Reklama
Rozwiń

Lasota: Ludzie znowu piszą listy (otwarte)

Wydawało się, że tradycja pisania listów przepadła na zawsze, zastąpiona tweetami i lajkami na Facebooku.

Aktualizacja: 06.03.2016 13:55 Publikacja: 04.03.2016 06:18

Lasota: Ludzie znowu piszą listy (otwarte)

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Nawet ja, tak niby krytyczna wobec tego procederu, zamiast napisać – jak zrobiłabym to 20 lat temu: „Kochana Anitko, tak strasznie się ucieszyłam, że zostałaś babcią, i to dwojga dzieci naraz. Mam nadzieję, że..., życzę wam... i tak dalej" – radośnie nacisnęłam lajka z poczuciem dobrze wykonanego zadania.

Kiedyś – w czasach PRL – pisanie listów publicznych było niezwykłym i rzadkim wydarzeniem. Na przykład w 1964 roku (14 marca zresztą) 34 polskich intelektualistów – naprawdę najwybitniejszych – podpisało uprzejmy dwuzdaniowy list do premiera Józefa Cyrankiewicza, w którym domagało się „zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu". Trudno sobie dziś wyobrazić, co się potem działo. Sygnatariusze zostali napiętnowani, ukarani zakazem druku i wyjazdów zagranicznych, kilka osób, w tym Jan Józef Lipski, zostało zatrzymanych. Niektórzy sygnatariusze podpisali kolejny list, w którym tłumaczyli, że Radio Wolna Europa niecnie wykorzystało ich list, a dodatkowych 600 „polskich literatów" podpisało kontrlist przeciw „uprawianej na łamach prasy zachodniej oraz na falach dywersyjnej rozgłośni radiowej Wolna Europa zorganizowanej kampanii oczerniającej Polskę Ludową".

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie