniaki i podarte koszulki.
W Ameryce Łacińskiej i w krajach basenu Morza Śródziemnego, ale coraz częściej także w innych regionach świata, w pobliżu szatni buduje się kaplice. Zazwyczaj bliżej do nich z szatni gospodarzy. Zdarza się, że piłkarze rywalizujących drużyn modlą się tam wspólnie, a potem wychodzą na boisko i rachują sobie kości. Na stadionie w meksykańskim Queretaro kaplica znajduje się między szatniami a boiskiem.