Plus Minus: Czytaliśmy Piłsudskiego

Ostatnim działaniem Konfederacji Polski Niepodległej ?na zasadzie powstańczej, mimo że funkcjonował już niekomunistyczny rząd, było blokowanie wojskowych ?baz sowieckich - z Leszkiem Moczulskim, historykiem, wieloletnim liderem KPN, rozmawiają Marcin Furdyna i Marek Rodzik.

Publikacja: 08.08.2014 18:00

Plus Minus: Czytaliśmy Piłsudskiego

Foto: Plus Minus

Red

Nurt niepodległościowy, czyli zakonspirowany ruch piłsudczykowski, wyszedł z drugiej wojny światowej mocno osłabiony: wielu jego członków zginęło, inni zostali złamani psychicznie lub fizycznie. Nie uległ jednak rozpadowi i zorganizował się na nowo. Pan trafił do tego środowiska w końcu lat 50. Czy to możliwe, że bezpieka o was nie wiedziała?

LM: Pod koniec lat 50. konspiracja w nurcie niepodległościowym była znacznie głębsza niż w czasie okupacji. Kierownictwo było jeszcze bardziej utajnione. Skupialiśmy się na przygotowaniach, poszczególne koncepcje tworzone były przez komisje liczące po kilkanaście czy więcej członków, ale nie mogliśmy pracować w dużych zespołach – spotykaliśmy się maksymalnie w trzy osoby, które omawiały konkretny problem, a jedna przekazywała ustalenia dalej. Nikt nie mówił, jak się nazywa, a jeśli kogoś znałem, nie odgrywało to większej roli: zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nic o sobie nie wiedzieli. Do lat 70. panowała reguła, że nie można się spotykać dwa razy w tym samym miejscu. Wyglądało to bardzo prosto: przychodziłem do mieszkania, najczęściej otwierała mi starsza pani, która wkrótce pod jakimś pretekstem wychodziła. Ludzi, których zastawałem w środku, mogłem widzieć po raz pierwszy w życiu, ale wiedziałem, że możemy swobodnie rozmawiać. Bywało, że z zaskoczeniem odkrywałem na miejscu znajome twarze.

Jakie stawialiście sobie cele?

LM: Realizowaliśmy doskonale znany w polskim doświadczeniu historycznym plan wywołania masowego powstania narodowego. Dzięki intelektualnemu dorobkowi pięciu pokoleń tradycji insurekcyjnej wiedzieliśmy, że powodzenie zależy od sprzyjających warunków międzynarodowych, że konieczny jest wybór odpowiedniego momentu. Było to może tajemnicą dla Tadeusza Kościuszki czy dla Piotra Wysockiego, ale nie dla Ludwika Mierosławskiego, a tym bardziej Józefa Piłsudskiego, który przed pierwszą wojną światową szczegółowo rozwinął doktrynę powstańczą. Głównym punktem był wybór momentu rozpoczęcia działań. Realizując starannie przygotowany plan, w 1914 roku Piłsudski ogłosił wybuch powstania i z kilkunastoma kompaniami strzeleckimi wkroczył na opuszczony przez Rosjan obszar na wschód od Wisły. Powstanie miało wywołać wyłącznie skutki polityczne, co też miało miejsce, gdyż prawie natychmiast zareagowali Rosjanie, Austriacy, a także Francuzi. Sprawa polska została otwarta. Chcieliśmy powtórzyć dokładnie to samo. Pewnych spraw między sobą nie dyskutowaliśmy, po prostu czytaliśmy Piłsudskiego i staraliśmy się jego tezy przystosować do naszej rzeczywistości.

Na czym to polegało?

LM: Dwa elementy były kluczowe: określenie, kiedy powstanie korzystna sytuacja międzynarodowa oraz kiedy Polacy odzyskają zdolność do masowego działania. Ten drugi czynnik zależał nie od zmieniających się nastrojów, lecz od nagromadzenia dostatecznie wielkiego potencjału energii społecznej. Punktem wyjścia były jeszcze przedwojenne prace studialne nad relacjami mobilizacyjnymi. Decydowały czynniki demograficzne: skala powojennej, naturalnej rekompensaty biologicznej, struktura wiekowa społeczeństwa oraz ilość i liczebność roczników wyżowych. W specyficznych warunkach po wojennym upuście krwi tworzył się nowy, wysoki potencjał energii społecznej. Ponieważ władze PRL nie były w stanie go zagospodarować, nadwyżka musiała uwolnić się żywiołowo i działała burząco. Roczników wyżowych było 13 i już w pierwszej połowie lat 60. mogliśmy obliczyć, że wszystkie przekroczą próg dorosłości do 1980 r. Wtedy zasób energii społecznej będzie najwyższy. Potwierdzały to obserwacje. W 1966 roku podczas manifestacji milenijnych organizowanych przez Kościół masowo się pojawiła dorastająca młodzież, trzy pierwsze roczniki wyżowe dominowały w Marcu '68, pięć w Grudniu '70. Od szczegółów tamtych wydarzeń bardziej jednak interesowało nas wtedy pytanie: „ile macie lat?". Poza wszystkim innym była to wspaniała przygoda intelektualna: trafność hipotezy potwierdzaliśmy na żywym materiale.

Cały wywiad w Plusie Minusie

Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem

Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem

Nurt niepodległościowy, czyli zakonspirowany ruch piłsudczykowski, wyszedł z drugiej wojny światowej mocno osłabiony: wielu jego członków zginęło, inni zostali złamani psychicznie lub fizycznie. Nie uległ jednak rozpadowi i zorganizował się na nowo. Pan trafił do tego środowiska w końcu lat 50. Czy to możliwe, że bezpieka o was nie wiedziała?

LM: Pod koniec lat 50. konspiracja w nurcie niepodległościowym była znacznie głębsza niż w czasie okupacji. Kierownictwo było jeszcze bardziej utajnione. Skupialiśmy się na przygotowaniach, poszczególne koncepcje tworzone były przez komisje liczące po kilkanaście czy więcej członków, ale nie mogliśmy pracować w dużych zespołach – spotykaliśmy się maksymalnie w trzy osoby, które omawiały konkretny problem, a jedna przekazywała ustalenia dalej. Nikt nie mówił, jak się nazywa, a jeśli kogoś znałem, nie odgrywało to większej roli: zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nic o sobie nie wiedzieli. Do lat 70. panowała reguła, że nie można się spotykać dwa razy w tym samym miejscu. Wyglądało to bardzo prosto: przychodziłem do mieszkania, najczęściej otwierała mi starsza pani, która wkrótce pod jakimś pretekstem wychodziła. Ludzi, których zastawałem w środku, mogłem widzieć po raz pierwszy w życiu, ale wiedziałem, że możemy swobodnie rozmawiać. Bywało, że z zaskoczeniem odkrywałem na miejscu znajome twarze.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy