Wyścigi z fiskusem

Pisarz Terry Pratchett mawiał, że istnieją śmierć i podatki, ale te ostatnie są gorsze, bo śmierć nie trafia się człowiekowi co roku

Publikacja: 09.06.2012 01:01

Na greckiej wyspie Zakynthos odsetek niewidomych jest dziewięciokrotnie wyższy niż europejska średni

Na greckiej wyspie Zakynthos odsetek niewidomych jest dziewięciokrotnie wyższy niż europejska średnia. Skarbówka namierzyła "niewidomych" wśród taksówkarzy i myśliwych

Foto: AFP

Red

Teraz jest jeszcze gorzej, gdyż borykające się z ogromnym zadłużeniem rządy zwiększają obciążenia, a proces ten przyspieszy wracająca na arenę lewica. Choć skarbówki ze szczególną zaciętością poszukują ukrytych dochodów, przeciwnik nie jest łatwy. Wymyśla nowe metody ukrywania dochodów, doskonali stare.

Ta odwieczna wojna rozgorzeje wkrótce ze zdwojoną siłą we Francji. Nowy prezydent zapowiedział, że od lipca górna stawka podatku PIT wzrośnie z 41 do 45 proc. w przypadku dochodów powyżej 150 tys. euro rocznie oraz zostanie wprowadzona 75-proc. stawka dla zarabiających ponad milion euro rocznie. Bogatych najmocniej jednak dotknie przywrócenie podatku od wielkich fortun (ISF).  Francja obok Szwecji ma już teraz najwyższe obciążenia podatkowe w Europie i z tego powodu w Belgii i Szwajcarii w sposób fikcyjny osiedliło się 360 tys. obywateli, w tym rodziny, do których należą znane sieci hipermarketów Auchan czy Carrefour. Teraz ich liczba może wzrosnąć.

Politycy szukają w pierwszej kolejności takich źródeł podatków, które budzą najmniejsze kontrowersje i opór społeczny. Sięgają więc do kieszeni ludzi zamożnych. Stawkę PIT w wysokości 50 proc. wprowadziła już Wielka Brytania, obejmując nią dochody powyżej 150 tys. funtów rocznie. W Hiszpanii dodatkowym podatkiem obciążono osoby, których majątek wynosi 700 tys. euro. Premier Słowacji Robert Fico zapowiedział rezygnację z podatku liniowego. W Europie systematycznie podnoszony jest VAT. Pojawiają się też nowe obciążenia i egzotyczne pomysły na zapełnienie kasy. Rząd Rumunii nałożył właśnie 16-proc. podatek na lokajów, astrologów i... czarownice.

Fiskus  coraz dokładniej kontroluje podatników. Doszło do niespotykanej wcześniej współpracy władz skarbowych, które wymieniają się informacjami o podatnikach czy technikach uchylania się od płacenia. Reakcją jest ucieczka do szarej strefy albo  gra, by zapłacić mniej lub wcale.

Bogacz idzie do raju

Grażyna Kulczyk kilka lat temu formalnie osiedliła się w  szwajcarskiej miejscowości Tschlin, w  kantonie, gdzie mieszkańcy dogadują się z władzami, jaki podatek będą płacić. Najlepsi „klienci" płacą nie więcej niż 5 proc. rocznych dochodów.

Zamożni Polacy coraz częściej ukrywają majątki i unikają opodatkowania w sposób, który najbardziej spędza sen z powiek skarbówkom na świecie, czyli korzystając z tzw. rajów podatkowych. Wojciech Fibak rezyduje w Monako, Zygmunt Solorz-Żak kontroluje Cyfrowy Polsat przez spółkę zarejestrowaną na Cyprze.

Doradcy podatkowi nazywają to optymalizacją. Można rejestrować firmę nie tylko na egzotycznych wyspach, ale i w Europie: na Cyprze, w Liechtensteinie, Holandii, Słowacji. Tam są po prostu niższe podatki. Nie trzeba zresztą uciekać do raju. Kancelarie prawne pomogą w „optymalizacji podatków", wynajdując ulgi i wykorzystując niespójne przepisy polskiego prawa.

