Europejskie elity właściwie zaakceptowały już wyjście Grecji ze strefy euro. W najczarniejszych snach nie majaczy im jednak opuszczenie klubu nie przez jego najsłabsze ogniwo, ale najsilniejsze – Niemcy. Ogłoszone właśnie wyniki eksportowe naszego zachodniego sąsiada, a i nastawienie wielu nadreńskich przemysłowców, każe traktować ten wariant poważnie. Berlin bowiem jest przygotowany tak na przetrwanie, jak i upadek zjednoczonej Europy.
Wyjście Niemiec z euro można by traktować jako political fiction, gdyby nie wciąż realne bankructwo Grecji, ale też Portugalii, Hiszpanii i Włoch. Pierwsze dwa państwa nie pociągną wspólnej waluty na dno, ale kolejne dwa już tak. Z punktu widzenia Niemiec koszt ich ratowania przewyższy zyski ze wspólnej waluty. Euro, czyli brak ryzyka kursowego, było dotąd błogosławieństwem dla niemieckiego eksportu, teraz jednak radzi on sobie świetnie także tam, gdzie wspólna waluta nie obowiązuje.
1.
Statystyki pokazują, że niemiecki eksport wzrósł w ubiegłym roku o 11,4 proc., jego wartość przekroczyła bilion euro. Najszybciej przyrastała sprzedaż do państw spoza UE – o 13,6 proc. Do Unii Niemcy sprzedały za 627 mld euro, poza nią za 432 mld, ale kiedy weźmiemy pod uwagę kraje euro to tylko za 420 mld. A zatem, połączony eksport poza eurozonę, tak na terytorium UE, jak poza nie sięgnął 635 mld euro. Taka struktura sprzedaży jest owocem złej sytuacji ekonomicznej eurozony i popytu na niemieckie produkty w Azji.
Jeszcze w tym roku Chiny staną się dla Niemiec pierwszym partnerem eksportowym, do tej pory była nim Francja. Strefa euro, o ile przetrwa, nadal pozostanie arcyważnym rynkiem zbytu, ale jej rola będzie malała, już teraz to tylko 40 proc. eksportu.
2.
Żaden niemiecki polityk nie powie, że obrona euro jest nie tyle jedyną możliwą polityką Bundesrepubliki, co najbardziej pożądaną. Większe pole manewru mają przemysłowcy, wśród nich właśnie narodziła się koncepcja Niemiec, jako samodzielnego mocarstwa ekonomicznego, może nawet członka nieformalnego klubu BRICS. Potencjał przemysłowy wynosi je bowiem ponad poziom europejski, gdyby miały zostać tworem samodzielnym bardziej pasowałyby do Chin, Indii i Brazylii niż Francji lub Wielkiej Brytanii. Wolfgang Reitzle, prezes niemieckiej grupy przemysłowej Linde oddając nastroje swojego środowiska zaapelował, by Niemcy rozważyły wyjście z euro.