Temida, Redaktor Passent i Miłosz - felieton Ireny Lasoty

Temida jest przedstawiana zazwyczaj w przepasce na oczach, z mieczem, rogiem obfitości i wagą. Za sprawą przepaski jest bezstronna: waży dobre i złe uczynki, jednym obcina głowę, innych obdarowuje.

Publikacja: 13.09.2014 17:00

Irena Lasota

Irena Lasota

Foto: archiwum prywatne

Taki miał być sens lustracji i dekomunizacji: zważyć bezstronnie uczynki, jednych ukarać, innych nagrodzić. Bez miecza i bez obfitości.

Przeciwnicy lustracji mieli dziesiątki, często sprzecznych z sobą, argumentów. Jednym z nich było, że z komunistami współpracowali wszyscy: pielęgniarki, murarze, dziennikarze – wszyscy pracowali dla jedynego pracodawcy – PRL, więc wszyscy są tak samo winni.

Istniało jednak więcej niż 50 odcieni kolaboracji. Murarz Bryła, który stawiał komunistyczny MDM, czymś się jednak różni od Daniela Passenta.

Ten ostatni był ostatnio bohaterem miniafery. Robert Mazurek przeprowadził w „Rzeczpospolitej" wywiad z Patrykiem Pleskotem, w którym padło nazwisko Passenta. Mazurek pisze: „Pleskot mówił tam o przetrzebionych archiwach i o tym, że najmniej zachowało się wiadomości o dziennikarzach. W tym kontekście padło nazwisko Daniela Passenta, którego relacji z SB nie sposób teraz odtworzyć... Felietonista »Polityki«, który od lat toczy przegraną walkę o swe dobre imię, huknął. Przestraszony Pleskot napisał więc do niego list", w którym powołując się na swoją mamę, składał wyrazy uznania Passentowi i obsmarowywał Mazurka, że nie dał mu wywiadu do autoryzacji. Potem Mazurek to wszystko wyśmiał, a Pleskot przeprosił Mazurka i przyznał, że wywiad jednak autoryzował.

Najbardziej dziwi mnie, że Passent tak ostro zareagował na łagodny zwrot „relacje z UB". No bo przecież relacje miał. Wielu ludzi je miało, ja też i właśnie te relacje z UB łączą nas w jednym liście: Daniela Passenta i mnie. Ważne jednak, jakie to były relacje.

List jest z 10 maja 1981 roku i sam w sobie jest wspaniałą ilustracją tego, czym był PRL. Jest to list Daniela Passenta do tow. płk. Józefa Pechala, wicedyrektora Gabinetu Ministra Spraw Wewnętrznych, w którym Passent prosi o „pomoc w uzyskaniu wizy dla prof. Andrzeja Zabłudowskiego z Uniwersytetu Yale (USA). Prof. Zabłudowski zaproszony został przez UW do wygłoszenia kilku odczytów [z filozofii nauki i logiki – IL]... mogę poręczyć, że nie będzie prowadził w Polsce żadnej działalności poza naukową..."

List jest naprawdę sympatyczny. Ale smaczek PRL jest w tym, że Zabłudowskiego zaprosił (w lutym 1981) rektor UW – Henryk Samsonowicz, a zaproszenie poparła Rada Wydziału Filozofii UW. Podanie o wizę zostało odrzucone przez MSW, gdyż Zabłudowski był wpisany do „indeksu osób niepożądanych w PRL" jako „organizator  wydarzeń marcowych w 1968". (Organizatorem nie był, ale udzielał swojego mieszkania na tajne spotkania, zbierał podpisy w sprawie Michnika, był jednym z nielicznych asystentów uczestniczących w strajkach studenckich. Aresztowany i przesłuchiwany przez kilka miesięcy odmawiał wszelkich zeznań, ale w celi skarżył się, że ci komandosi to straszni nudziarze). W sprawie wizy latały szyfrogramy między Warszawą i Nowym Jorkiem, i w końcu okazało się, że interwencja Daniela Passenta była dużo skuteczniejsza niż zaproszenie rektora. Nie ma to jak dobre relacje.

