Głowa tak małego dziecka jest świeża i gotowa do przyjęcia ważnych prawd o świecie. Wiedzę trzeba zacząć przekazywać dziecku od razu, gdy nauczy się mówić i rozumieć, co się do niego mówi. Tak nakazuje Talmud, w którym czytamy, że gdy tylko dziecko zaczyna rozmawiać, trzeba zacząć je uczyć ważnych tekstów. Im bardziej dziecko rośnie, tym więcej trzeba je uczyć. Jeśli z naszego mózgu nie zacznie się korzystać od razu, to później nie będzie pracował na najwyższych obrotach. Aby więc dziecko od samego początku wykorzystywało swój potencjał intelektualny, trzeba z nim pracować od trzeciego roku życia. Mózg jest jak żelazo – jeśli nie będziemy z niego korzystać, zardzewieje.
Trzylatka nauka nie męczy?
To zależy, jaka nauka. Nie można go od razu rzucić na głębokie wody. Pierwszego dnia w chederze dziecko ma do czynienia np. z tabelką alfabetu hebrajskiego, na której każda literka jest wysmarowana miodem. Dotykając liter i poznając je, dziecko przy okazji podjada słodkości. Jeśli dobrze przeczyta literę, to oprócz tego dostaje cukierka. Dzięki temu potem nauka dobrze mu się kojarzy, a o to przecież chodzi.
Ale dlaczego na samym początku uczy się Tory? Czy nauka wiary jest celem wychowania?
Trzeba tu wyjaśnić, czym jest żydowska wiara. Judaizm pomaga człowiekowi wieść dobre życie i to we wszystkich obszarach człowieczeństwa. Religia żydowska nie tylko mówi, co człowiek ma robić w synagodze, ale też, jak ma pracować, handlować, zatrudniać, płacić... Religia zawsze ma nam coś do przekazania. Dlatego dziecku od najmłodszych lat wpaja się wiarę i związane z nią wartości, bo to mu później pomoże w każdej życiowej sytuacji. Nauka wiary to po prostu nauka życia. Można powiedzieć, że judaizm to „ciężka" religia, która nie zostawia człowiekowi żadnego wyboru, ale można także na to spojrzeć odwrotnie: wiara pomaga nam zawsze i wszędzie.
Jeśli wiara jest tak ważna, dlaczego więc to nie rodzice uczą Tory, a mełamed?