Pomniki, które depczą pamięć - Andrzej Paterek von Sperling o ustawie dekomunizacyjnej

Włodarze niektórych gmin z sobie tylko znanych pobudek wciąż chronią pomniki propagujące komunizm. Wykorzystują lukę prawną pozwalającą na oddawanie placów i skwerów w zarząd miejscowych muzeów.

Aktualizacja: 11.08.2018 20:10 Publikacja: 11.08.2018 07:00

Pomnik Jerzego Ziętka w Katowicach

Pomnik Jerzego Ziętka w Katowicach

Foto: YouTube

Przykładem jest stolica województwa śląskiego. Obecnie ustawą dekomunizacyjną wymuszone zostało usunięcie pomnika stalinowskiego wicewojewody Jerzego Ziętka. Prezydent Katowic Krupa usiłuje ratować pomnik owego funkcjonariusza. Wychwalając aparatczyka, podkreśla, że był on „człowiekiem oddanym naszemu regionowi". Zapomina jednak, że za rządów Ziętka więzienia i obozy koncentracyjne UB w Katowicach i okolicznych miastach stały się miejscem martyrologii narodu polskiego, niemieckiego, ukraińskiego i innych.

Piewca Stalinogrodu

Trzeba też przypomnieć, że za sprawą m.in. Jerzego Ziętka tuż po śmierci Stalina zmieniono nazwę miasta na Stalinogród. Doszło do tego wskutek podjętej 7 marca 1953 r. uchwały Komitetu Wojewódzkiego PZPR i prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej, mocą której zwrócono się do KC PZPR i rządu PRL z prośbą o zmianę nazwy miasta. Upamiętniony pomnikiem Ziętek był współautorem tego pomysłu (od 1950 r. do 1964 r. zajmował stanowisko zastępcy przewodniczącego prezydium WRN). To wówczas katowickie licealistki, autorki napisów na murach: „Precz ze Stalinogrodem" poddano brutalnemu śledztwu, aż w końcu jedną z nich (Barbarę Galas) skazano na cztery lata pozbawienia wolności, a inne umieszczono w zakładzie poprawczym.

Ziętek nie zrobił nic w ich obronie. Później był członkiem KC PZPR (1964–1981), a nawet członkiem Rady Państwa (1963–1985). W stanie wojennym (gdy ZOMO strzelało do górników w kopalni Wujek) był też zastępcą przewodniczącego Rady Państwa.

Obecnie prezydent Katowic podjął decyzję wątpliwą nie tylko moralnie, lecz i prawnie: gmina ma przekazać Muzeum Historii Katowic – rzekomo „w celach edukacyjnych" – nie tylko pomnik, lecz i działkę, na której jest posadowiony. Tym sposobem ani usytuowanie, ani propagandowy wydźwięk pomnika się nie zmienią.

Takie rozwiązanie dopuszcza tzw. ustawa dekomunizacyjna (DzU z 2016 r., poz. 744). Zgodnie z jej art. 5a ust. 3 zakaz nie znajduje zastosowania m.in. właśnie do pomników „wystawionych na widok publiczny w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, w celu innym niż propagowanie ustroju totalitarnego".

Brakuje informacji

Jurydyczna ocena sytuacji pozwala przyjąć, że decyzja prezydenta Katowic jest wyrazem raczej obejścia prawa niż jego stosowania. Nie tak bowiem należy dokonywać wykładni przepisu art. 5a ust. 3 ustawy dekomunizacyjnej. Inaczej równie dobrze na ulicach mogłyby się pojawić pomniki Stalina czy Hitlera.

Okoliczności uchwalenia ustawy oraz zasady współżycia społecznego nie pozwalają na zachowanie w przestrzeni publicznej pomników zdrajców i katów narodu pod pretekstem „celu edukacyjnego". Gdyby taki cel miał w tym przypadku zostać zrealizowany, to przy pomniku powinna się znaleźć informacja, że np. „pomnik ten wystawiony został na widok publiczny w ramach działalności edukacyjnej, mimo że prezentowana osoba brała udział w utrwalaniu totalitarnego ustroju państwa satelickiego wobec ZSRR". Takiej adnotacji jednak nie przewidziano.

A akurat Ziętek był niewątpliwie nie tylko tzw. utrwalaczem władzy totalitarnej, ale i jej introduktorem. W czasach swych długich rządów ani razu nie wstawił się u swych sowieckich mocodawców za cywilami czy wojskowymi katowanymi w tutejszych obozach koncentracyjnych (przejętych zresztą po nazistach) oraz więzieniach. Nie uratował ani jednego żołnierza AK, ani jednego cywila, ani jednego dziecka (a sporo dzieci w tutejszych obozach umierało wraz z rodzicami).

Dlaczego więc miałby w centrum Katowic straszyć ów „Syn Ziemi Śląskiej"? Zamiar legislatora i cel ustawy sprzeciwiają się temu. Decyzja prezydenta Katowic depcze pamięć o górnikach z „Wujka" i o ofiarach stalinizmu.

Obiektywnie przyznać trzeba również, iż sporą winę za zaistniałą sytuację ponosi sam ustawodawca. Nie zadbał on o to, by pomniki wystawiane na widok publiczny w „celach edukacyjnych" obowiązkowo były opatrywane informacją, że przedstawiana osoba brała udział w budowie totalitaryzmu. Dlatego, moim zdaniem, w ustawie dekomunizacyjnej należy w art. 5a po przepisie ust. 3 dodać ust. 4 w brzmieniu: „Pomniki wystawione na widok publiczny w ramach działalności edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej lub o podobnym charakterze, opatruje się napisem informującym, że prezentowana osoba lub wyrażenie utrwalało totalitarny ustrój państwa, przy czym napis ten winien mieć wielkość czcionki równą co najmniej połowie czcionki użytej w napisie na pomniku".

Autor jest prawnikiem i historykiem

Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"