Wątpliwości w tej sprawie mogła nasuwać aktywność kolaborujących z władzą ludową stowarzyszeń katolickich. W warunkach PRL stanowiły one polityczną niszę i może dlatego pozwolono im podtrzymywać po cichu dziedzictwo endecji. Zgrzebni działacze tych organizacji w swoisty sposób reinterpretowali myśl Dmowskiego: skoro ów mąż stanu miał opinię polityka prorosyjskiego i antyniemieckiego, to – wnioskowali – udało się zrealizować jego program, zawiązując wiekuistą „przyjaźń polsko-radziecką" przeciw „rewanżystom" z RFN.
Znamienne, że podobnie geopolityczną sytuację PRL postrzegał mieszkający na londyńskiej emigracji nestor Narodowej Demokracji Jędrzej Giertych (dziadek Romana). Opozycja solidarnościowa była dla niego niemal rezultatem żydowsko-masońskiego spisku, a w ZSRR upatrywał trwałego sojusznika Polski.
Oczywiście nie zapominajmy o kontekście tej sytuacji. Endecja była jednak oficjalnie obrzydzana jako polska wersja faszyzmu. Przekaz ten wzmacniały polonofobiczne przestrogi przed recydywą nadwiślańskiego nacjonalizmu, które formułował lewicowo-liberalny nurt w łonie „Solidarności".
Oczywiście po roku 1989 ten matrix miał szansę się skończyć. Dzieła Dmowskiego i innych autorytetów Narodowej Demokracji wyszły z drugiego obiegu i zaczęły być powszechnie dostępne.
Wydany niedawno opasły tom materiałów źródłowych dotyczących przywódcy endecji to wznowienie opublikowanej kilkadziesiąt lat temu przez Instytut Romana Dmowskiego w Ameryce książki autorstwa Józefa Zielińskiego (ukrywającego się pod pseudonimem Mariusz Kułakowski). Przede wszystkim mamy tu listy współtwórcy polskiej niepodległości oraz wspomnienia o nim. Wyłania się z tego portret polityka mającego świadomość zmian, które przyniosło wejście na arenę dziejów demokracji masowej i nowoczesnych, egalitaryzujących się społeczeństw.