Rozważania nad istotą duszy rosyjskiej stają się ekwiwalentem teodycei. Pytanie o to, czym jest Rosja, zaczyna mieć taką samą wagę, jaką miało niegdyś metafizyczne pytanie o to, skąd się bierze zło (unde malum).
Z tego właśnie powodu już sam tytuł debaty – na którą się wybrałem w miniony poniedziałek – „Czym jest Rosja? Pomiędzy Besançonem a Duginem", z udziałem obecnie najwybitniejszego polskiego sowietologa Włodzimierza Marciniaka, był ekscytujący. Dlaczego?
Francuski historyk Alain Besançon głosi efektowną tezę o tym, że Rosja to w gruncie rzeczy nie jest kraj jak każdy inny, ale heretycka wspólnota wyznaniowa w łonie chrześcijaństwa, która bluźnierczo traktuje siebie jako święty byt. Poniekąd potwierdzeniem tej tezy może być rosyjski myśliciel Aleksander Dugin, uchodzący obecnie za kogoś, kto w bardzo przerysowany sposób pokazuje światu imperialne apetyty Kremla. Swoją ojczyznę uważa za odrębną, zakorzenioną w rozmaitych tradycjach religijnych cywilizację (Eurazję), duchowo przeważającą nad zgniłym, liberalnym Zachodem.
Tymczasem z debaty nad koncepcjami Besançona i Dugina właściwie nic nie wyszło. Dwóch jej – jak sądzę – głównych uczestników, czyli wspomniany Włodzimierz Marciniak oraz były pracownik placówek dyplomatycznych w krajach byłego ZSRR Witold Jurasz, uznało, że dyskusja o ideach oddala nas w gruncie rzeczy od rozstrzygnięcia kwestii zawartej w tytule spotkania. Czy byłem rozczarowany? Wręcz przeciwnie, mam poczucie, że właśnie dzięki takiemu obrotowi spraw debata zeszła na właściwe tory.
Marciniak przywołał koncepcję zmarłego niecałe trzy tygodnie temu znanego moskiewskiego socjologa Borysa Dubina, który na podstawie badań nad społeczeństwem rosyjskim, a nie spekulacji filozoficznych, próbował scharakteryzować psychikę swojego kraju. Koncepcję tę można streścić następująco: Rosja to wielki zbiorowy narcyz. Źródłem jego cierpień jest Inny – ktoś, kto nie bierze udziału w karmieniu ego narcyza, chociażby dlatego, że się od niego różni, i z tego powodu wywołuje w nim frustrację i agresję.
Koncepcja Dubina wydaje się znacznie bardziej poręczna w wyjaśnianiu źródeł nieporozumień między Rosją a Zachodem niż rozważania nad odmiennością cywilizacji „eurazyjskiej", które intelektualistom w Polsce, Francji czy USA podsuwa Dugin. Aż do pierwszej wojny światowej – zauważył Marciniak – Rosja jak najbardziej należała do Europy, na przykład poprzez wiele powiązań łączących elity rosyjskie z niemieckimi. Większy użytek jest zatem w tym przypadku z psychologii społecznej niż historiozofii, chociaż warto zgłębiać czynniki dziejowe, które ukształtowały narcyza.
Jeśli jednak Polacy zdadzą sobie sprawę z tego, że na Wschodzie mają do czynienia z narcyzem, łatwiej przyjdzie im zrozumieć Rosjan. Narcyz ma poważny kłopot z przyjęciem do wiadomości, że podczas drugiej wojny światowej był nie tylko bohaterskim narodem zadającym cios III Rzeszy, ale i agresorem, który brutalnie podbił kraje Europy Środkowej, a następnie zaserwował im boleśnie degradujący je system gospodarczy. Komuś takiemu trudno pojąć, że Inny inaczej niż on przeżywa rzeczywistość i nie podziela jego optyki. Wreszcie znaczącymi namiętnościami, którymi narcyz żywi się wobec Innego, są poczucie krzywdy, resentyment, zawiść. Dlatego jest wyczulony na swój stan posiadania – ale nie tylko w sferze materialnej, w symbolicznej również. Chodzi tu o poczucie prestiżu.