Gdyby jakiś przybysz z kosmosu chciał się dowiedzieć czegoś o Warszawie i miał w tym celu do dyspozycji tylko Internet, musiałby się zdziwić. Odkryłby bowiem, że stolicą Polski rządzi sepleniący, arogancki i bezczelny tyran, a w dodatku demon zdolny nawet do wywołania powodzi w mieście po to, by jak najbardziej utrudnić życie mieszkańców. Ile ma to wspólnego z prawdą?
„Hanna Ghonkiewicz-Waltz (właśc. Wanna Gronkowiec-Holtz, pseudonim „Bufetowa", „Gronkowiec", „Świnka Pigi", ur. 4 listopada 1952 w Wałszawie (...) – polska polityczka, żydówka, wynalazca i odkływca, choła od dziecka na złośliwą odmianę Kazimiełyzmu Szczukliwego. Hanna zapisała się do Platfołmy Obywatelskiej i była jednym z kątów w tłójcy: obok Łokity i Tuska, z któłymi, jak głosi plotka, spotkała się po łaz piełwszy u logopedy. Porzuciła też dotychczasowe życie pasożyta i stała się piełwszą damą polityki i biznesu" – tak zaczyna się notka biograficzna prezydent Warszawy w „Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru" i nie najgorzej odzwierciedla sposób (i poziom), w jaki internauci opisują Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Notka zawiera jednak pewne poważne braki, bo nie uwzględnia największego celu pani prezydent: szkodzenia Warszawie i jej mieszkańcom. Aby uzupełnić tę lukę w wiedzy, wystarczy jednak wpisać w internetową wyszukiwarkę trzy litery: HGW.
Klikając na link do filmu „Warsaw Wars" na YouTube, przybysz z kosmosu mógłby poznać historię tego, jak prezydent Warszawy doszła do władzy i jakich spustoszeń zdołała dokonać w stolicy. W towarzystwie muzyki Johna Williamsa w tle czytamy sunące po gwieździstym niebie napisy rodem ze wstępu do „Gwiezdnych Wojen": „Po krwawej batalii wojska Imperium pokonały armię klonów i przejęły władzę nad Republiką. Dowodząca Imperium Bufetowa przeszła na złą stronę mocy. W stolicy zniknęły demokracja, teatry i przedszkola i zastąpiły je arogancja władzy, wielkie korki, pękające domy i chaos. Tyrania Bufetowej zepchnęła mieszkańców republiki do podziemia".
Co to podziemie ma do powiedzenia na temat tyranii Bufetowej? Przeglądając internetowe obrazki i komentarze, szybko dowiemy się, że największe jak dotąd w dziedzinie szkodzenia mieszkańcom osiągnięcie Hanna Gronkiewicz-Waltz odnotowała 9 czerwca 2013 roku. Wtedy to w gorącą i pełną słońca niedzielę sprowadziła na Warszawę trzygodzinną ulewę, w efekcie której ulice stolicy znalazły się pod wodą, samochody na Trasie AK zamieniły się w łodzie podwodne, a miasto zostało kompletnie sparaliżowane. „Ruch w stolicy odbywa się płynnie" – mówiła roześmiana prezydent cytowana w memach i tweetach, zapewniając równocześnie, że „warszawiakom dobrze się powodzi".
Nie ma wśród internautów jednak zgody co do tego, jakimi motywami kierowała się Gronkiewicz-Waltz przy realizacji swego szatańskiego pomysłu.
Jedni przypuszczają, że chodziło jej o zrobienie z Warszawy „drugiej Wenecji", inni z kolei, że to część planu, by skłonić mieszkańców do przerzucenia się z komunikacji miejskiej na transport wodny. „Metro nie kursuje? Można pływać jachtem" – uśmiecha się prezydent z jednego z memów. Jeszcze inni donosili, że zalanie trasy AK to zagrywka Zarządu Transportu Miejskiego, by uruchomić nowe linie... łodzi podwodnych.