Teraz jest jeszcze gorzej, gdyż borykające się z ogromnym zadłużeniem rządy zwiększają obciążenia, a proces ten przyspieszy wracająca na arenę lewica. Choć skarbówki ze szczególną zaciętością poszukują ukrytych dochodów, przeciwnik nie jest łatwy. Wymyśla nowe metody ukrywania dochodów, doskonali stare.
Ta odwieczna wojna rozgorzeje wkrótce ze zdwojoną siłą we Francji. Nowy prezydent zapowiedział, że od lipca górna stawka podatku PIT wzrośnie z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej 150 tys. euro rocznie oraz zostanie wprowadzona 75-proc. stawka dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Bogatych najmocniej jednak dotknie przywrócenie podatku od wielkich fortun (ISF). Francja obok Szwecji ma już teraz najwyższe obciążenia podatkowe w Europie i z tego powodu w Belgii i Szwajcarii w sposób fikcyjny osiedliło się 360 tys. obywateli, w tym rodziny, do których należą znane sieci hipermarketów Auchan czy Carrefour. Teraz ich liczba może wzrosnąć.
Politycy szukają w pierwszej kolejności takich źródeł podatków, które budzą najmniejsze kontrowersje i opór społeczny. Sięgają więc do kieszeni ludzi zamożnych. Stawkę PIT w wysokości 50 proc. wprowadziła już Wielka Brytania, obejmując nią dochody powyżej 150 tys. funtów rocznie. W Hiszpanii dodatkowym podatkiem obciążono osoby, których majątek wynosi 700 tys. euro. Premier Słowacji Robert Fico zapowiedział rezygnację z podatku liniowego. W Europie systematycznie podnoszony jest VAT. Pojawiają się też nowe obciążenia i egzotyczne pomysły na zapełnienie kasy. Rząd Rumunii nałożył właśnie 16-proc. podatek na lokajów, astrologów i... czarownice.
Fiskus coraz dokładniej kontroluje podatników. Doszło do niespotykanej wcześniej współpracy władz skarbowych, które wymieniają się informacjami o podatnikach czy technikach uchylania się od płacenia. Reakcją jest ucieczka do szarej strefy albo gra, by zapłacić mniej lub wcale.
Bogacz idzie do raju
Grażyna Kulczyk kilka lat temu formalnie osiedliła się w szwajcarskiej miejscowości Tschlin, w kantonie, gdzie mieszkańcy dogadują się z władzami, jaki podatek będą płacić. Najlepsi „klienci" płacą nie więcej niż 5 proc. rocznych dochodów.
Zamożni Polacy coraz częściej ukrywają majątki i unikają opodatkowania w sposób, który najbardziej spędza sen z powiek skarbówkom na świecie, czyli korzystając z tzw. rajów podatkowych. Wojciech Fibak rezyduje w Monako, Zygmunt Solorz-Żak kontroluje Cyfrowy Polsat przez spółkę zarejestrowaną na Cyprze.
Doradcy podatkowi nazywają to optymalizacją. Można rejestrować firmę nie tylko na egzotycznych wyspach, ale i w Europie: na Cyprze, w Liechtensteinie, Holandii, Słowacji. Tam są po prostu niższe podatki. Nie trzeba zresztą uciekać do raju. Kancelarie prawne pomogą w „optymalizacji podatków", wynajdując ulgi i wykorzystując niespójne przepisy polskiego prawa.
Największe korporacje mają dziesiątki, a czasem setki zarejestrowanych w rajach spółek, np. Citigroup ma ich ponad 400. Prawdziwym wirtuozem sztuki niepłacenia podatków jest firma Google. Irlandzki oddział odpowiada za przychody ze sprzedaży reklam poza USA. Po zaksięgowaniu dochodów pieniądze przesyłane są do niezatrudniającej nikogo firmy w Holandii. Korzysta z przepisów, które umożliwiają przelanie stąd środków na Bermudy bez żadnych obciążeń. Z kolei tutejsza firma jest podmiotem zależnym filii irlandzkiej. Manewr ten, całkowicie legalny, eksperci nazywają „holenderską kanapką" lub „podwójnym Irlandczykiem".
Z takich możliwości korzysta coraz więcej tuzów biznesu. W Szwecji wybuchła wielka burza, gdy właściciel Ikei Ingvar Kamprad przyznał, że koncernem zarządza za pośrednictwem fundacji w Liechtensteinie, dzięki czemu płaci znacznie mniejsze podatki. Johan Stenebo, były menedżer firmy i autor książki „Prawda o Ikei", zarzucił jej właścicielowi, że ma znacznie większy majątek, niż deklaruje. Poszczególne spółki wzajemnie miałyby świadczyć sobie usługi i wystawiać możliwie wysokie faktury, by ograniczyć zysk podlegający opodatkowaniu. Stenebo wskazał też, że Kamprad wykorzystuje do zmniejszania zobowiązań dwie fundacje charytatywne zarejestrowane w Holandii.
Kiedy po wybuchu kryzysu w Irlandii zniesiono przywileje dla artystów, muzycy U2, których majątek szacuje się na ponad 450 mln funtów, przenieśli swoją działalność do Holandii. Nie uszło to uwagi znękanych kryzysem Irlandczyków. Na ubiegłorocznym festiwalu w Glastonbury lidera zespołu przywitało kilkadziesiąt tysięcy fanów i hasła: „Bono, zapłać!". Nad sceną unosił się dmuchany balon z napisem „U pay tax 2?".
W USA opinię publiczną zbulwersowała ostatnio sprawa Eduarda Saverina, współzałożyciela Facebooka, który zrzekł się obywatelstwa. Zrobił to, by zapłacić mniejszy podatek po niedawnym wejściu firmy na giełdę. Saverin przeniósł się do Singapuru i zaoszczędził blisko 300 mln dol. Wywołało to powszechne oburzenie. „Nasza gospodarka uczyniła go obrzydliwie bogatym człowiekiem, a on okazał się głęboko niewdzięczny" – napisał jeden z internautów na Twitterze. Takie przykłady wywołały dyskusję o dzisiejszym patriotyzmie. Bo czyż unikanie podatków, które idą na armię, szkoły czy szpitale, nie stoi z nim w sprzeczności?
Również polskie Ministerstwo Finansów usiłuje zatkać dziury, przez które wyciekają pieniądze, renegocjowało właśnie umowę z Cyprem. Eksperci podatkowi są jednak sceptyczni. – Aby to rzeczywiście coś dało, Polska musiałaby zmienić umowy z innymi krajami jednocześnie, a zawsze ktoś się wyłamie. Niemal codziennie w skrzynce e-mailowej mam nowe propozycje spotkania od cypryjskich czy holenderskich prawników w sprawie współpracy. Pewnie już mają jakieś nowe patenty – mówi Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów i minister budownictwa w rządzie PiS.
Na wariata
Jakie? Pewnie wprowadzi się jeszcze jeden kraj pośredniczący, co podniesie koszt takich usług dla podatnika, ale efekt pozostanie niezmieniony. Obecnie opłaca się rejestrować działalność w raju podatkowym już przy przychodach w granicach 100 tys. zł.