Gołąb to symbol mobbingu

Są ładne i milutkie, a przecież ludzie nie wnikają, jak wygląda życie pomiędzy tymi milusimi gołąbkami - mówi Andrzej Kruszewicz, ornitolog, dyrektor warszawskiego zoo

Publikacja: 04.05.2013 01:01

Gołąb to symbol mobbingu

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Jak tam u ptaków z moralnością?



Życie jest krótkie, nie ma czasu na sentymenty, a geny trzeba przekazać...



Ale są gatunki monogamiczne?



Zwłaszcza te większe: żurawie, orły, sokoły...



Szlachetniejsze jakieś.



Po prostu tam są narzędzia, którymi można zabić, więc się nie dobieramy do cudzej żony, bo możemy od męża naprawdę zdrowo dostać po łbie.



Czyli te biedne samce są monogamiczne ze strachu?



I braku czasu na dokonanie szybkiej kopulacji. U małych ptaków wszystko dzieje się błyskawicznie, u większych potrzebne są gody, tańce, co może zająć godziny, dni, a nawet tygodnie. To wyklucza szybki skok w bok.

Ludzie nie wnikają, jak wygląda życie pomiędzy milusimi gołąbkami

Rozumiem, że małe bywają rozpustne?

Nawet jak widzimy w jednym gnieździe samca i samiczkę z potomstwem, to jeszcze nic nie znaczy, bo analizy DNA potrafiły wykazać, że każde z młodych jest z innego ojca.

Nie wierzę!

Nawet u gatunków monogamicznych kopulacje pozamałżeńskie są zjawiskiem powszechnym. Tak samo zresztą powszechna jest prostytucja.

Co jest zapłatą?

Mucha, ryba, robak...

Są ptaki, które kopulacja, owszem, ale już wychowanie potomstwa niekoniecznie.

Jeden z przesądów mówi, że kukułka dostosowuje kolor jajka do żywiciela w gnieździe. Tymczasem wygląda to tak, że każda kukułka składa jaja w jednym kolorze, zbliżonym do barwy jaj tego ptaka, u którego sama się wychowała.

I to jemu podrzuca jaja?

Tak i ten model się sprawdza, choć inne ptaki czasem wywalają kukułcze jaja. Stąd mamy cały ewolucyjny wyścig oszustw, jajka muszą być coraz lepiej dopasowane wyglądem, podrzucone wtedy, gdy i tamte ptaki składają jaja, słowem fałszerstwo coraz bardziej doskonałe.

Jak wygląda takie podrzucenie jaja?

Kukułka znosi swoje i wyrzuca jedno z jaj gospodarza, żeby się liczba zgadzała.

Skoro wkłada w ten proceder tyle wysiłku i inteligencji, to czy nie prościej byłoby banalnie swoje odchować?

Zniosłaby pięć jaj, wyklułoby się pięć piskląt, śmiertelność w pierwszym roku sięga 50 procent, więc przeżyłyby dwie, trzy kukułki. A tak składa 30 jaj w sezonie. Owszem, część jest stracona, część ginie na etapie wysiadywania...

...i na to samo wychodzi, bo przecież nie rośnie populacja kukułek kosztem innych ptaków.

To strategia wyćwiczona ewolucyjnie i tyle. Zresztą dotyczy ona nie tylko kukułek. Łyska podrzuca swe jaja błotniakowi, który jest drapieżnikiem i mógłby na łyskę zapolować.

Porozmawiajmy o ptasich mitach.

Ptasi móżdżek?

Na przykład.

To niech pan sobie wyobrazi taki bociani móżdżek, który leci 12 tys. kilometrów do Afryki, na południe od Sahary, a potem wraca w to samo miejsce, nie pytając o drogę.

Jak on to robi?

Nie wiemy. Lecą kilkaset, do 500 kilometrów dziennie, przez Bosfor i Bliski Wschód, nie nad morzem, bo bociany nie potrafią szybować nad morzem.

No dobrze, ale jak leci te 10 tys. kilometrów, to kilkaset wte czy wewte to detal. Jakim więc cudem trafi do gniazda?

