Do tej pory była po prostu – a może tylko – żoną Lecha. Kojarzącym się z nim rekwizytem. Jak Stocznia Gdańska, pisana solidarycą nazwa związku oraz Matka Boska Częstochowska w klapie marynarki. Teraz postać z tła przemówiła. Od dwóch tygodni, odkąd w Dworze Artusa odbyła się promocja autobiografii „Marzenia i tajemnice", media zajmują się już tylko Danutą Wałęsową. Udzieliła wywiadów Tomaszowi Lisowi i Monice Olejnik. Fragmenty książki przedrukowały gazety. Lech Wałęsa po raz pierwszy musi się zmierzyć z rolą drugoplanową.
Już w pierwszym tygodniu sprzedaży książka stała się bestsellerem. Nic dziwnego. Nasz rynek księgarski nie nawykł do szczerych autobiografii. Co więcej, w ogóle nie nawykł do wspomnień żon polityków. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych nie ma First Lady, która nie podzieliłaby się z czytelnikiem wrażeniami z pobytu w Białym Domu. Książki wydały Nancy Reagan, Barbara Bush, Hillary Clinton i Laura Bush.
Pani Clinton za swoją autobiografię otrzymała 8 mln dolarów, Laura Bush miała zarobić jeszcze więcej. W Polsce do tej pory wspomnień nie opublikowała żadna pierwsza dama. Żony premierów też milczą. Być może z ostrożności, aby nie szkodzić mężowi i sobie. Nasze wydawnictwa nie kuszą milionami, a przy takich publikacjach zawsze istnieje ryzyko, że powie się zbyt wiele.
O tym, że nie jest to ryzyko wydumane, świadczy przykład sprzed lat 20 – z czasów, kiedy jeszcze nie wszystko było podporządkowane bożkowi PR. W 1992 r. dziennikarki Krystyna Pytlakowska i Ewa Wilcz-Grzędzińska wydały książkę „Lwy (nie) ujarzmione", w której żony opowiadają o słynnych mężach. W jednym z rozdziałów Małgorzata Tusk opowiada o mężu Donaldzie: „Bywa mendowaty. Chodzi i mendzi: »masło niewyjęte znów z lodówki«, »Boże! Co na tym biurku się dzieje«, »Skąd tu te rysunki?!«. Albo, taki zniechęcony, patrzy na mnie i mówi: »Ale ty masz grube nogi«. To jest właśnie mendowatość – jest w złym humorze i się czepia".
Fragmenty tego wywiadu żyją nadal własnym życiem w artykułach o premierze Donaldzie Tusku. Dziś jego żona wypowiada się znacznie ostrożniej. „Wieczorem najczęściej czytamy. Jak wybieram się do Warszawy, zazwyczaj w poniedziałek, mąż zawsze prosi: »Weź mi tę książkę« – bo ja jadę samochodem i mnie łatwiej. – »Pamiętaj, weź mi ją«. I kiedy czasem zapomnę, to jest bardzo smutny, że odebrałam mu przyjemność, na którą czekał. Bardzo dużo rozmawiamy o tym, co czytamy".
Dwa światy
Po lekturze „Marzeń i tajemnic" łatwo zauważyć, że Danuta Wałęsowa przeszła ewolucję odwrotną. Co prawda wielu wydarzeń nie pamięta. O wielu postaciach historycznych nawet nie wspomina. Jej ocena ludzi i wydarzeń – zresztą pobieżna – jest zgodna z tym, co od lat powtarza Lech Wałęsa. Natomiast to, na czym się koncentruje, to relacja z mężem. Dokonuje wiwisekcji związku. Zaskakuje szczerością. A w wielu miejscach to, co mówi, pobrzmiewa jak fragmenty uzasadnienia pozwu rozwodowego.
„Mąż wspomina, że to ja go chciałam, ja mu się oświadczyłam i on mnie wziął za żonę. Lecz faktycznie było inaczej". Już na ślubnym kobiercu, po przysiędze małżeńskiej, pan młody mówi głośno: „Ojej, co ja zrobiłem!". Uraz musiał być silny, skoro po ponad 40 latach ówczesna panna młoda, dziś matka ośmiorga dzieci i babcia dziesięciorga wnucząt, odnotowuje: „Do dziś pamiętam to zdanie".
Dalej jest tylko gorzej. Bardzo chce urodzić chłopca, żeby mąż był zadowolony. Po narodzinach syna nawet nie dostaje kwiatów. Rodzą się kolejne dzieci, a mąż pomaga niewiele. Nie pamięta nawet dat ich urodzin. Gdy go o to pytają, sięga po dowód osobisty – w starej wersji dokumentu była bowiem rubryka, w której wpisywano dzieci. „Zapamiętałam jedno zdarzenie. Kiedyś wyszłam po zakupy do sklepu. Podczas mojej nieobecności dziecko zrobiło w pieluchę kupę. Mąż nie wytarł mu pupy, jedynie brudną pieluchę wyciągnął, podłożył nową, brudząc w ten sposób i tę nową. Na tym polegało przewijanie dziecka w jego wykonaniu. Zresztą mąż zazwyczaj nie wyrywał się, żeby w domu coś zrobić".
Kiedy Lech Wałęsa angażował się w opozycję, nawet nie przyszło mu do głowy, żeby zapytać żonę o zdanie. „Gdy powstała »Solidarność«, choć może nie od razu, ale w krótkim czasie, zniknął i ojciec, i mąż. Był jego świat, jego polityka, a ja – sama. W jednym życiu dwa światy" – opowiada dziś.