Największe korporacje mają dziesiątki, a czasem setki zarejestrowanych w rajach spółek, np. Citigroup ma ich ponad 400. Prawdziwym wirtuozem sztuki niepłacenia podatków jest firma Google. Irlandzki oddział odpowiada za przychody ze sprzedaży reklam poza USA. Po zaksięgowaniu dochodów pieniądze przesyłane są do niezatrudniającej nikogo firmy w Holandii. Korzysta z przepisów, które umożliwiają przelanie stąd środków na Bermudy bez żadnych obciążeń. Z kolei tutejsza firma jest podmiotem zależnym filii irlandzkiej. Manewr ten, całkowicie legalny, eksperci nazywają „holenderską kanapką" lub „podwójnym Irlandczykiem".

Z takich możliwości korzysta coraz więcej tuzów biznesu. W Szwecji wybuchła wielka burza, gdy właściciel Ikei Ingvar Kamprad przyznał, że koncernem zarządza za pośrednictwem fundacji w Liechtensteinie, dzięki czemu płaci znacznie mniejsze podatki. Johan Stenebo, były menedżer firmy i autor książki „Prawda o Ikei", zarzucił jej właścicielowi, że ma znacznie większy majątek, niż deklaruje. Poszczególne spółki wzajemnie miałyby świadczyć sobie usługi i wystawiać możliwie wysokie faktury, by ograniczyć zysk podlegający opodatkowaniu. Stenebo wskazał też, że Kamprad wykorzystuje do zmniejszania zobowiązań dwie fundacje charytatywne zarejestrowane w Holandii.

Kiedy po wybuchu kryzysu w Irlandii zniesiono przywileje dla artystów, muzycy U2, których majątek szacuje się na ponad 450 mln funtów, przenieśli swoją działalność do Holandii. Nie uszło to uwagi znękanych kryzysem Irlandczyków. Na ubiegłorocznym festiwalu w Glastonbury lidera zespołu przywitało kilkadziesiąt tysięcy fanów i hasła: „Bono, zapłać!". Nad sceną unosił się dmuchany balon z napisem „U pay tax 2?".

W USA opinię publiczną zbulwersowała ostatnio sprawa Eduarda Saverina, współzałożyciela Facebooka, który zrzekł się obywatelstwa. Zrobił to, by zapłacić mniejszy podatek po niedawnym wejściu firmy na giełdę. Saverin przeniósł się do Singapuru i zaoszczędził blisko 300 mln dol. Wywołało to powszechne oburzenie. „Nasza gospodarka uczyniła go obrzydliwie bogatym człowiekiem, a on okazał się głęboko niewdzięczny" – napisał jeden z internautów na Twitterze. Takie przykłady wywołały dyskusję o dzisiejszym patriotyzmie. Bo czyż unikanie podatków, które idą na armię, szkoły czy szpitale, nie stoi z nim w sprzeczności?

Również polskie Ministerstwo Finansów usiłuje zatkać dziury, przez które wyciekają pieniądze, renegocjowało właśnie umowę z Cyprem. Eksperci podatkowi są jednak sceptyczni. – Aby to rzeczywiście coś dało, Polska musiałaby zmienić umowy z innymi krajami jednocześnie, a zawsze ktoś się wyłamie. Niemal codziennie w skrzynce e-mailowej mam nowe propozycje spotkania od cypryjskich czy holenderskich prawników w sprawie współpracy. Pewnie już mają jakieś nowe patenty – mówi Mirosław Barszcz, były wiceminister finansów i minister budownictwa w rządzie PiS.

Na wariata

Jakie? Pewnie wprowadzi się jeszcze jeden kraj pośredniczący, co podniesie koszt takich usług dla podatnika, ale efekt pozostanie niezmieniony. Obecnie opłaca się rejestrować działalność w raju podatkowym już przy przychodach w granicach 100 tys. zł.

W Polsce kilka lat temu najmodniejsze było podawanie się za prostytutkę, handlarza walutą czy nałogowego gracza w kasynie. W przypadku tego pierwszego rozwiązania inspektorzy muszą żmudnie liczyć liczbę klientów i stosunków seksualnych, mnożyć przez deklarowaną stawkę, by sprawdzić, w jakim czasie da im to wartość ujawnionego majątku. Jeśli wychodzi im np. 100 lat, nabierają poważnych wątpliwości.

