Przede wszystkim nie zgadzam się z takim uproszczonym ujęciem. Dla Chińczyków ostrzeżeniem był rozpad partii-państwa w ZSRR. Borys Jelcyn rozwiązał partię komunistyczną, zakazał jej działalności w administracji państwowej, podczas gdy była ona niesformalizowaną strukturą regulacji. Chińczycy chcieli uniknąć chaosu. Sięgali do swojej tradycji filozoficznej, w obrębie której rozróżnia się dynamikę sfery realnej, dynamikę nazwy i dynamikę formy. Chcieli dokonywać zmian w niewidoczny sposób – żeby nie mobilizować społeczeństwa. I dokonali więcej zmian, niż ludzie myślą. W Polsce jest odwrotnie – zmieniono mniej, niż ludziom się wydaje, bo wszystko się zmieniało w warstwie symbolicznej. Dla Chińczyków i Japończyków rok 1989 jest kompletnie nieznaczącym momentem historii, bo – według nich – nic się wtedy istotnego nie wydarzyło. Oni patrzą na skutki w długoterminowej perspektywie: ile realnie wprowadzono wolności i kapitalizmu.
Czy to oznacza, że w Chinach zaczęły się procesy demokratyczne, które umykają naszej uwadze albo po prostu ich nie rozumiemy?
Pod koniec lat 90. pojawił się pewien projekt mający na celu zachowanie węzła partia-państwo, a jednocześnie dokonać demokratyzacji. Postanowiono opróżnić komitety z aparatu, pozostawić pustą strukturę, przeprowadzić wielopartyjne wybory na stanowiska obsadzane dotąd wyłącznie przez aparatczyków partii komunistycznej. W tych wyborach uczestniczyć miały ugrupowania, których działalność zamrożono, ale są formalnie obecne w konstytucji oraz nieobecny w niej Kuomintang. Chodziło więc o odmrożenie ich działalności.
Czy chodzi o legalne partie, które znowu zaczęły działać w ramach reżimu komunistycznego?
To są ugrupowania fasadowe, tak jak w okresie PRL były nimi satelity PZPR. W Chinach natomiast je zamrożono. Tak się stało też z Kuomintangiem, do którego – jak zaczęto głosić pod koniec lat 90. – należał w jakiejś fazie swojej działalności Mao Tse-tung. Kiedy po rewolucji komunistycznej Chińczycy tworzyli komuny wiejskie, to zostawili instytucje kredytowe i inne podmioty z czasów republikańskich. W okresie republiki bowiem budowali rozmaite instytucje wiejskie potrzebne do tego, żeby uniknąć kolonizacji.
Na czym polegało ich zamrożenie w epoce komunizmu?
Zostawiano tabliczkę z nazwą, statut i zamknięty pokój. Nie unicestwiano przedrewolucyjnych instytucji, jak w Rosji w roku 1917. Wystarczyło więc taki zamknięty pokój otworzyć. Tych wielopartyjnych wyborów jednak nigdy nie przeprowadzono, bo obawiano się chaosu. Tym bardziej że zaczęła się globalna wojna z terroryzmem i kryzysowa koncentracja władzy w USA. Tak więc tylko sama góra komitetu wykonawczego parlamentu została w rękach partii komunistycznej, a podstawowe jej struktury praktycznie zanikały przez zanik ich funkcji w gospodarce rynkowej. Trzeba zaznaczyć, że w Chinach są dwa parlamenty. Jeden z nich zbiera się co roku na wiosnę i dyskutuje, w jakiej fazie rozwoju znajdują się Chiny w perspektywie kilkudziesięciu lat: czy występujące napięcia są takie, że warto interweniować, czy są one czymś, co się cyklicznie odwróci. I w ten sposób powstają w trakcie obrad instrukcje dla obradującego częściej parlamentu legislacyjnego. A inną część instrukcji daje mu komitet wykonawczy kontrolowany przez partię komunistyczną. I to miała być podstawa reformy uzupełniona rządami prawa. U nas rządy prawa są coraz bardziej wątpliwe. U nich rządy prawa zostały uznane za niezbędne dla gospodarki, a kapitalizm rozwijał się wcześniej niż w Polsce – już w roku 1978 Chińczycy zaczęli się uwłaszczać. W Chinach teraz rządzi pokolenie z Tiananmen. Nie wszyscy z nich należą do partii komunistycznej. To są absolwenci szkoły administracji, która daje im znakomite kwalifikacje do poruszania się we współczesnym świecie.
Zachodni krytycy chińskiego modelu gospodarczego wskazują utrzymywanie przez państwo niskich dochodów społeczeństwa.
