Nurt niepodległościowy, czyli zakonspirowany ruch piłsudczykowski, wyszedł z drugiej wojny światowej mocno osłabiony: wielu jego członków zginęło, inni zostali złamani psychicznie lub fizycznie. Nie uległ jednak rozpadowi i zorganizował się na nowo. Pan trafił do tego środowiska w końcu lat 50. Czy to możliwe, że bezpieka o was nie wiedziała?
LM: Pod koniec lat 50. konspiracja w nurcie niepodległościowym była znacznie głębsza niż w czasie okupacji. Kierownictwo było jeszcze bardziej utajnione. Skupialiśmy się na przygotowaniach, poszczególne koncepcje tworzone były przez komisje liczące po kilkanaście czy więcej członków, ale nie mogliśmy pracować w dużych zespołach – spotykaliśmy się maksymalnie w trzy osoby, które omawiały konkretny problem, a jedna przekazywała ustalenia dalej. Nikt nie mówił, jak się nazywa, a jeśli kogoś znałem, nie odgrywało to większej roli: zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nic o sobie nie wiedzieli. Do lat 70. panowała reguła, że nie można się spotykać dwa razy w tym samym miejscu. Wyglądało to bardzo prosto: przychodziłem do mieszkania, najczęściej otwierała mi starsza pani, która wkrótce pod jakimś pretekstem wychodziła. Ludzi, których zastawałem w środku, mogłem widzieć po raz pierwszy w życiu, ale wiedziałem, że możemy swobodnie rozmawiać. Bywało, że z zaskoczeniem odkrywałem na miejscu znajome twarze.
Jakie stawialiście sobie cele?
LM: Realizowaliśmy doskonale znany w polskim doświadczeniu historycznym plan wywołania masowego powstania narodowego. Dzięki intelektualnemu dorobkowi pięciu pokoleń tradycji insurekcyjnej wiedzieliśmy, że powodzenie zależy od sprzyjających warunków międzynarodowych, że konieczny jest wybór odpowiedniego momentu. Było to może tajemnicą dla Tadeusza Kościuszki czy dla Piotra Wysockiego, ale nie dla Ludwika Mierosławskiego, a tym bardziej Józefa Piłsudskiego, który przed pierwszą wojną światową szczegółowo rozwinął doktrynę powstańczą. Głównym punktem był wybór momentu rozpoczęcia działań. Realizując starannie przygotowany plan, w 1914 roku Piłsudski ogłosił wybuch powstania i z kilkunastoma kompaniami strzeleckimi wkroczył na opuszczony przez Rosjan obszar na wschód od Wisły. Powstanie miało wywołać wyłącznie skutki polityczne, co też miało miejsce, gdyż prawie natychmiast zareagowali Rosjanie, Austriacy, a także Francuzi. Sprawa polska została otwarta. Chcieliśmy powtórzyć dokładnie to samo. Pewnych spraw między sobą nie dyskutowaliśmy, po prostu czytaliśmy Piłsudskiego i staraliśmy się jego tezy przystosować do naszej rzeczywistości.
Na czym to polegało?