Wypowiedź wywołała poruszenie i podział wśród publicystów, a sam ksiądz przeprosił, jeśli ktoś poczuł się urażony dyskusją na temat wad genetycznych.
Taki pozew nie ma jednak (poza medialnymi) żadnych szans. Dlaczego?
Ksiądz powołał się na opinie i badania, które cytował, cytowania nie zwalnia jednak z odpowiedzialności za wypowiedź. Nie ma też wątpliwości, że słowa, że dzieci poczęte metodą in vitro zapadają na różne choroby genetyczne, i są lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro, bo ma dodatkowa bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych, są wypowiedziami o faktach. Można więc weryfikacji ich prawdziwość. Aby jednak pozew o ochronę dóbr osobistych był skuteczny powód musiałby wykazać, że naruszają one jego dobra.
Zdaniem adwokata Krzysztofa Czyżewskiego, zajmującego się taką tematyką, wypowiedź księdza przypisuje dzieciom in vitro jakieś defekty wady (słabości), skazę, jakieś negatywne cechy. To może uderzać w ich dobra osobiste, a część ludzi może negatywnie się nastawiać do dziecka in vitro, rodzicie mogą chcieć izolować dziecko od dziecka in vitro. Jednak powód musiałoby wykazać, że z powodu tej wypowiedzi doznał tego rodzaju przykrości — dodaje adwokat.
Z drugiej strony pozwany (ksiądz) mógłby wykazywać brak bezprawności w jego wypowiedzi: powoływać się na gorącą publiczną debatę, ważny społecznie temat. Ważne byłoby tu kogo opinię powoływał, na ile była dla niego wiarygodna i czy niczego nie przekręcił ani nie koloryzował.