Wiemy, że orientują się wedle topografii terenu, a młode uczą się od starych.

Na Mazurach wszystkie wiochy wyglądają tak samo. Zwłaszcza z góry.

Bociany to widzą z innej perspektywy: rzeki, jeziora, pasma lasu. Dla nich wsie nie wyglądają tak samo.

Bociany mają tak dobry wzrok?

Wszystkie ptaki mają dobry wzrok. Są też takie gatunki, głównie ptasi drobiazg, typu mysikróliki, strzyżyki, rudziki, które lecą nocą i orientują się ze względu na gwiazdy. Bociany jednak szybują mniej więcej wzdłuż granicy lądu i morza, a potem czekają na Bałkanach na falę ciepłego powietrza z południa.

Inny mit: bociany najpierw wysyłają ochotnika, by zobaczyć, czy przyszła już wiosna.

To antropomorfizm. Starsze samce śpieszą się, by zająć ubiegłoroczne gniazdo, terytorium, bo wtedy przyleci ubiegłoroczna partnerka i nie trzeba się wygłupiać z grą wstępną, tańcami, podskokami, tylko można od razu przejść do rzeczy.

Czekają na starą partnerkę?

Nie są przesadnie wybredne i zaakceptują pierwszą, która do nich przyleci. Czasem zdarza się, że później przylatuje ta ubiegłoroczna i dochodzi do bitwy między samicami. Nic dziwnego, że aby być w tak komfortowej sytuacji, samce się śpieszą i potrafią się pojawić nawet w lutym.

Czują, kiedy skończy się zima?

Nie, lecą zgodnie ze swoim kalendarzem, mniej więcej zawsze w tym samym czasie. Główna fala bocianich przylotów to drugi tydzień kwietnia.

To w tym roku miały przerąbane. Ale takie bociany z Estonii w ogóle mają pod górkę. Strasznie daleko lecą.

Nie dużo dalej niż polskie, bo mają inną trasę. One mają nieco trudniej, bo przylatują później i odlatują wcześniej ze względu na chłody.

Opłaca im się?

Opłaca, bo za to dzień jest dłuższy, a czasem w ogóle nocy nie ma, więc można polować i karmić maluchy 24 godziny na dobę, tym bardziej że i potencjalnego obiadu są tam naprawdę ogromne ilości.

Dokąd najdalej lecą bociany?

Pod Ural, a na północy to Szwecja i Dania, ale tam są rzadkością.

Jedzą myszy?

Z całą pewnością, bo przecież żaby są mokre, z toksynami, brzydkie...

Esteci się znaleźli.

Żaby zjadane są głównie podczas roztopów, gdy nie ma jeszcze myszy i owadów. To pokarm na czas głodu. U ludzi zresztą jest tak samo.

To prawda, jakby Francuzi mieli forsę, to by jedli dziki.

Tak samo z głodu człowiek zaczął jeść kawior... (śmiech)

Wracając do „ptasiego móżdżka", to czy są ptaki mądrzejsze i głupsze?

Oczywiście, że tak. Elitą intelektualną wśród ptaków są krukowate.

Pozdrawiamy panią Elżbietę Kruk.

I kapitana Wronę. Poza krukowatymi najbystrzejsze są papugi.

Ale po czym poznać, że ptak jest mądrzejszy?

Że nie korzystają z jednego tylko rodzaju pokarmu. Krukowate to oportuniści, wykorzystujący wszystkie zasoby.

Oportunizm to inteligencja – tego pan uczy dzieci?

Tak jest w przyrodzie, tam oportunizm jest przejawem inteligencji. On polega na dostosowaniu się do różnych okoliczności, nie tylko do zdobywania pokarmu, ale obserwacji tego, jak zmieniają się klimat, pogoda. Inteligencję wymusza też życie w grupie, bo trzeba poznać hierarchię i nauczyć się jej przestrzegać. Jeśli barany żyją sobie w bezimiennym stadzie i idą za tym, który jest pierwszy, to tam nie ma interakcji, przyjaźni, miłości, a miłość jest związana z inteligencją.

