Podejrzenia, że włoski rząd w 2011 roku padł ofiarą machinacji Brukseli i Berlina z udziałem prezydenta Giorgia Napolitano przestały być tylko teorią spiskową, a rewelacje Geithnera wywołały popłoch i ogromne zakłopotanie w Brukseli. Przewodniczący Herman Van Rompuy, szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso, szef Eurogrupy Jean-Claude Juncker, komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn po 24 godzinach wymownego milczenia wydali podobnie brzmiące oświadczenia, które można streścić krótko: „To nie ja". Nikt nie ważył się zarzucić Geithnerowi kłamstwa. Tym bardziej że amerykański sekretarz skarbu, Berlusconiemu ni brat, ni swat, nie miał żadnych powodów, by konfabulować.
Padły sugestie, że jeśli nawet takie propozycje padły, to z ust nieodpowiedzialnych, niskich rangą urzędników. Trzeba by więc założyć, że Geithner po dwóch latach urzędowania nie posiadał rozeznania, kto jest kim w Unii, i wdał się w rozmowy z jakimiś uzurpatorami, a na dodatek odbył w tej sprawie poważną rozmowę z prezydentem Barackiem Obamą. Sam Geithner, dopytywany, z kim konkretnie rozmawiał, nie chce puścić pary ust, wyjaśniając, że wszystko, co ma do powiedzenia w tej sprawie, opisał w swojej książce.
Szef Departamentu Finansów w latach 2009–2013, przedtem prezes Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jorku, 14 maja wydał swoje wspomnienia pod tytułem „Stress Test: Reflections on Finacial Crises" („Test wytrzymałości: rozważania o kryzysach finansowych"), w której ostro krytykuje politykę rygoru finansowego narzuconą Unii przez Niemcy. Twierdzi, że podyktowana była głównie egoizmem i brakiem wyobraźni, a w efekcie pogłębiła kryzys, doprowadzając finanse i gospodarki państw południa Europy na skraj przepaści. Spiskowi przeciw Berlusconiemu poświęcił zaledwie kilkanaście linijek:
„Tej jesieni (2011 roku – przyp. red.) prezydent Obama regularnie spotykał się europejskimi przywódcami, a ja byłem w stałym kontakcie z ministrami finansów Unii. Często prosili nas o interwencję. Jedni, by odwieść kanclerz Merkel od polityki skąpstwa, a inni, by skłonić Włochy i Hiszpanię do większej odpowiedzialności za kiesą państwową. W pewnym momencie funkcjonariusze Unii zwrócili się do nas (chodzi o Lael Brainard, zastępczynię Geithnera odpowiedzialną za sprawy międzynarodowe – przyp. red.) z prośbą o udział w spisku, który miał obalić Berlusconiego. Chodziło im o to, abyśmy zablokowali pożyczkę Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Włoch, uzależniając zgodę od dymisji Berlusconiego. Przekazaliśmy tę zaskakującą prośbę prezydentowi, ale mimo że wygodniej byłoby nam posiadać w Europie lepszych przywódców, nie mogliśmy się angażować w tego rodzaju imprezy. Jak powiedział prezydent, »Nie możemy mieć jego krwi na rękach«".
Opłacalna pożyczka
Plan był diaboliczny: Berlusconi zwraca się o pożyczkę do MFW, by ratować Włochy, Amerykanie niespodziewanie żądają w zamian dymisji i pułapka się domyka. Polityk stający przed medialnie nagłośnionym dylematem „dobro własne czy kraju" musi zrezygnować. Spiskowcy chcieli jednym kamieniem ubić dwa gołębie: pozbyć się Berlusconiego i jednocześnie zapewnić sobie kontrolę nad finansami Włoch. Tymczasem żeby spisek się powiódł, trzeba było najpierw zmusić Berlusconiego, by się o tę pożyczkę do MFW zwrócił. Ówczesny premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero w swojej książce „El Dilema" pisze: „W trakcie szczytu G20 w Cannes 3 listopada 2011 r. podczas kolacji w wąskim, wybranym gronie Berlusconi i jego minister gospodarki Giulio Tremonti byli przez dwie godziny młotkowani i zmuszani do przyjęcia pożyczki". Nie wiadomo, kto młotkował, ale niedawno „Financial Times", opisując piórem Petera Spiegela, jak ratowano euro, wspomina o tej sytuacji i ogromnej presji wywieranej w Cannes na Włochy głównie przez Niemcy i Francję. A Berlusconi i Tremonti bronili się przed narzucaną siłą pomocą rękami i nogami, bo praktycznie oznaczałoby to oddanie finansów kraju pod komisaryczny zarząd wielkiej trójki: MFW, Unii i Europejskiego Banku Centralnego, jak w wypadku Grecji.
Decydujące okazało się stanowisko Obamy, który w tej sprawie poparł Berlusconiego: „I think Silvio is right". Włochy zachowały suwerenność finansową, choć, ze względu na podpisane przez Berlusconiego w Cannes inne zobowiązania, znacznie ograniczoną. Ale już wtedy w Cannes, na tydzień przed dymisją, jak wspominają członkowie włoskiej delegacji, ich zagraniczni koledzy pytali ze zdumieniem: „A co wy tu jeszcze robicie? Przecież wszyscy tu mówią, że lada chwila rządy u was przejmie ekipa Maria Montiego". Zapatero wręcz napisał, że Berlusconi, rezygnując z pożyczki, przypieczętował swój los, bo właśnie w Cannes Merkel, Sarkozy, dostojnicy Unii i MFW podjęli ostateczną decyzję o pozbyciu się włoskiego premiera. Tę wersję wydarzeń potwierdza Lorenzo Bini Smaghi, wówczas członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego, a także, powołując się na własne źródła „Financial Times", i brytyjski tygodnik „Spectator". Rząd Montiego zaprzysiężono 12 dni później.