Tow. Pechal pisze odręcznie na liście Passenta: „– wydać na Zabłudowskiego; – żona nie. Współpracuje ze służbami specjalnymi, można powiedzieć Passentowi".

Zabłudowskiemu w końcu wydano wizę do PRL, ale było już za późno, rok akademicki był skończony. Przyjechał do Polski dopiero w 1984 roku na pogrzeb ojca.

Żoną, byłą już zresztą wtedy, byłam ja. Na temat niewydania mi wizy do PRL jest sporo informacji, czasem zabawnych, i o tym innym razem. Tu interesujący jest zwrot „współpracuje ze służbami specjalnymi, można powiedzieć Passentowi". Może współpracowałam z amerykańskim CIA, może z francuskim DGSE, może z izraelskim Mossadem lub z brytyjskim MI6. Ale jeśli UB miałoby taką informację, to byłaby ona tajna przez poufną i żaden Passent ani nawet Rakowski nie mieliby do niej dostępu. I prawdopodobnie UB wydałoby mi wizę, by mnie i moje szpiegowskie kontakty schwytać. „Można powiedzieć Passentowi" może oznaczać tylko jedno: że tow. płk Piechal korzysta ze swoich relacji z bezpartyjnym Danielem Passentem, który z kolei ma relacje ze wszystkimi (z jednej strony Urban i Jaruzelski, z drugiej Agnieszka Osiecka i jej towarzystwo, a z trzeciej amerykańscy specjaliści od Polski piszący bzdury i powołujący się – jak Jane Curry – na świetnie poinformowanego Passenta), by rozpowszechniać nieprawdziwe informacje na mój temat.

Wierzę, że kiedyś znajdą się wszystkie „spisane... czyny i rozmowy", w tym i Daniela Passenta. A propos Miłosza, Passenta i Zabłudowskiego, to właśnie wiosną 1981 roku w Yale miała miejsce słynna scena. Osiecka chciała przedstawić Miłoszowi swego męża Passenta, na co Miłosz powiedział do Passenta przy wszystkich: „Panu ja ręki nie podam". Passent zbladł, skulił się i siadł na sali gdzieś z boku. Na salę wszedł spóźniony jak zawsze Andrzej Zabłudowski, siadł przypadkowo koło Passenta i podając mu rękę, powiedział „cześć, Daniel" , a ten z całego podenerwowania, poniżenia i wzruszenia pocałował go w rękę.

Niedługo potem napisał sympatyczny list do towarzysza pułkownika.

Taki miał być sens lustracji i dekomunizacji: zważyć bezstronnie uczynki, jednych ukarać, innych nagrodzić. Bez miecza i bez obfitości.

Przeciwnicy lustracji mieli dziesiątki, często sprzecznych z sobą, argumentów. Jednym z nich było, że z komunistami współpracowali wszyscy: pielęgniarki, murarze, dziennikarze – wszyscy pracowali dla jedynego pracodawcy – PRL, więc wszyscy są tak samo winni.

Istniało jednak więcej niż 50 odcieni kolaboracji. Murarz Bryła, który stawiał komunistyczny MDM, czymś się jednak różni od Daniela Passenta.

Ten ostatni był ostatnio bohaterem miniafery. Robert Mazurek przeprowadził w „Rzeczpospolitej" wywiad z Patrykiem Pleskotem, w którym padło nazwisko Passenta. Mazurek pisze: „Pleskot mówił tam o przetrzebionych archiwach i o tym, że najmniej zachowało się wiadomości o dziennikarzach. W tym kontekście padło nazwisko Daniela Passenta, którego relacji z SB nie sposób teraz odtworzyć... Felietonista »Polityki«, który od lat toczy przegraną walkę o swe dobre imię, huknął. Przestraszony Pleskot napisał więc do niego list", w którym powołując się na swoją mamę, składał wyrazy uznania Passentowi i obsmarowywał Mazurka, że nie dał mu wywiadu do autoryzacji. Potem Mazurek to wszystko wyśmiał, a Pleskot przeprosił Mazurka i przyznał, że wywiad jednak autoryzował.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą