Ogłoszony chóralnie tuż po burdach na "marszu 11 Listopada" pomysł wprowadzenia zakazu zasłaniania twarzy podczas manifestacji- został podniesiony do rangi antidotum na zamieszki i akty chuligańskie podczas tego rodzaju imprez
Pomysł ów poparli wszyscy: większość partii politycznych, prawnicy, specjaliści od bezpieczeństwa i służb. Wydaje się, więc, że po uchwaleniu odpowiednich zmian przez Sejm, problem chuligaństwa podczas marszów i zgromadzeń zostanie ostatecznie rozwiązany.
Ale czy na pewno? Czy nie jest trochę tak, że ludzie odpowiedzialni za to co się zdarzyło, chcą mieć ten problem, i jego konsekwencje po prostu za sobą.
Idę o zakład, że zakaz zasłaniania twarzy niczego nie rozwiąże, i do podobnej sytuacji dojdzie najpóźniej za rok. Bo chuligani gdzieś mają już dziś obowiązujące prawo i niesione nim zakazy, jak np. ten dotyczący używania materiałów pirotechnicznych podczas zgromadzeń.
Czy ustawowy zakaz zmusi ich do tego, aby tego dnia, w którym wybierają się na burdę zrezygnowali z kominiarek. To złudne.