Chce pan powiedzieć, że krukowate są mądrzejsze od owiec – bądź co bądź ssaków?

Oczywiście! Jak pan postawi barana na śniegu, to on może z głodu zdechnąć, bo nie będzie wiedział, że pod śniegiem jest siano! Poza tym one nie odróżniają członków stada.

Może pan na jakiegoś głupszego barana trafił?

Myślę, że już kozy są inteligentniejsze. A ławica śledzi? Tam trudno o inteligencję.

No, niektóre są w śmietanie, to elita.

To te, co awansowały społecznie.

Wracając do ptaków – pańskim zdaniem są bystre, bo żrą co popadnie, tak?

Także dlatego, że potrafią przygotować zapasy. Niektóre krukowate pochowały sobie takie czarne orzechy, a zimą, żeby rozbić łupinę, zrzucają je na alejki albo podkładają pod samochody. W ten sposób mają je przez całą zimę. Ptaki potrafią rozpoznać ludzi, wiedzą, czego się po kim spodziewać, potrafią zawiązywać koalicje bandyckie...

...i one też startują w wyborach?

Ich koalicje są krótkotrwałe.

Mit burzony przez wszystkich głosi, że sowa to mądry ptak.

Tu już nie ma czego burzyć. Gdybym pokazał panu czaszkę sowy, sam by się pan przekonał, że tam nie ma miejsca na móżdżek, skoro niemal cała czaszka składa się z uszu i wielkich oczu. Ponieważ oczy są skierowane na wprost, jak u człowieka, a pióra wokół dzioba tworzą coś na kształt twarzy, to daje nam to wrażenie inteligencji. Tymczasem mózg jest tak maleńki, iż starcza go do latania, nawet defekacja nie jest do końca kontrolowana.

Fuj, fala ataków na sowę...

Ona jest wyspecjalizowana tylko w jednym rodzaju pokarmu: poluje na myszy. To jak rybołów, który nie dość, że tylko łowi ryby, to jeszcze zawsze w ten sam sposób. Jak mu się poda pod dziób martwą rybę, to będzie zdychał z głodu, a jej nie weźmie, bo nie będzie wiedział, co to jest. Tymczasem wronie mógłby pan schować rybę pod miskę, a sprawdziłaby, co pod nią jest, i znalazła.

I jeszcze esej napisała. Nad sową już się pan znęcał...

To jest jeszcze „gołąbek pokoju". To kompletna nieprawda! Gołąb to symbol mobbingu, to nieustanne spychanie, nękanie, doprowadzanie innych gołębi do śmierci ze stresu. Naprawdę paskudne charakterki.

Ale mają dobry piar.

Nie mają szponów, pazurów, wyglądają na łagodne, można je wziąć do ręki i się nie bronią. Są ładne i milutkie, a przecież ludzie nie wnikają, jak wygląda życie pomiędzy tymi milusimi gołąbkami.

Uchodzą też za ptaki inteligentne.

Bo są wredne i inteligentne, co zresztą często idzie w parze.

Jak to jest, że gołębie zawsze wracają?

Wracają do gołębnika, powiedzielibyśmy, do żony i dzieci, bo najbardziej spieszy się samiec, który ma w gołębniku samicę z młodymi. Potrafią przy tym orientować się na podstawie topografii terenu, na przykład na podstawie sieci autostrad.

To się u nas nie poorientują.

Ale są tory kolejowe, których też używają do nawigacji.

Przepraszam za ignorancję, ale na czym polegają zawody gołębi pocztowych?

Ptaki są wywożone, nakłada im się specjalną gumową obrączkę, a w gołębniku montuje zegar. Jak ptak przylatuje, to hodowca wkłada ową obrączkę do zegara, co powoduje zatrzymanie pracy. I jest dowód, o której gołąb przyleciał.

Które ptaki są długowieczne?

Żurawie i papugi żyją 40–50 lat, jakieś dziesięć lat mniej kruki. Najstarsze są bodajże kondory, o których wiemy, że mają po 60 lat, czy flamingi, które z siedemdziesiątką na karku przystępują jeszcze do lęgu.