Chodzi o to, żeby nie wywoływać importu dóbr konsumpcyjnych. Tam ?70 proc. importu to są dobra inwestycyjne, dzięki czemu gospodarka może się realnie rozwijać.
W wymiarze politycznym mamy jednak do czynienia z zupełnie czymś innym niż zachodnia demokracja.
W Chinach zamiast demokracji przez reprezentację postawiono na indywidualne litygacje, a więc spieranie się jednostek czy grup ludzi z administracją. Jest olbrzymia skala żywych lokalnych sporów obywateli z państwem. To jest amortyzator, który ma rozładowywać napięcia społeczne. W kulturze chińskiej jednostka ma obowiązek być nieustannie czujna. Jeśli jest jakieś zakłócenie równowagi, to powinna zrobić wszystko, żeby ją przywrócić. W reformach chińskich używa się paradygmatu kulturowego. W chińskiej kosmologii każdy poziom dąży do równowagi na swój sposób. I państwo nie jest po to, żeby wszystko regulować do samego dołu, ale ma za zadanie to, aby sprawić, że interes całości będzie w jakimś stopniu brany pod uwagę we wszystkich podejmowanych decyzjach. U nas tego absolutnie nie ma. Tam też jest inny stosunek do jednostki. Nie ma – jak w tomizmie – koncepcji przyrodzonej godności. Występuje natomiast podejście taoistyczne, zgodnie z którym człowiek musi się sam uformować poprzez zrozumienie swojej unikalności w czasie i przestrzeni, a ci, którzy nie potrafią tego zrobić, są kontrolowani za pomocą mechanicznych rytuałów związanych ze starszeństwem. To jest stratyfikowane społeczeństwo, ale stratyfikowane nie na zasadzie cenzusu urodzenia, ale samowiedzy. Bo jeśli człowiek może sam z siebie zrobić coś więcej, to awansuje w drabinie społecznej.
A więc Chiny oddalają się od komunizmu?
Taki jest kierunek, w którym podążają. A wzorem dla nich są republikańskie Chiny oraz inspirująca ich przywódców konstytucja amerykańska. Wartością jest tu indywidualna aktywność. Poza tym Chińczykom odpowiada amerykański federalizm, który rozwiązuje kwestię wielości regionów. Chińczycy boją się rozpadu swojego państwa. Wreszcie Ameryka ma dynamikę, którą oni też mają. A Unia Europejska jest dla nich passé. Postrzegają ją jako sztuczny konstrukt, który zdusił energię przez dzielenie się rynkami i nie umie korzystać z własnych zasobów kulturowych i własnej złożoności.
Jakie można wskazać zasadnicze różnice dzielące Rosję i Chiny po roku 1989?
Rosjanie położyli swoje imperium, ponieważ liczyli na to, że staną się właśnie takimi Chinami. A się nimi nie stali, bo nie mogli się stać. Elity rosyjskie są pozbawione kontaktu ze swoim społeczeństwem. Mają poczucie niższości i niedocenienia, w Rosji nawet gospodarka była zawsze przede wszystkim strukturą kontroli – także przed rewolucją. A elity chińskie mają poczucie wyższości. W podejściu chińskim znaczenie mają sekwencje zmian. Chińczycy nie godzili się na różne niekorzystne dla siebie posunięcia w Światowej Organizacji Handlu. Zdawali sobie sprawę z tego, że dla pewnych zmian musi być właściwy czas. A teraz oznajmiają wprost, że nie są jeszcze gotowi do tego, żeby stać się globalnym hegemonem. I podejmują trudne dyskusje, chociażby o tym, czy wobec wystąpień społecznych warto być łagodnym czy brutalnym, bo przedwczesne zmiany mogą zwiększyć czyjeś aspiracje i zdestabilizować sytuację. Kiedy doszło do protestów na Tiananmen, zastanawiano się, jak zdefiniować to wydarzenie, żeby można było użyć siły.
I jak je zdefiniowano?
Jako przedwczesne żądania reform politycznych, które mogą zdestabilizować wprowadzane przez partię komunistyczną reformy gospodarcze. Chińczycy nie są czułostkowi. Paradoksalnie w takiej sytuacji znalazł się Władysław Gomułka. To, co się działo od roku 1966 wśród polskich inteligentów, irytowało go. Prowadził on bowiem bardzo subtelną grę z Niemcami i ZSRR o autonomizację Polski. Tymczasem inteligencki ferment przeszkodził Gomułce, bo zmusił go do działań, które spowodowały polaryzację wewnętrzną i to, że przypadła mu negatywna rola.