Bankier inwestycyjny siedział w fotelu ze skóry rzadkiego białego wieloryba. Tak miękkie nie było żadne siedzisko. Delikatny automasaż pobudzał zarówno jego wytrenowane na ścianach wspinaczkowych ośmiotysięczników mięśnie, jak i korę mózgową najwybitniejszego z ludzi. Miał najwięcej pieniędzy, więc był najwybitniejszy. Właśnie kora mózgowa wysłała kolejny sygnał, który pokonywał setki kilometrów neuronowych połączeń w potężnym mózgu. Impuls nabierał coraz wyraźniejszych kształtów, przekształcając się w zalążki idei, potem w pomysł, wreszcie w plan działania.
Sygnał rozchodził się po całym ciele bankiera, drażniąc mięśnie twarzy, które delikatnie się skurczyły, podnosząc kąciki ust i oczu. System monitorowania nastroju bankiera inwestycyjnego zainstalowany w 200-calowym ekranie komputera wykrył uśmiech i z głośników popłynęła wzmacniająca pozytywny nastrój muzyka. Była to piosenka, którą specjalnie napisała dlań zwyciężczyni przyszłorocznej nagrody dla najlepszej piosenkarki.
Bankier oderwał plecy od oparcia fotela i wyciągnął rękę w kierunku komputera. Na ekranie migotały wykresy cen akcji i obligacji, kursów walutowych, instrumentów pochodnych z całego świata. Serwisy Bloomberg i Reuters wypluwały z siebie setki informacji w ciągu sekundy w kilkudziesięciu językach. Bankier znał je wszystkie i podprogowo wchłaniał informacje.
Nachylił się nad biurkiem z drewna z najwyższej ongiś, tysiącletniej sekwoi, osobistego prezentu od prezydenta USA. Fotel przyjemnie skrzypnął, a materiał koszuli bankiera, szytej przez najpiękniejsze dziewice w Bangladeszu, z cichym szelestem przesunął się po blacie. Wypielęgnowane, ale mocne palce ujęły delikatnie bezprzewodową myszkę, ręcznie robioną, dopasowaną do kształtu dłoni bankiera. Wypukłe linie na myszce wpasowały się w linie życia i pomyślności jego prawej dłoni, obie bardzo długie i grube.
Bankier na chwilę znieruchomiał, popatrzał na ekran, potem powoli uniósł palec wskazujący prawej dłoni, wstrzymał go w powietrzu, jakby celebrując tę chwilę, która zmieni tak wiele w życiu tak wielu. Kąciki ust naszego bohatera jeszcze bardziej się uniosły, a system monitorowania nastroju wyczuł zmianę z uśmiechu oznaczającego naturalną przyjemność na taki, który oznaczał sadystyczne uczucie satysfakcji. Ten uśmiech system znał najlepiej, bo pojawiał się najczęściej. Od razu włączony został na cały regulator przebój psychodelicznej kapeli, który pasował bardziej do satanistycznych obrzędów niż do dostojnego wystroju gabinetu.