Pogratulować. A które żyją najkrócej?

Te, które mają najwięcej wrogów. Statystyczny wróbel żyje trzy miesiące, bo czyha na niego mnóstwo niebezpieczeństw, ale oczywiście wiele z nich przetrwa do następnego sezonu i zdążą się rozmnożyć.

A taki wróbel, któremu udaje się przeżyć, to ile pociągnie?

Pięcioletni wróbel to już ogromna rzadkość. Dużym ptakom, jeśli nie ma zatrucia, jest znacznie łatwiej dożyć sędziwego wieku.

Niedokładne podpatrywanie ptaków jest źródłem wielu fantastycznych historii, jak choćby tej, że pelikan karmi młode własną krwią.

Co oczywiście nie jest prawdą. Rodzice karmią młode pokarmem zwracanym z wola, ale kolorowa plama na piersi robi wrażenie, jakby ptak w ten sposób karmił pisklęta.

Nie rwą sobie puchu?

Nie, to tylko kwestia ubarwienia. Tak samo z niedokładności w obserwacji wzięła się opowieść o chowaniu głowy w piasek przez strusie. Kiedy jest straszny upał, strusie chowają głowy pod siebie, by chronić się przed słońcem.

Struś to podejrzany element wśród ptaków.

Dlaczego? Normalny ptak, składa jaja...

Aligator też składa jaja.

Ale wolniej biega.

Dlaczego niektóre ptaki latają, a inne nie?

Bo nie muszą. Zresztą nie da się sprawnie nurkować w morzu jak pingwin i szybko biegać. Tak samo nie można fruwać i jednocześnie szybko biegać jak struś. Jemu potrzebne są potężne mięśnie nóg. Jak silne i wielkie musiałby mieć skrzydła i mięśnie piersiowe, by się wzbić do lotu...

A skąd tak wielka popularność kur?

Przesądziła łatwość hodowli. To ptak, który się sam wyżywi, podrapie w glebie, wróci do kurnika i jeszcze jajko zniesie. Młode wychowują się nie wiadomo jak i nie wiadomo jakim kosztem. Podwórzowa kura to naprawdę nie jest głupi ptak.

A co to są szczęśliwe kury? Pytam, bo sprzedają „jajka od szczęśliwych kur".

To kury podwórzowe, chroniące się przed drapieżnikami, szukające robaków, ziaren...

Są szczęśliwsze?

A co to jest szczęście?

Znakomite pytanie do ornitologa.

Jeżeli szcześciem jest umiejętność cieszenia się małymi rzeczami, to taka kura trzymana w klatce, która zawsze dostaje pokarm o tej samej porze, tej samej konsystencji i ma znosić jaja, a jeżeli hodowca jest mądry, to da jej jeszcze kolorowe koraliki do dziobania, do zabawy – być może taka kura jest nawet szczęśliwsza od tej żyjącej na podwórzu? Ona by sobie na wolnym wybiegu nie dała rady, tak samo jak kura z podwórza zamknięta w klatce.

Aż strach pytać, czy jada pan jajka?

Jadam, przeróżne i to wcale nie muszą być bardzo egzotyczne, żeby wyglądały inaczej. Wie pan, że są takie domowe kury, które znoszą niebieskie jaja?

Owszem, jak je Leon Tarasewicz pomaluje.

Tych nie musi malować. Zresztą takie kury chyba też hoduje.

A wie pan, że on maluje gołębie?

Ale w paski... (śmiech)

Wróćmy do pana, pytanie było nie o sztukę, lecz o konsumpcję.

Szanuję ptaki w każdej postaci, głównie dzikie, a nie pieczone, ale jeśli ktoś chce mi zaserwować danie z egzotycznego ptaka, to nie odmówię.

Zaskoczyli pana czymś?

W Chinach jada się wszystko, co lata, oprócz samolotów i latawców, więc mało co mnie zdziwi.

To które ptaki są najsmaczniejsze?

