Nowoczesna kultura uśmiercając Boga, uśmierciła również Szatana. Stanowi zatem podatny grunt dla świeckich demonologii. W tych okolicznościach Hitler i Stalin to dwie główne ikony Zła. Ale bywa odwrotnie.
Dziesięć lat temu, z okazji 50. rocznicy śmierci Wielkiego Językoznawcy, ukazał się poświęcony jemu esej autorstwa nieżyjącego już filozofa rosyjskiego Aleksandra Panarina. Stalin występuje tu jako ikona Dobra. Autor posiłkuje się freudowską psychoanalizą i rozmaitymi nurtami neopsychoanalizy.
W psychoanalizie freudowskiej natura ludzka jest więziona przez cywilizację. Pierwotny żywioł Id (Ono) przemawia w nas kapryśnym głosem Dziecka, które kieruje się „zasadą przyjemności". Ale Dziecko należy socjalizować, a więc przysposabiać do „zasady rzeczywistości". Tym, który podejmuje się tego zadania jest Ojciec, który uoasabia dyscyplinę społeczną. Tymczasem Matka jest sojuszniczką infantylnego pierwiastka, czyli Id. Dziecko zawsze liczy na to, że osłabi ona siłę ojcowskiej władzy, czego wyrazem jest kompleks Edypa.
O ile freudowska psychoanaliza traktuje Edypa jako Dziecko, które w nieuświadomiony sposób dokonuje zbrodni na Ojcu, o tyle w późniejszych nurtach neopsychoanalizy jest on rewolucjonistą-tyranobójcą. Zygmunt Freud był jednak konserwatywnym obrońcą cywilizacji. Tymczasem postmodernistyczni kontynuatorzy jego dorobku uznali cywilizację za czynnik tłamszący ludzką wolność. Według Panarina, w dziejach Związku Sowieckiego Ojcem jest Stalin, natomiast Dzieckiem każdy ten, który oskarża go o krwawy despotyzm. Logika ta rządzi konfliktami między lewicami starą a nową. Stara wychodzi z założenia, że udana rewolucja opiera się na postawach ascetycznych i heroicznych, natomiast nowa postuluje natychmiastowe wprowadzenie swobód obyczajowych. Po jednej stronie stoi zdyscyplinowany bolszewik, po drugiej – naćpany LSD hipis.
W czasach sowieckich Panarin był członkiem KPZR, natomiast po rozpadzie ZSRR przeszedł na pozycje tradycjonalistyczne – wskazywał prawosławie jako główny drogowskaz dla Rosjan. Nic dziwnego, starolewicowiec jest bowiem w stanie pojąć społeczną wagę autorytetu jako legitymacji zamordyzmu, nawet jeśli autorytet czerpie swoje źródło z objawienia, w które ów starolewicowiec nie wierzy. Nowolewicowiec natomiast odrzuca wszelkie autorytety, a zatem neguje takie wielkie narracje jak chrześcijaństwo czy komunizm.