Kiedy nie chcieliśmy wierzyć mądrali, proponował: – A załóż się! – O co? – odpowiadaliśmy pytaniem. – O przekonanie – mówił nasz przemądrzały kolega.

Gdy trochę dorośliśmy, zaczęliśmy zakładać się o butelkę wódki. A dziś, gdy dorósł świat wokół nas, zakładamy się o dobre wino.

Chociaż nie wszyscy. Otóż ostatnio wiceprezydent Warszawy i opozycyjny radny stolicy posprzeczali się o termin zakończenia remontu mostu Łazienkowskiego. Radny z opozycji rzecz jasna twierdził, że termin nie zostanie dotrzymany, wiceprezydent upierał się, że most uda się naprawić w wyznaczonym czasie. Zakład jest poważny, bo nie jest ani o przekonanie, ani nawet o butelkę wina. Ten, który przegra, będzie musiał pięć razy obiec Pałac Kultury.

Oczywiście w wygodniejszej sytuacji jest radny, bo jeśli przegra, to będzie biegał wokół Pałacu z satysfakcją, że dzięki niemu władze miejskie wreszcie dopilnowały czego trzeba. Dla wiceprezydenta zaś bieganie byłoby znakiem hańby i kompromitacji, dlatego będzie się bardzo starał, żeby naprawa mostu skończyła się w terminie.

A jeśli rzeczywiście ze strachu przed hańbą będzie się starać, to zakłady mogą się okazać dobrą metodą na rozwiązanie ważnego problemu polskiego życia publicznego, jakim jest niedotrzymywanie słowa przez polityków.

Może ktoś powinien założyć się z panią premier, że jeśli nie zlikwiduje plagi umów śmieciowych i nie obniży podatków, to będzie musiała zrobić dziesięć kółek wokół Pałacu Kultury (chyba to tyle warte)? Podobnie przydałby się zakład z prezydentem elektem – jeśli nie uda mu się doprowadzić do obniżenia wieku emerytalnego, niech śmiga za karę po centrum Warszawy. Nauczka powinna być teraz, natychmiast, bo na werdykt wyborczy nie ma co liczyć – wierne elektoraty gotowe są wybaczyć „swoim" największą nieuczciwość i nieudolność.

Jeśli system się sprawdzi, to w końcu będziemy mieli skuteczną metodę na przymuszenie polityków do solidnej pracy. Po prostu będziemy nękać ich zakładami. To może działać, przynajmniej do momentu, kiedy wokół Pałacu Kultury nie będzie truchtał cały tłum beztroskich pań w garsonkach i panów w garniturach.