Trójpodział i równowaga władzy państwowej, zapisane w art.10 Konstytucji, stanowią fundament naszego ładu ustrojowego. Konstytucja zakłada równorzędność i niezależność trzech władz oraz konieczność ich współpracy i współdziałania. Ustrojodawca zdawał sobie sprawę z tego, że w tej triadzie najbardziej zagrożona jest niezależność władzy sądowniczej. Dlatego tylko jej odrębność i niezależność zaakcentował w art. 173 Konstytucji.

W art. 186 powołał zaś specjalny organ w postaci Krajowej Rady Sądownictwa, której powierzył zadanie dbania o niezależność sądów i niezawisłość sędziów.  Zagrożenie tych fundamentalnych wartości jest realne, gdyż ma charakter niejako strukturalny. Przede wszystkim wynika ono stąd, że zasadnicze podstawy działania trzeciej władzy kształtowane są przez dwie pozostałe. Władza ustawodawcza uchwala prawo, które stanowi tworzywo w pracy orzeczniczej sądów, a także określa ustrój sądów i zasady wynagrodzeń sędziów. Władza wykonawcza – w osobie Prezydenta Rzeczypospolitej – powołuje sędziów, a rząd ma przemożny wpływ na warunki organizacyjne i finansowe działalności sądownictwa.

Jeśli się uwzględni dodatkowo, że władza sądownicza nie ma inicjatywy ustawodawczej, to usprawiedliwione staje się stwierdzenie, że niejako już w punkcie wyjścia układ sił i możliwości oddziaływania są dla tej władzy niekorzystne. Nie sprzyja jej też brak jednolicie ustalonej reprezentacji. Jest on wynikiem tego, że sprawowanie władzy sądowniczej należy do sądów i trybunałów, a więc ze swej istoty ośrodki tej władzy są rozproszone.

Zwyczajowo przyjmuje się, że ogólnokrajową reprezentację władzy sądowniczej tworzą prezesi Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. Jednakże nawet ta reprezentacja nie zawsze bywa należycie doceniana. Wystarczy wskazać, że doniosłe wydarzenia w postaci nominacji przez Pana Prezydenta na urzędy prezesów trzech najważniejszych sądów  przechodzą niemal bez echa. W każdym bądź razie wywołują o wiele mniejsze zainteresowanie urzędowe i medialne niż  nominacje generalskie. A przecież można śmiało powiedzieć, że prezesi ci to marszałkowie władzy sądowniczej. I, jak na marszałków przystało, na ich nominacjach powinni być obecni wysocy przedstawiciele parlamentu i premier. Generalnie zresztą trzeba stwierdzić, że stosowany u nas protokół oficjalny nie zawsze honoruje w sposób.

Autor jest sędzią Sądu Najwyższego i przewodniczącym KRS