Szczęściem w grze w kasynie Jackpol w Gdyni w 1992 r. tłumaczył pochodzenie swojego majątku Paweł Piskorski, dziś lider Stronnictwa Demokratycznego. Dyrektor kasyna zeznał, że by wygrać pół miliona złotych, licząc według wartości po denominacji,  trzeba byłoby wygrać z rzędu 138 gier.

Modne jest sięganie do czasów PRL. Inspektorzy słuchają opowieści o skarbie znalezionym przez dziadka-marynarza na bezludnej wyspie czy o słoiku ze złotymi monetami wykopanym w 1945 roku na ziemiach odzyskanych.

Ale i to można często zweryfikować. Wicedyrektor Departamentu Kontroli Skarbowej w Ministerstwie Finansów Jacek Skonieczny przytacza gorący przypadek. Źródłem pokaźnego majątku miał być  sklepik spożywczy w latach 80. Wątpliwości  wzbudziły deklarowane ówczesne miesięczne zarobki właściciela w wysokości 20 tys. dolarów. Działo się to bowiem w czasach, gdy miesięczna pensja w Polsce wynosiła 30 dol. Efekt? Rzekomy sklepikarz został obciążony 4,6 mln zł podatku, czyli 75 proc. zakwestionowanej kwoty.

Coraz częściej przesłuchiwani podatnicy tłumaczą pochodzenie majątku wyjazdami zagranicznymi i pracą na czarno. Ponieważ jesteśmy w strefie Schengen, nie ma pieczątek w paszportach i trudniej sprawdzić, czy dana osoba nie mija się z prawdą. Jednak po każdym pobycie zostaje ślad, od czynszu po płatność kartą w supermarkecie.

Zawsze też można udawać wariata, pokazując zaświadczenie od lekarza. Krótko mówiąc: nie są świadomi swych obowiązków wobec państwa. To jednak ryzykowne zagranie, bo skarbówka może powołać biegłego i ocenić stan zdrowia.

Zdaniem dyr. Skoniecznego co drugie postępowanie w zakresie nieujawnionych źródeł przychodów kończy się naliczeniem podatku lub karą.

Skala unikania podatków jednak szybko rośnie także w Polsce. Skarbówka wykryła w ubiegłym roku nieprawidłowości na 2,5 mld zł, podczas gdy rok wcześniej było to 2,1 mld zł. Faktyczna skala oszustw, nadużyć i sprytnej „optymalizacji podatkowej" jest jednak daleko większa.

Zdaniem prof. Friedricha Schneidera z Uniwersytetu w Linzu polska szara strefa jest jedną z największych w Unii i przypada na nią blisko 30 proc. PKB. To mniej więcej tyle, ile w Grecji i we Włoszech. Tymczasem w Niemczech na szarą strefę przypada 16,3 proc., w USA zaś tylko 8,8 proc.

Mistrzowie z południa

Coraz liczniejsze kontrole w Grecji i Włoszech przynoszą szokujące rezultaty. Okazało się, że połowa najemców ekskluzywnych willi w kurortach morskich na Capri czy w Porto Cervo na Sardynii to ludzie nieposiadający żadnego majątku, często korzystający z zapomóg. Rocznie ukrywa się we Włoszech przed fiskusem 250 – 300 mld euro.

Skalę nadużyć w Grecji uświadomił przykład przydomowych basenów w Atenach, od których trzeba odprowadzać podatek od luksusu. Oficjalnie jest ich 324. Tymczasem fiskus doliczył się za pomocą satelity... 16 974. Gdy Grecy dowiedzieli się o tym, baseny szybko zniknęły pod maskującym brezentem w kolorze trawy. Kolejnym tropem po basenach są luksusowe auta. W Grecji jest znacznie więcej porsche Cayenne niż osób płacących najwyższą stawkę podatku PIT.  Mimo wysiłków rządu grecki fiskus nie jest w stanie ściągnąć około 60 mld euro niezapłaconych podatków. Jednym z powodów jest masowe płacenie łapówek urzędnikom skarbówki. Biorąc wzór z języka piłkarskiego, określa się to jako ustawienie 4-4-2. Z tysiąca euro należnego podatku 400 trafia do inspektora, drugie tyle dla podatnika i tylko 200 dla państwa.

Media niemal codziennie donoszą o unikających obciążeń bądź wyłudzających świadczenia obywatelach. Prawdziwa plaga ślepoty dotknęła mieszkańców greckiej wyspy Zakynthos. Odsetek niewidomych jest tam dziewięciokrotnie wyższy niż europejska średnia. Skarbówka namierzyła „niewidomych" wśród czynnych taksówkarzy czy... myśliwych.

Niektóre działania mogą się wydawać desperackie. W Wielkiej Brytanii sięgnięto po wykrywacze kłamstw. Podłączają je do telefonu i gdy inspektor skarbowy dzwoni do firmy, czy dobrze zarabiającego sportowca, po reakcji urządzenia ocenia się, czy warto rozpocząć kontrolę.

O ukryte podatki walczy się też na szczeblu międzynarodowym. Szwajcaria musiała dwa lata temu przekazać Francji nazwiska obywateli, którzy uniknęli podatków na kwotę 3 mld euro. Z kolei bank UBS zgodził się pod naciskiem Waszyngtonu ujawnić dane o 4,5 tys. rachunkach obywateli USA, którym pomagał w ukryciu dochodów. W Ameryce konfiskuje co najmniej połowę ukrytego majątku, chyba że „klient" pójdzie na współpracę – wtedy straci 20 proc. Amerykański fiskus od lat uchodzi za najbardziej bezwzględny. Wie coś o tym znany aktor Wesley Snipes („Blade", „Pociąg z forsą"), który odsiaduje właśnie trzyletni wyrok za uchylanie się od płacenia podatków federalnych w latach 1999 – 2001. Zaoszczędził w ten sposób 15 mln dol. Sędzia wymierzył mu maksymalny wyrok dopuszczony przez prawo, uzasadniając to potrzebą dania przykładu i odstraszenia innych. W Polsce sprawa przedawniłaby się po pięciu latach. Niemieckie Ministerstwo Finansów sięgnęło nawet po środki na granicy etyki. Kupiło płytę CD z danymi 1,5 tys. osób ukrywających dochody za granicą. Herve Falciani, 37-letni specjalista IT pracujący w banku HSBC w Genewie, dostał za to 2,5 mln euro.

Jednak to za mało. – Skarbówki na całym świecie są zwykle krok, pół kroku za kreatywnością obywateli – przekonuje Mirosław Barszcz.

Sarkamy na Greków czy Włochów, a Polacy również masowo ukrywają przychody, nie rejestrując firm i nie ujawniając działalności. Rośnie zwłaszcza skala unikania płacenia podatków w e-handlu. Niedawno NIK ocenił, że państwo traci tu setki milionów złotych rocznie i skrytykował skarbówkę za „partyzanckie działania".

Choć sieć przeczesują kontrolerzy za pomocą specjalnych programów, niełatwo namierzyć ludzi, którzy, sprzedając towar, posługują się nickami i zmieniają je co kilka transakcji. Niedawno wpadł handlarz sprzętu komputerowego z Katowic, którego internetowe obroty przez trzy lata sięgnęły 5 mln zł. Nie ewidencjonował nawet złotówki. Uwagę inspektorów przykuły niepochlebne opinie o jego usługach i braku gwarancji.

Ministerstwo Finansów obciążyło obowiązkiem posiadania kas fiskalnych prawników i lekarzy prowadzących prywatną praktykę. Efekt jest, delikatnie mówiąc, rozczarowujący. Okazało się, że 80 proc. takich osób nie wyrabia średniej krajowej. W podobnej sytuacji w Grecji tamtejsze Ministerstwo Finansów nie tylko nałożyło kary, ale i opublikowało czarną listę lekarzy, którzy ukrywają dochody. Sprawdzono ceny wynajmu ich gabinetów i okazało się, że są wyższe niż deklarowane dochody.

