Pusia Zbuntowana

Publikacja: 20.04.2012 20:00

Wojciech Stanisławski

Wojciech Stanisławski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Nie, to nie nieznane dzieło Balthusa, niestety. Idzie o Rosję i choć rzecz o kobiecej akcji protestacyjnej, nie z Arystofanesa ci ona rodem.

„Pussy Riot" – aż się prosi, by nazwę grupy przełożyć jako „Pusia Zbuntowana", niestety, rzetelność tłumacza każe wybrać raczej „Pusiowy Zryw" – wstrząsa sumieniami mieszkańców Moskwy od sierpnia ubiegłego roku. Bojowniczki „feministycznej grupy punkrockowej", kryjące twarze we włóczkowych kominiarkach, opowiadają się za radośnie przewidywalnym programem: nie dla seksizmu i męskiego szowinizmu, tak dla dalszej liberalizacji ustawy aborcyjnej (w Rosji rokrocznie oficjalnie dokonuje się ok. 1,3 mln aborcji). Nie dla „homofobii" i „wilczych praw kapitalizmu" (pierwsze performances grupy odbywały się w butikach), tak dla Simone de Beauvoir i Judith Butler, Matek Ideowych. Logo grupy to „pięść wpisana w  zwierciadło Wenery" (zacofany umysł uparcie dostrzega w nim motyw odwróconego do góry nogami krzyża). I tak dalej.

„Seksizm" okazał się też największym grzechem Władimira Putina, Pusiowy zryw w przerwach pikiet w butikach raz i drugi ryknął więc podczas jesiennej kampanii protestów. 21 lutego zaś, na  chwilę przed wyborami, grupa bojowniczek wkroczyła do soboru Chrystusa Zbawiciela, gdzie na oczach kilku diaczków, tuzina wiernych i siedmiu ochroniarzy zaimprowizowały utwór „Bogurodzico, obal Putina", parodiując samą formułę molebeni (krótka modlitwa-pieśń błagalna, do dziś żywa w prawosławiu) i wyraziste zachowania pątniczek (szeroki znak krzyża, pokłony, padanie na kolana). W końcu ochrannicy, dziesięciopudowe chamy, wypchnęli aktywistki za drzwi. Chichot, bluzgi, w kadrze migają różowe i papuziozielone kominiarki.

Potem było przewidywalnie i źle:  na początku marca policja zatrzymała trzy uczestniczki performance'u, padło oskarżenie z art. 218 KK FR („chuligaństwo"), na portalach narodowców zaroiło się od nazwisk aktywistek. Potem kilkunastodniowa głodówka dziewczyn (jak się okazuje, młodych mam) i perspektywa siedmiu lat więzienia. Mimo opinii weteranki ruchu obrony praw człowieka w  Rosji?Walerii Nowodworskiej, że „trudno w tym przypadku mówić o więźniach sumienia", nastąpił alert AI i Human Rights Watch, ruszyły trwające do dziś akcje solidarnościowe od Berlina po NYC i Syktywar (gdzie byłeś, Sewerynie?). Pozostające na wolności bojowniczki doko- nały reinterpretacji akcji – okazało się, że performance miał uderzyć w związki wyższych rangą duchownych z KGB i szem- rane interesy Cerkwi. Mimo to pod apelem moskiewskiej parafianki, by jak najprędzej zwolnić z więzienia i zaprzestać ścigania aktywistek, „chociaż sprawiły nam wielki ból", podpisało się

20 tysięcy wiernych. Sąd ma podjąć decyzję w tym tygodniu.

Jasne, wracajcie do dzieci, prosi o to i parafianin bielańskiego św. Zygmunta. Cała historia skłania jednak do zastanowienia się nad istotą podobnych inicjatyw.  Gdzie ich początek? Historyczki sztuki pewnie przywołałyby „akcjonistów wiedeńskich", dziarskich chłopaków womitujących pod dźwięki hymnu i patroszących na żywo owce, by zdemaskować obłudę powojennej Austrii. Ja jednak myślę, że technika jest starsza: początków szukałbym w obyczaju korridy, każącym przypiec byka pogrzebaczem w najczulsze miejsce, by raźniej („raźniej"...) wyskoczył na arenę, w kłuciu szpilką ucznia z ławki z przodu i czekaniu – tygodnie, miesiące – aż wreszcie wybuchnie i odwinie się, by wtedy łzawo wezwać na pomoc wychowawczynię: „On się bije, ja nie wiem, o co mu chodzi!". Uderzyć w to, co najbardziej bolesne – sparodiować nabożeństwo, narysować na wzór ikony Świętej Rodziny okładkę, na której dwóch gejów kołysze w podołku kota – po czym schować się za czyjąś spódnicą, załopotać campowo natuszowanymi rzęsami: „Ojej, naprawdę, to obraża? To ja przepraszam, nie wiedziałam...".

Niewiele ma to wspólnego z Dawidem i Goliatem. Ten pierwszy sięgnął po starotestamentalne high-tech, godząc się z tym, że jeśli krzemienny pięściak nie trafi olbrzyma między oczy, miotacz straci życie. Dręczyciele klasowi uderzają inaczej i cwaniej: dokonują aktu przemocy symbolicznej, licząc na ustukrotnioną reakcję, zamach kułakiem obolałego osiłka. Ów, w oczach światowej opinii publicznej, czujnej i wrażliwej na przemoc fizyczną (jedyną, jaka jest dziś bezdyskusyjna), staje się tym samym agresorem. Zaiste:?Pussy Power.

Prowokatorzy dokonali odkrycia na miarę kwadratury koła. Dyskursy małomiasteczkowych strategów nad wyści- giem nowych pocisków z nowymi pancerzami straciły sens. To prowokacja, nie żadne drony, stanowi Wunderwaffe naszego wieku. Atakujący będą zwycięscy i bezkarni: tym, którym opluto ikonę, primo – trudno będzie znaleźć jakiekolwiek sacrum agresorów (zdjęcie z mamą? foto córeczki? konterfekt kota?), a secundo, nawet gdyby je znaleźli – nie będą zdolni, myślę, do  hammurabicznego wykorzystania tej wiedzy. Łatwiej stanąć do bójki lub fechtunku, niż pluć na cudze ołtarze. A jeśli nie opanują odruchu oburzenia  – też przegrają.

Tak, dyktat prowokatorów zbliża się na łapkach kota.

Nie, to nie nieznane dzieło Balthusa, niestety. Idzie o Rosję i choć rzecz o kobiecej akcji protestacyjnej, nie z Arystofanesa ci ona rodem.

„Pussy Riot" – aż się prosi, by nazwę grupy przełożyć jako „Pusia Zbuntowana", niestety, rzetelność tłumacza każe wybrać raczej „Pusiowy Zryw" – wstrząsa sumieniami mieszkańców Moskwy od sierpnia ubiegłego roku. Bojowniczki „feministycznej grupy punkrockowej", kryjące twarze we włóczkowych kominiarkach, opowiadają się za radośnie przewidywalnym programem: nie dla seksizmu i męskiego szowinizmu, tak dla dalszej liberalizacji ustawy aborcyjnej (w Rosji rokrocznie oficjalnie dokonuje się ok. 1,3 mln aborcji). Nie dla „homofobii" i „wilczych praw kapitalizmu" (pierwsze performances grupy odbywały się w butikach), tak dla Simone de Beauvoir i Judith Butler, Matek Ideowych. Logo grupy to „pięść wpisana w  zwierciadło Wenery" (zacofany umysł uparcie dostrzega w nim motyw odwróconego do góry nogami krzyża). I tak dalej.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy