Ustawie o szczególnych zasadach przygotowania i realizacji inwestycji w zakresie dróg publicznych można byłoby z powodzeniem nadać alternatywny tytuł: o szczególnych zasadach puszczania ludzi w skarpetkach. To nie eufemizm, ale zamierzone ratio legis – o zgrozo – w majestacie państwa prawa! O ile specustawy sprawdziły się jako katalizatory inwestycji infrastrukturalnych, o tyle proces ustalania odszkodowań za grunty przeznaczone pod te inwestycje dotknięty jest chroniczną inhibicją. Decyzję o zezwoleniu na realizację inwestycji drogowej (ZRID) zespalającą decyzję lokalizacyjną i pozwolenie na budowę trzeba wydać w terminie 90 dni od dnia złożenia wniosku. Za każdy dzień zwłoki organowi wymierza się grzywnę w wysokości 500 zł. Z dniem, w którym ZRID stała się ostateczna, nieruchomości nią objęte stają się z mocy prawa własnością Skarbu Państwa albo odpowiednich samorządów. Właściwy organ ma obowiązek wydać decyzję ustalającą wysokość odszkodowania w terminie 30 dni od dnia, w którym ZRID stała się ostateczna (art. 12 ust. 4b specustawy). Za zwłokę w wydaniu decyzji odszkodowawczej nie grozi organowi żadna grzywna. Specustawa przyznaje wywłaszczonym jedynie nadzieję, że kiedyś odszkodowanie otrzymają.
Dzieje się tak za sprawą aberracyjnego przepisu, który nie dość, że nie został do dziś naprawiony, to na jego modłę ostatnia nowelizacja specustawy, która weszła w życie 25 lutego 2013 r., wprowadziła podobne rozwiązanie. Chodzi o wspomniany już art. 12 ust 4b i nowy przepis art. 12 ust. 4g. Drugi z nich stanowi, że jeżeli ZRID nadany został rygor natychmiastowej wykonalności, decyzję ustalającą wysokość odszkodowania wydaje się w 60 dni od dnia nadania rygoru natychmiastowej wykonalności.
Prima facie nietrudno oprzeć się wrażeniu, że terminy 30- i 60-dniowy są rozsądnym i słusznym rozwiązaniem.Problem jednak polega na tym, że mają one charakter stricte procesowy; nie zawierają jakiejkolwiek normy materialnoprawnej kreującej bezwzględny obowiązek ich dotrzymania. Mogą być przedłużane na zasadach ogólnych przewidzianych w k.p.a. (wprawdzie można korzystać z instytucji zażalenia na bezczynność, ale w praktyce wydłuża ona postępowanie). Żeby nie być gołosłownym, posłużę się przykładem jednej ze spraw, która trafiła do Helsińskiej Fundacji na początku marca br. Wojewoda podlaski w postanowieniu z 27 lutego 2013 r. wszczynającym postępowanie w przedmiocie ustalenia odszkodowania za wywłaszczoną nieruchomość termin załatwienia sprawy wyznaczył na 29 listopada 2013 r. Wchodzący w rachubę termin 60-dniowy został wydłużony aż 6-krotnie. Jako powód podano konieczność uzupełniania dowodów i materiałów w sprawie.
Praktyka wygląda tak, że miesiącami, a nawet latami, czeka się na odszkodowania, a ustawodawca udaje, że nie widzi problemu. Wywłaszczeni zostają pozbawieni mieszkania, gospodarstwa rolnego, zakładu produkcyjnego. Zostają dosłownie z niczym, pozostawieni sami sobie, bez żadnej opieki ze strony państwa, pozbawieni dotychczasowych źródeł dochodu. Prawo nie daje im żadnego oręża. Jeżeli zostali pozbawieni mieszkania, szczodry ustawodawca na 120 dni umożliwia im zamieszkanie w lokalu zamiennym. Z założenia w tym terminie powinno bowiem zostać wypłacone odszkodowanie, które dałoby możliwość odbicia się od dna. Nic bardziej mylnego. Zdarza się bowiem, że w ciągu 120 dni właściwy organ nie uruchomi nawet postępowania odszkodowawczego.
Doświadczenia, jakie posiada HFPC na kanwie stosowania specustawy drogowej, prowadzą do wniosku, że prawo własności jest traktowane przez ustawodawcę nie jak prawo, ale jak przywilej z bożej łaski.