Sklepikarze włączają kasy fiskalne często tylko na 5 minut i kilka transakcji. Ryzykują mandat 150 zł do 3 tys. zł. Ministerstwo Finansów organizuje akcje głównie w miejscowościach turystycznych. Zimą było to „Nie bądź jeleń, weź paragon". – Wszyscy śmieją się z takich akcji. Lepszym pomysłem byłoby robienie jak w innych krajach, m.in. w Chinach czy Kostaryce, loterii paragonowych. Wysyłasz paragon, który bierze udział w losowaniu nagród – mówi Mirosław Barszcz.

Najczęściej oszukuje się latem nad morzem, średnio połowa transakcji jest niezarejestrowana. Pojawiły się fałszywe kasy fiskalne domowej roboty. Niektóre są w stanie produkować paragony, ale nic w pamięci nie zapisują. Również włoska policja skarbowa masowo kontroluje ośrodki turystyczne. Tam jest znacznie gorzej. Dość powiedzieć, że po sylwestrowym nalocie inspektorów na słynny kurort Cortina d'Ampezzo obroty w restauracjach podskoczyły tam nagle o 300 proc., butikach o 400 proc., w barach zaś o 40 proc.

Kto jest jeleniem?

Groźnym zjawiskiem w całej Europie jest wystawianie fikcyjnych faktur. W Polsce ustalone szkody w ubiegłym roku sięgnęły 5,8 mld zł, o połowę więcej niż rok wcześniej. W Internecie roi się od ogłoszeń: „Optymalizacja podatków", „Pomogę zmniejszyć podatki". Często stoją za nimi firmy słupy oferujące fikcyjne faktury za 5 – 10 proc. ich wartości.

– W Szwecji czy Finlandii przekonanie, że rzetelne płacenie podatków jest uczciwe i konieczne, wpaja się od dziecka w szkołach, tłumacząc, czemu to służy. Tam wysokie podatki, ale jakość usług publicznych wysoka – mówi były minister finansów Mirosław Gronicki.

Trudno będzie wygrać wojnę o ukryte dochody, dopóki obywatele nie będą traktowali unikania podatków jak przestępstwa. Często uważają takie działanie jako usprawiedliwione w sytuacji, gdy widzą, jak trwonione są publiczne pieniądze i jak źle działa państwo. Inna sprawa, że podatki są za wysokie, np. we Francji fiskus zabiera aż 57 proc. dochodów, we Włoszech 52 proc. To rabunek w biały dzień. We Francji po wprowadzeniu od lipca podatku majątkowego powstanie paradoksalna sytuacja, w której ludzie płacą fiskusowi więcej, niż wynosi ich dochód.

Podnoszenie podatków i zwiększanie represyjności daje często skutek odwrotny od zamierzonego. Eksperci Instytutu Badań Fiskalnych w Wielkiej Brytanii oszacowali, że wprowadzenie zbyt wysokiej 50-proc. stawki dla najbogatszych (zarabiających ponad 150 tys. funtów rocznie) kosztuje gospodarkę 500 mln funtów rocznie. Zwiększyło to bowiem skalę przenoszenia działalności gospodarczej za granicę i tam rozliczania się z fiskusem.

Jednak tak przeklinane przez polityków raje podatkowe pozwalają europejskim firmom na obniżkę kosztów działalności i zwłaszcza w dobie rosnących obciążeń ratują konkurencyjność gospodarek w porównaniu z azjatyckimi potęgami, jak Chiny czy Indie.

Najlepszym sposobem na walkę z unikaniem podatków byłoby ich uproszczenie, obniżenie lub przynajmniej likwidacja części zbyt licznych ulg i w zamian obniżenie podstawowych stawek. To ograniczyłoby nadużycia i zwiększyło wpływy. Jest to jednak dla coraz bardziej populistycznych polityków nie do pomyślenia.

Plus Minus
„Przyszłość”: Korporacyjny koniec świata
Plus Minus
„Pilo and the Holobook”: Pokojowa eksploracja kosmosu
Plus Minus
„Dlaczego umieramy”: Spacer po nowoczesnej biologii
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Małgorzata Gralińska: Seriali nie oglądam
Plus Minus
„Tysiąc ciosów”: Tysiąc schematów frajdy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku