Złoty rewolwer

Edward Gierek, Gierek Edward - czasami się zastanawiam, czy był taki człowiek, czy to tylko jakiś fantom. Kuglarska sztuczka czerwonej propagandy.

Publikacja: 07.06.2013 20:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Rzeczpospolita

Wysoki, w nieźle jak na owe czasy skrojonych, ale nudnych garniturach. Z orlim nosem i nieodłącznym jeżykiem. Tak, ów jeżyk był oczywiście najważniejszy. Przylepił się zresztą do wizerunku Gierka na dobre i na złe; trudno było sobie wyobrazić towarzysza pierwszego bez jeżyka. U fryzjera mówiło się: średnio na jeża proszę, a fryzjer: chcesz pan wyglądać na Gierka?

Mało kto chciał, bo nie miał Gierek  wcale najlepszej opinii. Po pierwsze, bo był komunistą. Po drugie bratał się z Sowietami, całował z Breżniewem, obmacywał z Kosyginem i całą resztą ruskiego dworu. Po trzecie, mimo że przychodził po Gomułce, którego Szpotański w przypływie geniuszu nazwał gnomem (to rzeczywiście był gnom!), sam wydawał się pociąganą za sznurki pacynką.

Nie miał w sobie tego bezczelnego bolszewickiego tonu szyderstwa (niektórzy towarzysze mają go do dziś!), tylko taki tępawy, nieco buracki i naiwny styl instruktora KC niższej rangi. Zastanawiam się, czy nie pachniał – jak to ktoś ostatnio zasugerował – parafiańszczyzną? Może i tak. Może w jego tonie rzeczywiście było coś z głupawego proboszcza z prowincji? Nie wiem. Może tak.

Ale na pierwszy plan wysuwała się z pewnością ta niewysublimowana naiwność. Pomożecie? Pomożemy! A z czym mamy pomóc? No już wy tam sami wicie! Wicie, rozumicie! To kwintesencja stylu czasów towarzysza Edwarda.

Epokę wczesnego Gierka ilustruje w moim, nie całkiem dorosłym wówczas, przypadku ukuty dużo później tzw. syndrom złotego rewolweru. Połowa lat siedemdziesiątych. Zabrze, a więc matecznik gierkowskiego Śląska (tak, wiem, że towarzysz Edward był z Zagłębia), krainy opływającej w dostatek po wzięciu przez partyjno-państwowe kierownictwo jakichś cholernych kredytów.

Nie wiem już gdzie, ale zapewne przy ulicy 3 Maja był mały sklep z zabawkami, przy którego witrynie spędzałem długie minuty, wodząc oczyma w dół i w górę, a jeszcze częściej na boki. Zazwyczaj za wypalcowanym przez rówieśników szkłem nie było nic ciekawego. Generalnie badziew; gumowe lalki z ogromnymi głowami, szarawe misie, plastikowe czołgi, warcaby i niekolorowane figurki żołnierzy. Można było z góry założyć, że nic prawdziwie ciekawego się tam nie znajdzie.

I nagle, na początku lat siedemdziesiątych sklepowa witryna przeżyła metamorfozę. Między pokładami śmieci w przedziwny sposób zaczęły pojawiać się prawdziwie cudowne przedmioty. Tak więc pewnego popołudnia, niemal przylepiony do szyby sklepiku, znalazłem swój estetyczny ideał. Był to włoskiej produkcji, plastikowy, ale pokryty solidną warstwą metalicznej farby model rewolweru kolta na kapiszony.

Zamarłem – pamiętam – w uniesieniu. Nic takiego nigdy w życiu w realu  nie widziałem. Był całkiem taki jak te z filmu o Cochise (Koczisie), wodzu Apaczów. Całkiem jak prawdziwy. Poczułem w sobie nagłą namiętność. Po raz pierwszy zawładnęła moją osóbką nieokiełznana chęć posiadania. Wybłagałem dziadków, by pozwolili mi wejść do sklepu. Obejrzałem broń i odtąd śniłem o niej przez kilka miesięcy, do dnia, kiedy złoty pistolet znalazłem pod poduszką.

Czy kiedyś potem miałem równie mocne poczucie euforii związanej z aktem posiadania? Wątpię. Replika kolta była jak piękna kobieta, i to z innego obszaru walutowego. Zostałem uwiedziony przez... towarzysza Gierka. Nie ja jedyny. Byłem tylko jednym z wielu milionów Polaków, których towarzysz Gierek kupił sobie dobrami z innych stref walutowych. Po prostu Polacy, którzy ze Wschodu mieli tylko przaśną kulturę rubachy i walonek, a i rodzima produkcja dóbr konsumpcyjnych była raczej skromna, zwariowali nagle na punkcie towarów z Zachodu.

Większość z nas miała jakiś swój złoty rewolwer. Większość zyskała na wczesnym Gierku i tak tamte czasy pamięta. Uwiódł nas towarzysz Edward, a właściwie jego wizerunek, który chytrzy manipulatorzy z PZPR związali z ową konsumpcyjną rewolucją. Komuna zyskała nową twarz. Bardziej przyjazną. Łagodniejszą. Łaskawszą.

Ale czy sama się zmieniła? Na pewno się zmieniała. Nie była już stalinowskim reżimem, zabijała mniej i z rzadka. Czasami pałowała niepokornych. Ale ciągle świętowała 1 Maja, czciła Lenina i walczyła z Kościołem. Zza poczciwej gęby Gierka wychylały się czasem koszmarniejsze facjaty, jak choćby chłodna, wyrachowana  twarz generała Jaroszewicza czy folwarczne pycho Babiucha.

Oczywiście nie Gierek podejmował wszystkie ważne decyzje, ale szersze kierownictwo partii. Oczywiście nie Gierek wysyłał milicję do Radomia czy Ursusa. Nie on osobiście zamordował Pyjasa. Oczywiście nie on. Ale on firmował tamtą dekadę PRL, o której mówi się dziś, jakoby była równoprawną Polską, a była przecież tylko kontynuacją sowieckiej instalacji państwowej o przymiotniku „ludowa".

Dlaczego niekiedy tęsknimy za czasami Gierka? Czy to tęsknota za młodością, a może jednak „syndrom złotego rewolweru" jak w moim wypadku? Każdy pewnie znajdzie sobie swoją odpowiedź, co jednak nie zmieni faktu, że i mój złoty rewolwer i „duże" fiaty, sokowirówki i szynka w puszkach – wszystko poszło na śmietnik historii, by zostawić barwne wspomnienia.

Chyba nie tęsknię za Gierkiem. Ani za jego Polską. A jak ktoś tęskni? To jego sprawa.

Wysoki, w nieźle jak na owe czasy skrojonych, ale nudnych garniturach. Z orlim nosem i nieodłącznym jeżykiem. Tak, ów jeżyk był oczywiście najważniejszy. Przylepił się zresztą do wizerunku Gierka na dobre i na złe; trudno było sobie wyobrazić towarzysza pierwszego bez jeżyka. U fryzjera mówiło się: średnio na jeża proszę, a fryzjer: chcesz pan wyglądać na Gierka?

Mało kto chciał, bo nie miał Gierek  wcale najlepszej opinii. Po pierwsze, bo był komunistą. Po drugie bratał się z Sowietami, całował z Breżniewem, obmacywał z Kosyginem i całą resztą ruskiego dworu. Po trzecie, mimo że przychodził po Gomułce, którego Szpotański w przypływie geniuszu nazwał gnomem (to rzeczywiście był gnom!), sam wydawał się pociąganą za sznurki pacynką.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą