Jarosław Kaczyński: Wybory uzupełniające pokazały, że można
Jarosław Kaczyński: Wybory prezydenckie powinny się odbyć
Niesmaczne kalkulacje
Na tym tle niesmakiem napawają zachowania skalkulowane na zbicie politycznego kapitału na ludzkim nieszczęściu. Na strachu, obawie o najbliższych, o życie, zdrowie i pracę. Na obawie przed chorobą, która na pewien czas odwróciła spadkową tendencję sympatii do urzędującego prezydenta. Na prostej kalkulacji, że w czasach zarazy można zwiększyć szanse na reelekcję. Kalkulacji uzasadniającej wykorzystanie telewizji publicznej, dotowanej ostatnio 2 mld zł, do tworzenia produktu wyborczego w postaci wizerunku w harcerskim mundurku.
Trudno pozbyć się wrażenia, że władze publiczne z powodów sobie tylko wiadomych konsekwentnie i z uporem godnym lepszej sprawy wystrzegają się określenia aktualnej sytuacji zgodnie z konstytucyjnymi wymogami, odwołując się co rusz do różnego typu neologizmów, rażących nieadekwatnością oraz wskazujących na instrumentalność działania w złej wierze. Dla każdego rozsądnie myślącego prawnika jest zupełnie oczywiste, że mamy do czynienia, de facto i de iure, z sytuacją konstytucyjnego stanu nadzwyczajnego. Fakt, iż właściwe organy władzy publicznej nie dokonały wymaganych przez Konstytucję RP czynności mających na celu zgodne z prawem wprowadzenie stanu nadzwyczajnego z wszystkimi wynikającymi z tego restrykcjami oraz konsekwencjami, nie może zmienić oceny rzeczywistej sytuacji państwa polskiego i jego obywateli. To zaś oznacza, że na gruncie art. 228 ust. 7 Konstytucji RP nie mogą być przeprowadzane wybory prezydenta Rzeczypospolitej. Przemożne dążenie władzy do wysłania obywateli do urn wyborczych dla realizacji trudnego do zrozumienia i akceptacji politycznego celu nie tylko nie uwzględnia konstytucyjnych wymogów, ale narusza elementarną przyzwoitość. Trudno pozbyć się wrażenia schizofrenii władz publicznych, z jednej strony apelujących pod rygorami odpowiedzialności represyjnej do pozostania w domach, z drugiej prących do sprowadzenia na obywateli niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia poprzez powodowanie szerzenia się choroby zakaźnej, co w pewnych okolicznościach może być oceniane w perspektywie art. 165 § 1 pkt 1 k.k.
Gotowość narażenia milionów ludzi na niebezpieczeństwo po to, by uzyskać zamierzony polityczny efekt, dyskwalifikuje każdego polityka. Odbiera autentyczność, ukazuje cynizm, nieodpowiedzialność, brak wyobraźni niezbędnej do pełnienia jakiejkolwiek funkcji publicznej. Dyskwalifikuje prawników sekundujących i wspierających nieroztropne, niekonstytucyjne działania. Obraża poczucie przyzwoitości i elementarnego sensu. Jest przejawem niedającego się zaakceptować w żadnych okolicznościach egoizmu, bezwzględności, przedmiotowego traktowania obywateli. Traktowania polityki jako źródła łupów, nie zaś służby publicznej.
Sprzeczne komunikaty
Prawdopodobnie okaże się, że wyborów prezydenckich i tak nie da się przeprowadzić. Doświadczenia ostatnich kilkunastu dni dają podstawę do przypuszczeń, że politycy się na to nie odważą. Ludzie zaś, rozumiejąc skalę zagrożenia, podejmą racjonalne zachowania, zrezygnują z udziału w komisjach wyborczych, nie podejmą innych niezbędnych dla organizacji wyborów działań i ostatecznie pozostaną w dniu wyborów w domu. Zgodnie zresztą z zaleceniami władzy publicznej o potrzebie przestrzegania społecznej izolacji. Zademonstrują, że wysyłanie skrajnie sprzecznych komunikatów, podlane sosem własnego interesu nieliczącego się z losem innych, zasługuje na milczącą wzgardę. Wybory się nie odbędą, lecz niesmak pozostanie. I poczucie, że cynizm polityczny przybrał niewyobrażalne rozmiary. Że jedyną motywacją polskiej klasy politycznej była bezwzględna kalkulacja, wskazująca, że warto żonglować losem innych dla osobistej lub grupowej politycznej korzyści. Nie licząc na opamiętanie w czasach zarazy, pozostaje mieć nadzieję, że tak jak byliśmy zdolni do zasługującej na najwyższe uznanie samoorganizacji, tak będziemy umieli konsekwentnie pokazać lekceważącym nas politykom jaskrawoczerwoną kartkę.