Zdecydowanie jarząbki!

Nie wahał się pan ani chwili.

One nawet po łacinie nazywają się bonasa bonasia, czyli smakowity. Jesienią, kiedy jedzą dużo owoców, praktycznie nie wymagają przyprawienia, można upiec od razu, są znakomite.

Ale małe, mniejsze od kuropatwy.

Co z tego, skoro mają potężny mięsień piersiowy. To dzikie ptaki, łowne, popularne na Wschodzie, w Ameryce, w Polsce też się ciągle na nie poluje.

Ech, narobił mi pan smaku. Teraz rozumiem, czemu ptaki...

Fascynacja owadami czy ssakami przychodzi z czasem, można się jej wyuczyć – miłość do ptaków jest wrodzona. U mnie zaczęło się od tego, że rodzice mieli kanarka i stawiali mi klatkę koło kojca...

A mogli kupić telewizor...

Kupili.

Niech się pan nie gniewa, ale trzymanie ptaków w domu zawsze wydawało mi się barbarzyństwem.

Te ptaki, jak choćby kanarki, są trzymane w domach od setek lat. To zwierzęta domowe, często niewystępujące już w ogóle na wolności. Nie poradziłby sobie tam.

Kanarki występują jeszcze w stanie dzikim?

Na Wyspach Kanaryjskich...

A na Wyspach Wielkanocnych występuje Wielkanoc.

A mewka japońska – w Chinach. Poza klatką takie ptaki są przestraszone i funkcjonują bardzo źle. Szczególne zamiłowanie do trzymania ptaków śpiewających przejawiają Azjaci, którzy zresztą trzymają bardzo różne gatunki. Ale nie tylko oni. Niemcy w Górach Harzu trzymali zięby.

Trzymali też jodły, stąd jodłowanie.

Zdziwi się pan, bo powiem, że nasi dla śpiewu łapali czyżyki, a szczygły łapie się do dziś i trzyma, głównie na Śląsku. Piękne ptaki i pięknie śpiewają, rozumiem to, bo w czasach studenckich sam wykupywałem z jasyru ptaszki na bazarze w Falenicy: szczygły, gile...

Nazwisko zobowiązuje, muszę spytać o wróble mazurki.

Jeść, to bym ich nie jadł, choć są jadalne. W Nepalu łapie się je, nadziewa żywcem na patyk...

Auć

!

Potem opala się je w ogniu, macza w cieście...

Ale że w Nepalu są mazurki? O chińskich wróblach słyszałem, ale...

To są właśnie głównie mazurki. Niech się pan nie przejmuje, każdy z nas ma geny Czyngis chana.

Tylko że jedni wojowników, a inni z kuchni.

A wracając do mazurków, to po tak ciężkiej zimie jak ta na pewno ich ubędzie. Zwykłe wróble domowe lepiej sobie radzą, one okupują miasta, a mazurki raczej pola, choć i w miastach jest ich coraz więcej.

Ha, mazurkowe wieśniactwo pcha się do miast?

Raczej mamy ekspansję miast na wsie, a mazurki uciekają, bo w wielkomiejskim krajobrazie nie potrafią się odnaleźć.

Dlaczego ich ubędzie?

Bo nie są tak elastyczne w doborze pokarmu.

Brak inteligencji?

Można by to tak nazwać.

Strasznie panu dziękuję: nie dość, że Azjata, to jeszcze cymbał. Będziemy musieli kończyć.

Ale ja dokarmiam mazurki zimą, naprawdę.

Żeby je nadziać na patyk?

Nie, spróbowałem w Nepalu i mi nie smakują, więc dokarmiam bezinteresownie.

Andrzej Kruszewicz jest ornitologiem, podróżnikiem, założycielem „Azylu dla Ptaków" i dyrektorem warszawskiego ZOO. Autor wielu książek, ostatnio wydał „Moi skrzydlaci pacjenci" (Multico, 2012).

Jak tam u ptaków z moralnością?

Życie jest krótkie, nie ma czasu na sentymenty, a geny trzeba przekazać...

Pozostało 99% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą